Prolog

289 21 5
                                    

Kiedyś... Kiedyś była tylko Nicość. Nicość była początkiem, a jednocześnie końcem.

W końcu jednak zaczęła czuć się samotna. Jej smutek zrodził cztery twory: czwórkę dzieci różniące się od siebie, jednak powiązane ze sobą i niemogące istnieć bez siebie. Każde dostało od niej inne elementy do ochrony: cztery żywioły.

Przez cały czas dzieci opiekowały się swoim żywiołem i dbały, by dawały jak najwięcej dobrego.

Zaczęły tworzyć własne miejsca - inne planety, układy, galaktyki. Najbardziej jednak były powiązane z Fewax, pierwszą planetą, którą kiedykolwiek stworzyły. To tam dały początek Życiu i nowej rasie humanoidalnych istot.
Istoty nie miały nazwy, więc zaczęły same siebie nazywać Liberos Elementorum - Dziećmi Żywiołów, gdyż każdy z nich był w stanie w ograniczonym stopniu kontrolować jeden z nich: czy to zapalać płomyki, tworzyć lekkie wiry wodne, pomagać rosnąć roślinom, kontrolować podmuchy wiatru.

Niestety, wraz z pojawieniem się Życia powstał Czas. Czas płynął, a wraz z nim zawsze przemijało Życie. Jego koniec został nazwany Śmiercią. Liberosi z upływem lat gasli. Stało się to rzeczą naturalną, lecz nie powinna ona dotyczyć samych Strażników - nieśmiertelnych dzieci Nicości.

Jednak pewnego dnia oni też zaczęli umierać. Czuli to. Życie, Czas i Śmierć były bezradne, jakby to inna, obca siła wysysała z nich esencję i siłę. Wraz z nimi słabły Żywioły - a to wiązało się z życiem, czasem i śmiercią. Lecz nie mowa tu o nieśmiertelnych, tylko Liberosach. Ich magia słabła, świat umierał.

Bezradna Nicość w akcie desperacji wpadła na pomysł. Za ich zgodą zamknęła energię życiową swoich dzieci w czterech kamieniach - rubinie, szmaragdzie, krysztale i ametyście. Ogień, Ziemia, Woda i Powietrze miały żyć tak długo, póki ich energia była zamknięta wewnątrz kamieni.
Wraz z odejściem Żywiołów, na Fewaxie nastał niepokój. Liberosi posiadający zdolność kontroli poszczególnych żywiołów nastawiali się przeciw sobie, wszczynali walki.

Sytuacja była beznadziejna. Nicości pozostało tylko jedno wyjście - najlepsze, a zarazem najgorsze. Wszystkie rody zostały rozdzielone, umieszczone w osobnych światach i ograniczyła liczbę i siłę posiadaczy mocy. Kamienie, w których była zamknięta esencja jej dzieci, zostawiła w ich rodzimym Fewaxie.
Jednak Liberosi nie byli w stanie przetrwać w nowym świecie bez swoich zdolności. Nicość ulitowała się nad nimi, gdyż wiedziała, że byli umiłowanym gatunkiem jej dzieci. Wraz z Czasem uzgodniła, że raz na sto lat każdy ród otrzyma Liberosa jak sprzed wieków: władającego żywiołem, silniejszego niż jego poprzednicy, a po śmierci jego energia miała trafiać do poszczególnych kamieni z nadzieją, że jej dzieci odzyskają siłę na tyle, by móc żyć w ich pierwotnych ciałach.

Było to jasne: albo powrócą razem, albo żaden. Lecz nie chodziło tylko o sprawiedliwość... Gdyby chociaż jeden nie powrócił, reszta zniknęłaby na zawsze. Byli połączeni. Połączeni jak niegdyś samozwańczy Liberos Elementorum. Byli razem, choćby niewiadomo co. Na dobre i złe. Byli Żywiołami. Razem byli niepokonani.
Co jeśli jednak... Jednego z nich by zabrakło?

Eye of the Dark [Karlnap]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz