Rozdział Piąty

14K 1.3K 3.9K
                                    

Słów: 1989

Louis' POV

- Louis, ja Ci mówiłam tysiąc razy, że znowu zepsujesz mi krzesło - podeszła bliżej zirytowana i złapała mnie za ramię, pchając w stronę łóżka. Złapałem się za bolące miejsce, widząc, że szybko posyła mi przepraszające spojrzenie, jednak to i tak nic w porównaniu z tym, co widziałem ja. - Dlaczego nic nie mówicie? - spytała zdziwiona, wsuwając krzesło do biurka.

- J-Ja chyba pójdę... - usłyszałem cichy głos chłopaka, który, cały czerwony na twarzy, bawił się swoimi palcami. I dlaczego miał na sobie moją koszulkę?

- Zostań, Harry! - zwróciła się do niego nieco łagodniej odpychając na bok, aby pomóc mu przejść i usiąść na łóżku. Podążałem za nim spojrzeniem, zauważając, że niewiele się zmienił od naszego spotkania prawie pięć miesięcy temu. Mimo to i tak moją uwagę przykuły długie włosy, które nie kręciły się już w taki sposób, jak kiedyś, był o wiele wyższy i szczuplejszy, jednak rękawy mojej koszulki uwydatniały jego bicepsy, których być może dorobił się przez te lata.

Jednym słowem wyglądał cholernie seksownie i nawet, jeśli nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać, to tak było. Po chwili, gdy zdałem sobie sprawę, że się gapię, zająłem miejsce na drugim miejscu, naprzeciwko Trish i Harry'ego, aby móc mu się lepiej przyjrzeć. Co dziwne, a może i zrozumiałe nie patrzył na mnie, tyko w swoje kolana, jakby wstydził się mnie, lub miał patrzeć w oczy nieznajomemu. Czyli zachowywał się tak, jakbyśmy się nie znali. Albo, jak dał mi to do zrozumienia na weselu - chce o mnie zapomnieć.

- Trish, możemy na stronę? - spytałem po dłuższym czasie, który zdawał się być wiecznością, a ona, chociaż lekko zdziwiona, zgodziła się. Wstała równie ze mną.

- Poczekaj tu Harry - rzuciła jeszcze, zanim nie zniknęliśmy za drzwiami jej pokoju. Dopiero wtedy pozwoliłem, aby wszystkie emocje, które mi towarzyszyły, uleciały na zewnątrz.

- Możesz mi do jasnej kurwy wyjaśnić, dlaczego znikasz, a po chwili wracasz z Harrym Stylesem do pokoju?! - spytałem wściekły, wplatając palec we włosy, aby za nie pociągnąć.

- Co? - parsknęła. - To nie może być on, ona ma na imię... - zatrzymała się, zdając sobie z czegoś sprawę i rozszerzyła swoje oczy. - O, kurwa!

- Właśnie, „o, kurwa"!

- Ale... ale jak on tutaj... nie wiedziałam, że to on, Louis! Okej, przedstawił mi się jako Harry, ale nie wiedziałam, że to ten Harry. Imię Harry w Wielkiej Brytanii jest bardzo popularne, jakbyś nie wiedział. Poza tym jest bardzo sympatyczny.

- Ale dobrze wiesz, że... - przetarłem twarz dłońmi i zatrzymałem się w miejscu, kiedy zdałem sobie sprawę, że bez celu chodziłem w kółko. Moje nogi niesamowicie drżały, być może spowodowane obecnością Harry'ego i faktem, że kiedy myślałem, że już jest dobrze, on znowu pojawia się w moim życiu. Normalnie mógłbym to przełknąć, ale po tym wszystkim, co działo się ostatnio miałem dość nowych wrażeń. Chciałem odpocząć.

- Przepraszam - westchnęła i kładąc mi rękę na ramieniu i pocierając ją. - Nie wiedziałam, jak chcesz możemy go wygonić.

- Nie - pokręciłem głową i posłałem jej lekki uśmiech, który odwzajemniła. Jedyną osobą, na którą byłem zły byłem ja sam, no i może trochę Harry. Co on tu, kurwa, robił? - Nie powinienem Cię w to mieszać. Jeśli go lubisz, to w porządku.

Wiedziałem, że fakt, że on wrócił zmieni nie tylko moje życie, ale i jego. Ponieważ nawet, jeśli oboje już nic do siebie nie czuliśmy i uważaliśmy Louisa i Harry'ego za przeszłość, to wpływ z przeszłości nie da o sobie zapomnieć. Nawet, jeśli będę starał się o nim nie myśleć, to to sprawi, że będę myślał jeszcze częściej i jeszcze intensywniej, niż przedtem, że nie będę mógł spać po nocach, ponieważ Harry znowu jest przy mnie, blisko mnie, a zarazem tak daleko. I fakt, że nie mogę mieć Harry'ego, pomimo, że jest na wyciągnięcie ręki będzie zabijał mnie każdego dnia.

Thousand Years (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz