Rozdział 2

113 9 2
                                    

Po raz pierwszy w życiu tak szybko myślała. Spoglądając na drzwi, serce biło jej niewyobrażalnie szybko, a oddech przyspieszył, jakby co najmniej biegła w jakimś pościgu. Wiedziała, że nie mogła pozwolić na to, by ktoś ją zobaczył, więc jak najszybciej potrafiła, zaczęła działać. Strach obleciał jej ciało, w obawie, że nie zdąży. Wskoczyła do łóżka, uderzając stopą w barierki, zakryta szczelnie kołdrą, tłumiła w sobie ból, aby nie dać po sobie poznać, że była przytomna.

Usłyszała dźwięk uchylanych drzwi, a potem niegłośny trzask zamknięcia. Kroki również ledwo słyszalne, powoli zbliżały się w stronę łóżka, gdzie po niedługiej chwili — choć jej zdawało się, że trwała wiecznie — poczuła, jak materac ugina się w pewnym miejscu, pod czyimś ciężarem. Była pewna, że zaraz serce wyjdzie jej gardłem ze stresu.

– Nie musisz udawać, że śpisz. – Głos, który usłyszała, sprawił, że jednocześnie poczuła ulgę, spokój i ogromną złość. – Nikomu nie powiem, ale musisz wiedzieć, że sami do ciebie przyjdą. To się zrobi podejrzane, gdy po takim zaklęciu, nadal będziesz leżeć nieprzytomna.

Spojrzała na niego. Nie było już sensu udawać. Wstrzymywała łzy, które praktycznie same nasuwały jej się do oczu, nie mając najmniejszej ochoty go widzieć. Żal, jaki do niego czuła, był silniejszy od uczuć, którymi go darzyła.

– Po co tu przyszedłeś? – Podniosła się do pozycji siedzącej, zrzucając z siebie kołdrę na drugą połowę łóżka.

– Chciałem z tobą porozmawiać – odparł Draco, po którym wyraźnie było widać smutek i ból. Chociaż Luciana tego nie dostrzegała.

– Ale my nie mamy, o czym. Słyszałam rozmowę Bellatriks i Snape'a. Zaskakujące, że wszystko się tak roznosi – powiedziała, siląc się na spokojny ton, ale było to wówczas, o wiele trudniejsze niż myślała. – Od samego początku mnie oszukiwałeś, prawda? Wiedziałeś, że będę musiała tu wylądować. Gdziekolwiek w ogóle jestem.

– W moim domu. Dokładnie to w dworze. A tak w zasadzie to w pokoju gościnnym – wyjaśnił.

– Ach, jak miło z waszej strony. Dostałam pokój gościnny. – Jej głos przeciekał sarkazmem i złością. –  Ciekawe na jak długo – parsknęła, podejrzewając, że to tylko chwilowy dostęp.

–Luciana... Proszę cię... Musisz mnie wysłuchać. Jeśli tylko dasz mi chwilę, wszystko ci wytłumaczę.

– Nie. Nie chcę słuchać twoich pustych tłumaczeń. Od jak dawna wiedziałeś, że będziesz musiał mnie tu zabrać? Zacząłeś się ze mną przyjaźnić tylko dlatego, żebym łaskawie z tobą tu przyszła?

– Nie, naprawdę. Błagam cię, wysłuchaj mnie, a wszystkiego się dowiesz – nalegał, choć Krukonka nie chciała słuchać. – Jeśli już musisz wiedzieć, to wiedziałem o tym, od świąt. Ale nie dlatego się do ciebie zbliżyłem, musisz mi uwierzyć.

– Naprawdę myślisz, że jestem w stanie ci jeszcze zaufać? Dlaczego wcześniej mi, o tym nie powiedziałeś? Dlaczego to wszystko ukrywałeś? Skoro od świąt już, o tym wiedziałeś... To skąd mam mieć pewność, że nie zbliżyłeś się do mnie tylko po to? – Miała tak wiele pytań, a żadnej odpowiedzi. Spodziewała się tego.

– Doskonale wiesz, że chciałem ci pomóc... Z tym przeklętym naszyjnikiem. – Draco nie chciał się przyznać, nawet przed samym sobą, że na początku chodziło jedynie, o to, by się do niej specjalnie zbliżyć. To było tym drugim zadaniem od Voldemorta, a on dobrze wiedział, że tego nie może spieprzyć. Tylko skąd mógł wiedzieć, że poczuje do niej coś więcej?

– Nie pierdol mi tu teraz, że chciałeś pomóc. Oboje wiemy, że to nieprawda.

– Czy ty byś mogła dać mi się wytłumaczyć? – zapytał już trochę mniej spokojnie, co zdziwiło w zasadzie ich obojga. Malfoy nie wiedział, skąd wzięła się nagle u niego taka nerwowość. – Choć raz przestań gadać i wysłuchaj mnie.

Snowdrop ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz