Rozdział 7

74 7 2
                                    

Draco był świadom, że to, co robi, może się źle skończyć dla nich wszystkich. Nie tylko dla Luciany, jej ojca, czy po prostu jego rodziny, a wszystkich razem wziętych. Wiedział, że ryzykuje. Cholernie się bał, a mimo to postanowił, że się tego podejmie. Nawet jeśli mogło to zagrażać jego życiu. I nie tylko jego.

Właśnie tego upalnego dnia, kiedy z niepokojem siedział w swoim pokoju, ze wzrokiem utkwionym w oknie, wyczekiwał czegoś, co dałoby mu potwierdzenie działania. Noga drgała mu nerwowo, dłonie nadmiernie się pociły, nie wspominając o sercu, które biło w nienaturalnym dla niego tempem.

Sowa zapukała dziobem w szybę, a on zerwał się z fotela, wpuszczając ją do środka. Odetchnął jakby z ulgą. Nie miała ze sobą żadnego listu, wstążki przy nóżce, czy zwykłego zwoju pergaminu. Nic, co świadczyłoby, że skądś wracała. Była po prostu sama, bez niczego, co uświadomiło mu, że jego plan zaczyna powoli działać.

Teraz musiał tylko czekać, nawet jeśli nie długo, okropnie się niecierpliwił.

Stres zżerał go od środka, ale próbował z nim usilnie walczyć. Choć było to trudne, prawie niemożliwe, to nikt w domu nie zorientował się, jeszcze, że coś planuje.

Zajęło mu to kilka dni, ale jego pomysł wydawał się działać bardzo dobrze. W tamtej chwili nie widział żadnych przeszkód, żeby móc działać dalej. Trochę się uspokoił. Przynajmniej na razie.

— Wydaje mi się, Cyziu, że twój pomysł może poskutkować — mówiła Bellatriks, pewnego popołudnia, kiedy razem z młodszą siostrą siedziały w salonie. Blondynka próbowała skupić myśli na książce, natomiast ta z czarnymi lokami, ciągle błądziła po pomieszczeniu, jakby się nad czymś zastanawiała.

— Konkretnie, jaki pomysł? — dodała, wychylając nos znad książki.

— Jak to jaki, Cyziu? — żachnęła się, niemalże oburzona. — Ten, w którym Draco ma namówić tę dziewuchę na wyjawienie kryjówki jej ukochanego ojczulka — parsknęła, przewracając oczami.

— Dlaczego nagle uważasz ten pomysł za trafny? — pytała dalej, zdziwiona nagłą zmianą zdania jej siostry. — Ostatnio twierdziłaś, że dziewczyna nie wyzna mu prawdy.

Bellatriks podeszła do kominka, biorąc do ręki jakąś drogą, bardzo starą figurkę. Przejechała po niej dłonią, po czym odłożyła i spojrzała na Narcyzę.

— Tak. Owszem. Tak, mówiłam, ale... — ściszyła nagle głos, pochodząc bliżej. Nachyliła się nad nią, wpatrując się prosto w jej oczy. — Zauważyłam, że Draco codziennie schodzi do lochów. Siedzi z nią dosyć długo, więc jestem pewna, że namawia ją do tego, aby wyznała prawdę.

Wyprostowała się nagle, cwano się uśmiechając.

— Jeśli nie to, to możemy się tylko domyślić, co tam robi... — dodała, odwracając się nagle tyłem do siostry. Znów zaczęła spacerować po pomieszczeniu, czując wyraźnie, że rozpiera ją energia.

— Och, Bella, daj spokój. To wciąż dziecko. — Westchnęła Narcyza, nie mogąc sobie tego wyobrazić.

— Siedemnastolatek to dla ciebie dziecko, Cyziu? — Zaśmiała się głośno, siadając nagle na oparciu od kanapy. — Pomijając już ten temat... Jeśli namówi ją do wyznania prawdy, to może sprawić, że Czarny Pan wybaczy nam to, co przytrafiło się Lucjuszowi.

Młodsza z nich przymknęła oczy. Jej mąż wciąż był w Azkabanie, a Narcyza doskonale odczuwała jego brak obecności w domu. Czasami sobie z tym nie radziła, ale starała się, o tym nie myśleć. Dla swojego syna musiała być silna. Albo, chociaż taką udawać.

Snowdrop ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz