Harry's POV
Słów: 1748
Louisa nie było rano. Kiedy obudziłem się (zaskakująco wyspany) na jego kanapie, przeszukałem całe mieszkanie, ale nie było go w środku. Być może było mi to na rękę, ponieważ po wczorajszym czułbym się trochę niezręcznie w jego towarzystwie, bardziej, niż zazwyczaj. Nie zostawił również żadnej wiadomości, żadnej kartki, więc nie miałem mu jak podziękować, ale nie chciałem czekać na niego w jego mieszkaniu, aż ten wróci nie wiadomo skąd. Być może Louis specjalnie wyszedł wcześniej, aby nie musieć ze mną rozmawiać ani na mnie patrzeć, i czeka teraz, aż ulotnię się z jego mieszkania?
Nie rozbierałem się ani nie zdjąłem nawet koszulki, niezbyt ufając Louisowi, kiedy spałem z nim sam w jego mieszkaniu. Przez połowę nocy nie mogłem zasnąć, a drugą połowę wierciłem się i co chwila budziłem, niezbyt przyzwyczajony do spania w obcym miejscu, w szczególności na obcej kanapie. Tak więc kiedy z powrotem znalazłem się w swoim akademiku, po cichu licząc, że nie zastanę w swoim pokoju nikogo, odetchnąłem z ulgą, ponieważ rzeczywiście tak było. A po moim chłopaku nie było śladu.
Pierwszą moją reakcją był uścisk w żołądku, ponieważ fakt, że Niall tak po prostu wyszedł i wrócił do Birmingham sprawił, że zrobiło mi się ogromnie przykro. Nie zadzwonił, nawet nie próbował. Nie napisał. Nie spróbował tego wyjaśnić. Ale to nadal mój chłopak, którego kocham. I sam nie wiem dlaczego poczułem się dziwnie, wypowiadając te słowa w swojej głowie.
Ale, mimo wszystko, postanowiłem odezwać się jako pierwszy i przeprosić. Nie mogłem dopuścić do tego, aby z takiego głupiego powodu utworzył się między nami mur, który zacznie nas od siebie oddalać. Oczywiście nie zamierzałem wspominać mu o nocy spędzonej u Louisa, nie dlatego, ponieważ Louis tutaj był, ale już samo to brzmi dwuznacznie, a Niall mógłby to właśnie tak odebrać i nie dałby mi nawet szans na wyjaśnienia.
- Co?
- Przepraszam – było pierwszym, co powiedziałem do słuchawki. – Byłem zły, ale wcale nie o to, po prostu miałem nadzieję, że zostaniesz na noc i w ten sposób spędzimy ze sobą więcej czasu.
- Wczoraj idealnie to pokazałeś – burknął, a ja zacisnąłem szczęki, aby nie wyprowadziło mnie to z równowagi. Niall tym razem robił aferę o byle co, ponieważ to oczywiste, że nie chodziło mi tylko o jedno. Sam tak naprawdę nigdy tego nie robiłem, oprócz jednego razu z Louisem, ale to i tak było dawno.
- Przestań, proszę... – westchnąłem, chcąc po prostu odpocząć. – Przepraszam, naprawdę. Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też – odpowiedział po chwili ciszy, a ja zauważyłem, że jego głos złagodniał. – Już okej.
- Okej – uśmiechnąłem się w końcu, a w duchu odetchnąłem z ulgą, że mamy to już za sobą.
- Ale nie mogę z Tobą teraz rozmawiać.
- Och... – kąciki moich ust opadły w dół, po usłyszeniu słów chłopaka.
- Muszę się uczyć, całą niedzielę mam zajętą.
- Rozumiem.
Przegryzłem dolną wargę, nie wiedząc, czy powinienem powiedzieć coś więcej. Tak, Niall najwidoczniej nie był zły, ale może urażony i potrzebował przestrzeni, którą byłem skłonny mu dać, jeśli tylko by tego potrzebował. A najwidoczniej potrzebował, szczególnie z wpływem wydarzeń z wczorajszego dnia.
- Cześć. Powodzenia w nauce.
- Dziękuję, do usłyszenia – rozłączył się jako pierwszy. Westchnąłem i rzuciłem się na łóżko, mając chwilę dla siebie, którą postanowiłem wykorzystać na odpoczynek. Odpoczynek od Nialla, od Louisa i od wszystkiego innego, również od nauki, ponieważ nie miałem nawet siły wstać i wziąć do ręki notatek.
CZYTASZ
Thousand Years (Larry Stylinson)
FanfictionKontynuacja Afire Love i I’m a Mess. Opis: Podobno przeznaczenie nie istnieje. Nawet jeśli tak jest, i jeśli tak uważał, to nie ukrywał, że tęsknił każdego dnia i miał nadzieję, że przeznaczenie sprawi, że w końcu nadejdzie ten dzień. Ale co zrobi...