Przyjaciele

55 2 1
                                    

-Mike!!!
Zerwałam się, z okropnego koszmaru cała zalana potem. Rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja jestem? Zastanawiałam się, rozglądając po białych ścianach, byłam ubrana w piżamę i przypięta do kroplówki. Co się wydarzyło? Zastanawiałam się. Czy to wszystko był sen czy tylko moja wyobraźnia? Usłyszałam jak drzwi do pokoju otwierają się. Zdziwiłam się widząc osobę która weszła do środka
-Tata?
-Cześć mała. Jak się czujesz?
-Tak bardzo tęskniłam.
Padłam mu w ramiona nie zważając na kable i inne przeszkody,wszystko za mną runęło. Hopper zaśmiał się z mojej niezdarności i oddał mocno uścisk. Wreszcie czułam się bezpiecznie, kochałam go jak rodzonego ojca, dał mi miłość i dom jakiej nigdy nie zaznałam. Kiedy już nacieszyłam się jego bliskością oderwałam się od niego i zalałam go falą pytań
-Co u ciebie? Jak tam Joyce? Karmiłeś Pana Orzeszka tak jak obiecałeś?
-El powoli obiecuję, że ci wszystko opowiem ale teraz mnie wysłuchaj. To co się wydarzyło kilka dni temu nie było zbiegiem okoliczności jeśli wiesz coś na ten temat to mi powiedz
-Czyli to nie był sen?
-Niestety nie.
-Ja nie wiem jak to się stało naprawdę i to nie moja wina...
-Wiem nie mówię że twoja. Chcę tylko wiedzieć dlaczego tam weszłaś? Mogłem cię stracić.
-Tato musiałam, tam był Mike.
Ojciec na jego imię spiął się i wściekł. Wiedział o wszystkim co chłopak mi zrobił i nienawidził go całym sercem za to. Wkońcu skrzywdził jego córeczkę.
-Myślałem, że już skończone między wami.
-Tak ale nie mogłam pozwolić, żeby zginął. Tato proszę nie gniewaj się na mnie to on wpadł na pomysł z oknem.
Widać było że jest na granicy wybuchu ale z trudem się powstrzymał. Wziął kilka głębokich wdechów i powiedział.
-Jeszcze przez kilka dni musisz zostać w szpitalu na obserwacji bo miałaś wstrząśnienie mózgu. Kiedy wyzdrowiejesz przeprowadzamy się?
-Co ale jak to? Co z moimi studiami?
-Aktualnie ich nie masz bo spłonęły...
-To co dalej ze mną będzie?!
-Nie przerywaj mi. Przenosisz się do Emerson to dobra szkoła i będziemy mieli z Joyce niedaleko do twojego akademika z nowej pracy. Już nigdy nie zostawię cie na tak długo samej, będziemy się widzieć w każdy weekend i wspólnie wspólnie spędzać czas.
-Tato ja... Nie wiem co powiedzieć.
-Nie cieszysz się?
-Cieszę tylko co z Max?
-Ona też przenosi się razem z tobą.
-Co za ulga.
-A i dość z rachunkowością. Widząc twoje oceny i zdolności wiem że to nie twój kierunek od dziś studiujesz sztukę.
-Ale można od tak zmienić kierunek w środku studiów?
-Kochana ja mogę wszystko wkońcu jestem policjantem i wszystkie papiery już są u dyrekcji więc pozostało ci tylko wracać szybko do zdrowia.
-Tato dziękuję.
Wzruszyłam się, wreszcie moje marzenie się spełni, a w dodatku będę z najlepszą przyjaciółką i resztą paczki. Tak się za nimi stęskniłam, Mike też tam będzie niestety. Ale jakoś wytrzymam jego obecność, bo przecież nie możliwe żeby nadal coś do mnie czuł. Pewnie większość tych rzeczy o których śniłam się nie wydarzyło. To był tylko sen ale za to jaki piękny....
Nie. Dość. Szybko odegnałam od siebie te myśli. Już nigdy nie dam się ponieść emocjom pomyślałam.

Tydzień zleciał bardzo szybko, za ten czas tata zajął się wszystkim. Kupił mi nowe ciuchy i podręczniki, a także masę rzeczy do malowania których nigdy nie miałam w rękach. Już nie mogłam się doczekać zajęć i kiedy wreszcie wyszłam ze szpitala. Pojechałam prosto do mojego nowego akademika, szkoła Emerson robiła wrażenie trzeba było jej przyznać. Ogromny budynek zrobiony z kamienia wznosił się naprawdę wysoko i sprawiał wrażenie że dosięga chmur. Dokoła rosły wspaniałe liliowe i różowe kwiaty z których słynęła ta szkoła, mój nowy dom był tuż obok i równie świetnie się prezentował. Weszliśmy do środka i już na wejściu przywitała nas opiekunka całego ośrodka. Była to starsza, bardzo sympatyczna kobieta. Miała włosy spięte w wysoki kok i staroświeckie ubrania na sobie
-Witam witam nowego gościa? Jak ci na imię złotko?
-E...
Mój tata chrząknął no tak miałam nie używać tego zdrobnienia.
-Jane. Jane Hopper.
-Miło cię poznać ja jestem pani Stacy i oprowadzę cię po naszym akademiku. Choć za mną, pan już może iść dowidzenia.
Tata dał mi całusa w czoło, oddał torbę w której była reszta rzeczy i odszedł. Już nie rozstawaliśmy się płacząc bo wiedziałam że wkrótce go zobaczę.
-Zapraszam.
Gesetem ręki wskazała na jedne ze schodów prowadzących w górę i zaczęła opowiadać.
-Jedne schody prowadzą do pokoi dziewcząt a drugie do chłopców, możecie się odwiedzać w pokojach na piętrze do godziny 21,chłopcy mają całkowity zakaz wchodzi do was i na odwrót,o 22 całkowita cisza nocna. Zrozumiano?
-Tak proszę pani. To świetnie, a teraz zapraszam to twój pokój, klucze masz na biurku. Nie zapomnij ich brać ze sobą i zamykać pokoju, jak coś jestem na dole. Miłego pobytu.
To mówiąc zostawiła mnie samą przed drzwiami które nie różniły się od pozostałych, na drzwiach była liczba 11. Przypadek nie sądzę, otworzyłam je niepewna co mnie czeka. Miałam już uraz po swoim ostatnim pokoju, modliłam się żeby to nie był zgniły róż i kiedy wkońcu odważyłam się wejść do środka zaparło mi dech w piersiach. Pokój był mały ale za to bardzo przytulny ściany w moim ulubionym żółtym kolorze, drewniane masywne łóżko, obok stolik nocny i duża szafa. Zgrabne biurko z własnym koszem na śmieci, stelaż do malowania i jeszcze kolejne drzwi już niewielkie. Otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą łazienkę. Coś wspaniałego pomyślałam i zadowolona rzuciłam plecak w kąt, obróciłam się kilka razy jak mała dziewczynka i padłam na swoje mięciutkie nowe łóżko. Moje marzenie właśnie się spełniło, usłyszałam pukanie do drzwi i zaprosiłam te osobę do środka. Była to oczywiście jak zwykle moja rudowłosa przyjaciółka, już chyba zawsze będzie mi przypominała o zajęciach. Rzuciła się radośnie do mnie do łóżka i przytuliła do mnie.
-El już nigdy masz mnie tak nie straszyć słyszysz. Myślałam, że zejdę na zawał.
-Miałam go tam zostawić żeby zginął?
-Od tego byli strażacy i już szli na ratunek, nie wiem co się tam w środku też działo między wami...
-Nic się nie działo.
Powiedziałam odrobinę za głośno i oderwałam się od Max wstałam z łóżka i zaczęłam pakować plecak na zajęcia. Dziewczyna przyglądała mi się i nic nie mówiła byłam jej wdzięczna, że nie drąży tematu. Wkońcu kiedy byłam gotowa, pociągnęłam ją za sobą i ruszyłyśmy do wyjścia. Pora zacząć nowy rozdział naszego życia pomyślałam. Niestety miałyśmy większość zajęć osobno więc kiedy odprowadziła mnie pod salę porzegnałyśmy się buziakiem w policzek. Zostałam sama i już zaczęło brakować mi mojej przyjaciółki. Usiadłam opierając się o ścianę i wyjęłam jeden z podręczników, co to w ogóle za lekcja pomyślałam. Zamknęłam go z hukiem, zadzwonił dzwonek na zajęcia i wszyscy zaczęli wchodzić do klasy. Nagle za moimi plecami usłyszałam znajomy głos i uśmiechnęłam się wesoło.
-Jasna cholera zdążyłem.
-Tak Dustinem Henderson miałeś szczęście.
-To ty!
-Ja!
-Ty!
I rzuciliśmy się sobie w ramiona śmiejąc. Tak bardzo tęskniłam za tym krzywozębnym kolesiem.
-El nie mogę uwierzyć w to co się stało i że od dzisiaj będziesz z nami studiowała!
-Tak też się cieszę.
-To opowiadaj.
-Co?
-O wszystkim, a szczególnie o twoich mo...
-Ciii bo jeszcze ktoś usłyszy.
Ucieszyłam go zamykając mu buzię. Był wariatem ale uwielbiałam go i on jako jedyny dzwonił do mnie i Max.
-Opowiem wszystko obiecuję ale teraz wchodźmy bo zaraz nasz wykładowca nas skrzyczy.
O dziwo dwie godziny zajęć minęły nam bardzo szybko mieliśmy teorię z tworzenia molekularnego. Dustin chodził na kierunek który miał coś wspólnego z wynalazkami ale nie pamiętałam już nazwy. O dziwo dużo zajęć mieliśmy wspólnych, bo podobno sztuka i wynalazki potrzebują równie dużo wyobraźni. Następne zajęcia miałam z moim prawie przybranym bratem Willem, z którym w zasadzie nie rozmawiałam lub wymienialiśmy się od święta życzeniami czy też innymi grzecznościowymi formułkami. Dustin nie odstępował mnie ani na krok, non stop gadał o różnych głupotach a mi to absolutnie nie przeszkadzało ,uwielbiałam jego towarzystwo. Przyszła pora lunchu i obiecałam, że spotkamy się z Max jak zwykle na polu żeby zjeść wspólnie drugie śniadanie, tym razem towarzyszyli nam chłopcy i o dziwo Max przyszła z Lucasem. Czyżby się już pogodzili? Byli tacy słodcy? Pomyślałam, że jak do siebie wrócą to będzie najlepsza decyzja jaką razem podejmą,bo pasowali do siebie jak dwie krople wody. Siedzieliśmy razem i gadaliśmy o pierdołach pałaszujac swoje pyszności, ja oczywiście miałam cała pakę gofrów, jadłam i słuchałam co inni mają do powiedzenia. Dopiero w pewnym momencie zauważyłam, że coś a raczej kogoś brakuje. Mikea.
-Ej Lucas a gdzie jest Mike?
Wszyscy nagle zamilkli.
-To ty nie wiesz co się stało?
Zapytał mnie Dustin zdziwiony.
-Nie co takiego?
-No wiesz Mike...
-Lucas. Przecież ci mówiłam, skończ.
-Ale o co chodzi? Wyjaśni mi ktoś.
-To nic takiego.
Kłamała Max. Co ona takiego przede mną ukrywała, przecież nie mieliśmy przed sobą żadnych sekretów. Nigdy.
-Przestańcie. Powinna wiedzieć, Mike jest w śpiączce.
Powiedział Will prosto z mostu i na chwilę moje serce się zatrzymało. Jak to możliwe pomyślałam, tylko nie on.
❤️💙♥️

To jeszcze nie koniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz