Rozdział 10

79 7 8
                                    

Przyglądał się jej. Jak głowa nieśpiesznie opada na poduszkę, a powieki przymykają się powoli, spokojnie, jakby w końcu poczuła się bezpiecznie. Nie odrywał od niej wzroku, pochłaniał każdy cal jej śpiącej twarzy, czując, że mógłby tak robić już zawsze. Ale wiedział, że to "zawsze" mogło być zaledwie kilkoma sekundami. I nie pomylił się.

Odwrócił od niej wzrok i wstał z łóżka, wyjmując z kieszeni różdżkę. Westchnął. Nie chciał wychodzić, chciał zostać z nią, jak najdłużej, ale czuł, że wtedy znacznie przekroczyłby jej granicę. A tego robić nie chciał, nie kiedy powoli udawało mu się odbudowywać ich relację. Spojrzał na nią znów i jednym zamaszystym ruchem różdżki przykrył śpiącą dziewczynę kołdrą. Usłyszał jej cichy pomruk i coś ciepłego rozlało mu się po klatce piersiowej.

To uczucie, tak dziwne, tak nowe, tak niedoskonałe towarzyszyło mu od jakieś czasu. A szczególnie wtedy, gdy był blisko niej. Serce biło mu szybciej, źrenice się zwiększały, oddech przyspieszał... doskonale wiedział, co to oznaczało. Przestał to przed sobą ukrywać, jak tylko znalazła się w lochach. Jego uczucia do niej się zmieniły. Czuł to. I cholernie go bolało, że ona powoli przestawała czuć do niego to samo. Tak mu się, w każdym razie zdawało.

Jakby to wszystko, co między nimi zaszło, straciło jakiekolwiek znaczenie. Jakby to się nigdy nie wydarzyło. Wiedział, że jeśli nie przywróci jej zaufania, to straci to wszystko na zawsze. A to "na zawsze" oznaczało całą wieczność.

Usunął wszystkie zaklęcia, ciążące na pokoju i wyszedł, starając się nikogo nie obudzić. Jego kroki były ciche, spokojne, nie takie, jak wtedy, gdy przechadzał się w nocy korytarzami Hogwartu. Wtenczas się stresował, denerwował faktem, że każdy może go złapać. Teraz, nie miało to nawet znaczenia. Zauważony, czy nie, żaden szlaban mu nie groził.

Wszedł do swojego pokoju, czując woń świeżego powietrza. Okna szeroko otwarte wychłodziły pomieszczenie, które po całym upalnym dniu, wręcz się tego domagało. Słyszał z dworu odgłosy natury, cichsze i te głośniejsze. I znów ruchem różdżki sprawił, że wszystkie okna szczelnie się zamknęły, a w środku zapanowała cisza. Ta prześladująca go cisza.

Rzucił się na łóżko, nie zmieniając ubrań. Wpatrywał się w sufit nad sobą, czując, jak powieki same powoli mu opadają. Nim się zdążył zorientować, zasnął, czując, jak ciepło pościeli opatula jego ciało.

Luciana czuła to samo następnego ranka. Kiedy zamiast obudzić się na zimnej posadzce w lochach, poczuła na sobie zapach świeżej pościeli, przez moment była pewna, że jest u siebie w domu, bezpieczna, z ojcem, a to wszystko, co się dotychczas wydarzyło było tylko głupim złudzeniem. Snem, z którego zdążyła się już wybudzić.

Niestety, do rzeczywistości przywróciło ją pukanie do drzwi, a wtedy rozglądając się po pomieszczeniu, zdała sobie sprawę, że znajduje się w tym samym okropnym pokoju, co wczoraj. Westchnęła, powoli podnosząc głowę z poduszki.

— Tak? — Dała rade jedynie cicho wydukać, więc czekała na łóżku z nadzieją, że osoba po drugiej stronie to dosłyszała.

— Przepraszam, że Panienkę budzę, ale jest Panienka proszona na śniadanie, za piętnaście minut. — W drzwiach pojawił się skrzat, ledwo sięgający klamki. Wpatrywał się w dziewczynę nieco przerażonym, ale i potulnym wzrokiem, czekając na jej jakąkolwiek odpowiedź.

— Śniadanie? — spytała, a jej brwi wystrzeliły w górę. Dawno nie jadała prawdziwego śniadania. Ogólnie dawno nic porządnego nie jadła, więc na samą myśl zaburczało jej w brzuchu. — Kto mnie na nie zaprasza?

— Pani Malfoy, rzecz jasna. Prosi, aby Panienka się pojawiła — wyjaśnił spokojnie skrzat i wyszedł z pomieszczenia, nim Luciana zdążyła coś jeszcze zapytać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 05, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Snowdrop ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz