7

308 18 15
                                    

Porsche nie pamiętał, co działo się przed przybyciem Kinna. Po tym jak Vegas zgwałcił go któryś raz, chyba stracił przytomność. Na początku myślał, że umarł, na prawdę nie chciał się już obudzić. Niestety Vegas nie mógł na to pozwolić, więc gdy uznał, że młodszy śpi zbyt długo wylał na niego resztę zimnej wody, która została po jednej z tortur.

- Powiedz mi, Porsche... Gdzie jest Twój Kinn? Dlaczego jeszcze nie przybył ci na ratunek? Hmmm... Może dlatego, że tak na prawdę go nie obchodzisz - jego słowa ociekały jadem, chciał zniszczyć ochroniarza doszczętnie.

I niestety, powoli mu się udawało. Porsche tracił nadzieję, że ktoś mu pomoże. Teraz już tylko błagał w myślach by to się skończyło. Nie wiedział która godzina, w pokoju nie było okien. A jeśli były, to zasłonięte, jedynym źródłem światła były Ledy w kilku kolorach. Młodszy czuł, jakby minęły wieki, dokąd został zamknięty w tych ścianach, ale równie dobrze mogło minąć dopiero kilka godzin, zupełnie zgubił rachubę czasu. 

- Możliwe że kiedyś tu przyjdzie... A może znajdzie sobie innego ochroniarza i o tobie zapomni? Nie martw się, ja taki nie będę. Nie zostawię cię tutaj - Vegas zaśmiał się znowu podwieszając kajdanki, równocześnie sprawiając, żeby Porsche uklęknął. Zabrał jeden z mniejszych noży i usiadł za chłopakiem.

Tylko kajdanki sprawiały, że Porsche trzymał się w górze. Ledwo miał siłę oddychać, czuł, że jeszcze chwila i jego ręce oderwą się od ciała. 

- Na wypadek, gdyby jednak chciał cię odzyskać... zostawię po sobie pamiątkę, mówiłem przecież, że nie zostawię cię samego - mówiąc to przystawił końcówkę noża do łopatki chłopaka i zrobił dwa nacięcia, które tworzyły literę "V". Nie obchodziło go, że rana zaczęła niemal od razu obficie krwawić, chciał oznaczyć swoją zdobycz. 

Vegas chciał kontynuować, porobić szlaczki nożem na skórze ochroniarza, kiedy dostał wiadomość, że Kinn wdarł się do posiadłości. Zirytowany tą wiadomością kopnął jeden ze stolików, przecież nie miał go tak szybko znaleźć! Hałas na korytarzu wskazywał, że obstawa zaraz się tu zjawi. Mężczyzna podwiesił łańcuch wyżej zmuszając Porsche do stania. Choć, jest to zbytni kolokwializm. Młodszy był już praktycznie nieprzytomny, więc wisiał na wspomnianych wcześniej kajdankach. Vegas podszedł do niego od tyłu z bronią w ręce.

- Jednak mu na tobie zależy... Musimy go dobrze przywitać, zgadzasz się? - w chwili, gdy Kinn wyłamał drzwi, Vegas przystawił broń do głowy ochroniarza.

- Vegas, ani mi się, kurwa, waż - warknął Kinn trzymając broń na wysokości głowy mężczyzny.

- Chcesz zobaczyć, kto będzie szybszy? Poza tym, jaki jest sens ratowania trupa? - przejechał lufą po policzku Porsche, który nie zareagował.

- Tak czy siak cię zabiję, słyszysz! - pozostali ochroniarze również wycelowali w Vegasa.

- Z jedną rzeczą się zgodzę, ten twój ochroniarzyk jest na prawdę dobry, nie dziwię się, że trzymałeś go sobie tak blisko, gdybym też miał tak dobry towar też bym się nie dzielił... 

- Zamknij się! - Kinn trzymał palec na spuście.

- To była rozkosz go pieprzyć, dobrze mówię? Przecież ty też znasz to uczucie, jego kuszące jęki...

- Dosyć!! - chciał się rzucić na Vegasa i wydrapać mu oczy, rozerwać na kawałki, spalić żywcem.

Kiedy Vegas był zajęty wkurzaniem Kinna, Pete zakradł się od tyłu, uderzył mężczyznę z całej siły i wyrwał mu broń z ręki. Stanął przed Porsche, żeby w razie czego go zasłonić. Kinn zobaczył możliwość i wpakował pierwszą kulkę w Vegasa, który zataczał się od siły uderzenia.

Ochroniarz dorwał się do kajdanek, chcąc uwolnić młodszego. Był przerażony jego stanem, kiedy przekroczył próg pomieszczenia z początku nie poznał przyjaciela. Gdy w końcu mu się udało, nawet nie zauważył skąd Kinn znalazł się obok zamykając nieprzytomnego chłopaka w swoich ramionach. Przyłożył policzek do jego ust by sprawdzić, czy oddycha. Kinn uznał, że to cud, kiedy poczuł delikatny oddech. Nie przeszkadzało mu, że cały garnitur nasiąknie mu krwią, przytulił do siebie delikatnie młodszego po czym wycelował bronią w Vegasa. Patrząc mu w oczy wpakował cały magazynek w tors mężczyzny. Patrzył jak uchodzi z niego życie. Piękny widok.

Otrząsnął się dopiero, gdy jeden z ochroniarzy wprowadził lekarza. Ten przystąpił do natychmiastowej pierwszej pomocy, ale nie dała ona dużo. Chwilę później pojawił się zespół ratunkowy by zabrać Porsche do szpitala. Wtedy Kinn zdał sobie sprawę, że to nie koniec, jeśli okaże się, że obrażenia są zbyt duże... Dopiero teraz miała rozpocząć się prawdziwa walka, w której starszy, mimo największych chęci, nie mógł wziąć udziału. 

a/n
Dzisiaj wcześniej, bo ktoś czekał 😉
Słuchajcie moi drodzy, został mi ostatni rozdział na roboczych, wena mnie opuszcza. Postaram się napisać następne w miarę szybko, ale ani trochę nie czuje, że to co pisze jest dobre.
No i co, powoli zmierzamy do końca 🤧

Until Dawn { KinnPorsche }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz