5

339 16 8
                                        

Kolejny głośny jęk rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy skórzany pas spotkał się z klatką piersiową chłopaka. Vegas był sadystą, uwielbiał sprawiać ból swoim ofiarom. Miał kilka pomysłów, jak zabawiać ochroniarza, w końcu spędzą razem dużo czasu. Zadane rany były na tyle głębokie, że stróżkami na podłogę skapywała krew. Porsche było nie dobrze od jej zapachu, bolały go ręce od ciągłego trzymania w górę, skóra piekła od ran. Kiedy już Vegas się znudził odrzucił pas gdzieś na bok i usiadł na krześle naprzeciw chłopaka. Ból w oczach ofiary był dla niego nagrodą. 

- Co powiesz na chwilę przerwy? Nie mogę przecież pozwolić, żeby mój zwierzaczek tak szybko padł, nie zdążyłem się nim jeszcze odpowiednio zająć - odwiązał jeden z łańcuchów, przez co Porsche boleśnie upadł na podłogę.

- Wrócę niedługo i będziemy kontynuować zabawę - wyszedł, zostawiając Porsche samego.

Kinn w tym czasie postawił wszystkich na nogi, żeby znaleźć ochroniarza jak najszybciej. Pete też zdążył wrócić i właśnie zdaje relacje szefowi.

- Nie wiem, co się później działo, bo zostaliśmy przydzieleni do innego zespołu na szpiegowanie - pochylił głowę nie mogąc znieść wzroku szefa. 

- Czy jak byłeś w ich domu, mijałeś jakieś przejścia, zablokowane drzwi, cokolwiek? 

- Nie wydaje mi się.... Panie Kinn, czy Porsche jest w niebezpieczeństwie? 

Na to mężczyzna tylko przytaknął. Miał swoje podejrzenia, o które błagał, by były omylne. 

- Przygotuj się, jeżeli nic nie znajdziemy, będziemy zmuszeni odwiedzić drugą rodzinę - wstał i skierował się do pokoju technicznego, może oni coś znaleźli.

Wiele osób które mijał, mówiły, żeby wrócił do pokoju, w końcu dalej powinien odpoczywać. Problem polegał na tym, że nie spocznie, póki Porsche nie będzie obok niego. Bezpieczny.

- Znaleźliście coś? 

- Niestety, panie Kinn, lokalizacja telefonu Porsche jest nie do rozczytania, ktoś przy tym majstrował. Drugi numer nie jest zapisany w żadnej bazie danych, nie mamy żadnego punktu zaczepienia -  na te wiadomości Kinn poczuł tylko większą złość. Przecież nie mógł się rozpłynąć. 

- W takim razie macie dostać się do kamer bezpieczeństwa w rezydencji drugiej rodziny - mózg Kinna pracował na najwyższych obrotach, musiał wymyśleć jakikolwiek plan działania.

- Panie Kinn... Żeby dobrać się do tych materiałów potrzeba będzie czasu...

- Jak dużo? - nie dał mu nawet dokończyć.

- Myślę, że co najmniej do świtu będziemy musieli  zaczekać

To jeszcze kilka godzin, do tego czasu Porsche może być już martwy, jednak na razie nie ma innego wyjścia. Big dobrze mu przypomniał, że nie może bez jakichkolwiek dowodów najechać i przetrząsnąć rezydencji nie wywołując wojny domowej. Dopóki nie ma najmniejszego dowodu, że stoi za tym Vegas, bądź ktoś z jego ludzi, Kinn nie może nic zrobić.

A był pewien, że to jego sprawka. Spojrzał na zegarek, który pokazywał drugą w nocy. Obawiał się, co może się stać młodszemu przez następne kilka godzin. Jego złość dodatkowo wzniecał fakt, iż obiecał bronić Porsche i nie dopuścić do sytuacji podobnej sprzed kilku tygodni. Dużo czasu Kinn spędził na naprawianiu szkód po tamtej nocy. Wiele czasu i nerwów, więc kiedy myśli, że młodszego znowu to spotyka... Nie zostało mu nic, oprócz czekania i modlenia się, żeby Porsche to przeżył. 

Vegas natomiast przygotowywał dalsze atrakcje. Przymocował łańcuch na tyle, żeby chłopak klęczał po czym przykucnął przed nim.

- Stęskniłeś się? Nie martw się, wróciłem i przyniosłem nowe rzeczy do zabawy - położył dłoń na policzku Porsche. Chłopak nawet nie zareagował.

- Mówiłem ci, żebyś mnie nie ignorował - w drugiej ręce trzymał chochlę z parującym płynem. Przechylił ją tak, aby gorąca woda spłynęła młodszemu na plecy.

Porsche krzyknął, kiedy okropnie gorąca woda spływała po jego ranach. Czuł, jakby skóra odchodziła mu od mięśni. Vegas powtarzał tę czynność kilka razy, na zmianę lał gorącą i lodowato zimną wodę po ciele chłopaka aż na jego torsie i plecach powstawały czerwone plamy. Podobał mu się ten widok. Zrobił kilka zdjęć, które później wyśle Kinnowi, aż żałował, że nie zobaczy jego reakcji. 

- Wyglądasz pięknie, myślę, że Kinn doceni to, jak cię udekorowałem - zaśmiał się patrząc na swoje dzieło.

- Tęsknisz za nim, prawda? Ale, przecież obiecał ci, że nie pozwoli ci znowu tak skończyć, więc gdzie on teraz jest? - chwycił policzki chłopaka zmuszając, żeby na niego patrzył.

- Skoro mu na tobie zależy, to czemu jeszcze cię nie znalazł? Nie zależy mu na tobie, tylko na twoim ciele.

Porsche nie chciał w to wierzyć. Kinn nie jest taki jak Vegas. Ich dotyk różni się w każdym stopniu, on nie chce mu zrobić krzywdy. Nigdy nie chciał, sam tak mówił...

- Skoro jednak aż tak za nim tęsknisz, może do niego zadzwonimy? Nie, pewnie jest zajęty. O! Mam inny pomysł, nagram to dla niego, żeby mógł sobie to odtwarzać w kółko - puścił twarz młodszego i wstał, żeby odpiąć kajdanki od łańcucha. Porsche po raz kolejny padł bezwładnie na podłogę. Vegas zaraz szarpnął go do góry po czym rzucił na materac. Ochroniarz jęknął, bolało go całe ciało. Vegas tylko uśmiechnął się pod nosem, przypiął ręce młodszego do ramy po czym  sięgnął po gumki.

Porsche był przerażony. Tak bardzo chciał, żeby to był sen. Tak bardzo chciał obudzić się w ramionach Kinna i zapomnieć o tym koszmarze. Kiedy poczuł kolejną serię pocałunków na swoim ciele wiedział, że nie jest to możliwe. Te pocałunki tak bardzo różniły się od tych, które składał Kinn, te były szorstkie, zachłanne, bolały go.

W tym czasie Vegas zdjął niepotrzebne ubrania i sięgnął po telefon. Przecież obiecał, że podzieli się tym widokiem z tym dupkiem z głównej rodziny. Włączył nagrywanie kierując aparat na twarz chłopaka.

- Zobacz, jak dobrze się zaopiekowałem twoim zwierzaczkiem, bardzo mu się to podoba - przysunął telefon jeszcze bliżej.

- A co to? Łzy? Aż tak ci się podoba? - starł je palcami z dziwnym uśmiechem na twarzy.

Vegas cały czas coś mówił, ale Porsche już nic nie rozumiał. Wizja zaczęła mu się rozmazywać przez łzy. Już dawno obiecał sobie, że nie ważne, co by się stało, nie będzie płakać. Właśnie złamał dane sobie słowo. Łzy strumieniami ściekały po jego policzkach. Tak bardzo się bał. Słyszał szelest i wiedział co za chwilę nastąpi.

Wiedział, ale i tak nie był na to gotowy.

a/n
Jak wam minął pierwszy września?

Until Dawn { KinnPorsche }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz