Ogień

61 2 2
                                    

Cały stadion był zapełniony ludźmi po brzegi. Z trudem znaleźliśmy wolne miejsce, przeciskałyśmy się między rzędami żeby usiąść. Kiedy wkońcu się usadowiłyśmy mecz się zaczął, wszyscy wstali do hymnu państwowego i dopiero teraz dostrzegłam kto gra między sobą. Zbladłam. Nasza uczelnia grała z Emerson czyli tam gdzie chodził Mike i reszta naszych byłych przyjaciół, Max chyba też to zauważyła,bo na jej buzi pojawił się grymas. A miało być tak pięknie, pomyślałam ale miałam jeszcze nadzieję, że nie ma ich wśród wielbicieli sportu no oprócz Lucasa, który właśnie wbiegł z drużyną na boisko. Zaczęli szybką rozgrzewkę i wszyscy usiedli na miejsca. Teraz mogłam się przyjrzeć jak przez ten czas chłopak się zmienił zdecydowanie nabrał mięśni,a jego chłopięcy wyraz twarzy znikł zastąpiony przez męskie ostre rysy. Jednym słowem wyprzystojniał trzeba było to przyznać i nie tylko mi się tak wydawało moja przyjaciółka wpatrywała się w niego jak w obrazek. Widać było że nadal coś do niego czuje i mimo że milion razy zaprzeczała jej błysk w oku mówił co innego. Rozpoczął się mecz i jak narazie prowadziła drużyna przeciwna, studenci z Emerson wiwatowali i gwizdali z każdą kolejną bramką. W pewnym momencie Lucas nas zauważył i pomachał z uśmiechem, ja odmachałam ponieważ nigdy nie było między nami większych spięć no i nadal go lubiłam, a moja przyjaciółka natychmiast odwróciła wzrok cała czerwona. Chłopak posmutniał na ten gest ale nie dał po sobie poznać i skupił się na meczu.
-Wredna jesteś.
-O co ci chodzi?
-On dał ci rękę na znak pokoju, a ty go odrzuciłaś. Przecież widać...
-Nie potrzebuje rad.
Wściekła się na mnie może nie potrzebnie zaczęłam ten temat. Nie powinnam wtrącać się w ich prywatne sprawy.
-Ok ja tylko...
-Wiem wiem chciałaś dobrze. Ale jednej rzeczy nie zauważyłaś.
-Jakiej?
-Że pewien chłopak z trybun na przeciwko patrzy się na ciebie odkąd zaczął się mecz i nie spuszcza z ciebie wzroku na sekundę.
-Co?
-Czwarty rząd od góry na samym środku.
Skupiłam się i wreszcie dostrzegłam. Nie mogłam w to uwierzyć, był tam i rzeczywiście patrzył się na mnie. Mike, mój Mike. Nic się nie zmienił odkąd ostatni raz go widziałam. No może trochę podrósł ale dalej miał ciepłe brązowe oczy i czarne loki, w które tak uwielbiałam zatapiać swoje palce. Wszystkie uczucia wróciły momentalnie i moje serce znowu zaczęło bić jak oszalałe. Jego wzrok przeszywał mnie od góry do dołu, nadal czułam jak bije z nich żar. To nie możliwe pomyślałam. Przecież on nie lubi footballu. Mimo to siedział tam z nieodgadnioną miną, wkońcu po kilku minutach gapienia się w siebie nawzajem odwróciłam wzrok. Dość tego pomyślałam. Przypomniałam sobie co mi zrobił, ile nocy przez niego przepłakałam, ile razy chciałam aby był przy mnie, ale go nie było. Marzyłam w tych ciężkich chwilach tylko o jego ramionach i żeby napisał, choć jeden cholerny list i skończyło się moje cierpienie albo żeby poprostu ze mną zerwał dał porządny powód żebym mogła to zrozumieć i iść naprzód ale nie nigdy tego nie zrobił. Nie wiem czy już kiedykolwiek da się odratować to co było kiedyś i czy tego chciałam. Ale napewno wiedziałam jedno muszę być sprawiedliwa i mimo, że kochałam go całym sercem chłopak musiał ponieść konsekwencje tego co zrobił.
-Max?
-Tak?
-Mam pewien pomysł.
Szepnęłam mojej przyjaciółce do ucha, a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Dalej patrzy?
-Tak, a co?
-Obserwuj go, chce wiedzieć jak zareaguje.
-Ale na co?
I nadarzyła się świetna okazja aby ziścić mój podły plan. Kiedy jeden z naszych graczy właśnie trafił do kosza tłum zagwizdał radośnie. Nie czekając wstałam na krzesło i krzyknęłam w stronę chłopaka
-Tak jest!!! Dalej skarbie tak trzymaj!!!
On popatrzył w moją stronę i posłał buziaka ręką zadowolony. Jego reakcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania i zadowolona usiadłam na swoim miejscu.
-El jesteś diabłem wcielonym.
Zaśmiała się Max.
-I?
-Żebyś ty widziała jego minę. Cały zbladł i wyszedł na zewnątrz. Powiem ci, że dobrze zrobiłaś. Dupek zasłużył sobie na to.
Obie się zaśmiałyśmy ale Max nagle spochmurniała.
-Co się stało?
-Nie nic tylko szkoda, że już nic nie jest tak jak dawniej.
-Tak. Tęsknię za nim
-Ja za Lucasem też i cała reszta.
Chwyciłyśmy się za ręce, dobrze że miałyśmy choć siebie.Mecz dobiegał końca i jak narazie zwycięstwo przeważało na drużynę przeciwną. W pewnym momencie usłyszeliśmy jednak krzyki, które zaczęły dochodzić z zewnątrz. Kilka nauczycieli wyszło żeby zobaczyć co się dzieje i kilka minut później wrócili szepcząc coś do siebie. Jeden z nich podszedł do mikrofonu dając znak sędziowi żeby przerwał mecz.
-Uprzejmie prosimy o opuszczenie stadionu. Niedaleko nas wybuchł pożar i rozpoczynamy ewakuacje. Prosimy o zachowanie spokoju i udanie się do wyjścia.
Wszyscy zdziwili się dość mocno,a niektórzy zapaleni fani sportu zaczęli protestować. Jednak mimo to powoli pojedynczo zaczęliśmy opuszczać budynek, kiedy wkońcu dostaliśmy się na świeże powietrze przed nami ukazał się obraz jak z koszmaru. Cały akademik i uczelnia płonął, dokoła nas pełno było straży, karetek i policji.  Co chwila z budynków wychodził ktoś ranny lub poparzony. Popatrzyłyśmy na siebie z przyjaciółką przerażone i odeszłyśmy na bok żeby nie przeszkadzać ratownikom. W pewnym momencie podbiegł do nas zdyszany Lucas. Był przerażony i jąkając się powiedział
-Ogień.... Nie mogę... Znaleźć.... Mike...
To wystarczyło mi żeby w jednej sekundzie ruszyć w kierunku płonących budynków. Słyszałam jeszcze za sobą krzyki Max ale już było za późno żebym je zrozumiała. Nie mogłam pozwolić na to żeby chłopakowi coś się stało. Nie przeżyła bym gdyby zginął. Między tłumem ludzi krzyczałam jego imię i rozglądałam dookoła
-Mike!! Mike!! Mike gdzie jesteś?!!!
Właśnie z akademika a raczej pozostałości z niego wyszła jakaś dziewczyna, miała poparzona rękę. Zatrzymałam ją
-Nie widziałaś może wysokiego bruneta? Ma loki i brązowe oczy.
-W środku to on pomógł mi się uwolnić.
Pokazała rękę, nagle moje oczy zaszły łzami. Jest w środku, a zaraz cały budynek runie. Nie mogę do tego dopuścić, wbiegłam omijając strażaków jeden z nich próbował mnie zatrzymać ale odepchnęłam go swoimi mocami, które już dawno nie używałam a wreszcie nadarzyła się okazja i mogłam to zrobić. Przemierzałam dobrze znane mi pozostałości z korytarzy i krzyczałam krztusząc się od dymu imię mojego ukochanego modląc się żeby jeszcze żył i odpowiedział.
-Mike!!
Jedna ręka przypadkiem zahaczyłam o jakiś pręt i skaleczyłam mocno ramię. Nogi miałam poparzone od ognia ale mimo to szłam na przód, nie obchodziło mnie nic innego tylko chłopak i żeby go ocalić. Wkońcu usłyszałam kaszel i głos mówiący moje imię
-El? To ty?
-Mike! Tak to ja! Już do ciebie idę! Wytrzymaj jeszcze trochę.
Uwidziałam go siedział oparty plecami o ścianę i ledwo co oddychał, był bardzo ranny. Przed nami był ogromny filar który nie pozwolił przejść dalej więc skupiłam się i siłą umysły go przesunęłam. Poczułam jak strużka krwi spływa mi z nosa, nie miałam czasu ją wytrzeć tylko dobiegłam do chłopaka i mocno przytuliłam. Oddał mi uścisk i zatopił swój nos w moje włosy. Szepnął tylko
-El. Moja El
I odpłynął. Nie teraz pomyślałam, tylko nie teraz. Szybko oderwałam się od niego i pomagając sobie telekineza podniosłam go na swoje ramię. Był ciężki a moje moce i siła były też na wykończeniu. Tak dawno nie trenowałam, że teraz kiedy już je uruchomiła spowodowały tępy ból w skroniach a krew z nosa lała się gęstym strumieniem. Upadłam i jęknełam, chłopak naszczęście trochę się ocknął i widząc co się dzieje do około powiedział.
-El nie dojdziemy nie zdarzymy. Budynek zaraz runie. Tam jest okno musimy skończyć.
-Zgłupiałeś?
-Tak ale teraz proszę choć to nie jest wysoko.
Pomógł mi wstać i pociągnął za rękę w stronę okna. W oddali słychać już było jak walą się pomieszczenia i tylko kilka sekund dzieliło nas od życia albo śmierci. Do ziemi było około 5m. Dużo, za dużo połamiemy wszystkie kości pomyślałam
-Nie.
-Prosze zaufaj mi.
-Mike nie mogę, nie po tym...
-Jeszcze wrócimy do tego tematu. A teraz w imię tego co nas kiedyś łączyło proszę cię,  nie. Błagam cię skoczmy.
To mówiąc wziął mnie na ręce zanim zdążyłam zaprotestować. Już po chwili czułam jak  spadamy w dół. Krzyknęłam i zamknęłam oczy,  wylądowaliśmy uderzając mocno o ziemię. Zabolało mnie całe ciało i zaszumiało w uszach,a potem nastała tylko ciemność.
❤️💙♥️
Mam nadzieję że podoba wam się ten rozdział. To dopiero początek przygód naszych dziewczyn i chłopaków. Już niedługo następny rozdział

To jeszcze nie koniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz