XIX

102 13 26
                                    

Karl i SapNap cofnęli się o krok. Usta demona rozwarły się w przerażającym uśmiechu. SapNap jedną rękę trzymał swój przymocowany do pasa miecz, a drugą wsunął w dłoń Karla, by czuć się bezpieczniej.

- Nie ma opcji, że wyjdziecie stąd żywi - zaśmiał się potwór. - Bo będziecie jeść te muffinki do śmierci! Tym razem wyszły mi wyjątkowo dobrze! - krzyknął, wyrzucając ręce do góry. Obok niego zmaterializowała się tacka z kilkoma babeczkami. - Jaki smak chcecie? Mam czekoladowy, naturalny, lodowy, szlamowy...

Dwójka przyjaciół stała w osłupieniu, gdy demon wymieniał kolejne smaki swoich babeczek. Nie tego się spodziewali.

- A, właśnie - istotą zrobiła przerwę na oddech. - Jestem Bad. A wy?

SapNap pierwszy doszedł do głosu.

- Mów mi SapNap. A to jest Karl - gdy zdał sobie sprawę, że wciąż trzymali się za ręce, chrząknął i puścił dłoń chłopaka.

- Miło mi was poznać! To jak, jakie babeczki chcecie? - dopytywał Bad, podchodząc do nich z uśmiechem na ustach. Zdjął kaptur, a wtedy zaczął się zmieniać: skóra zbladła, stając się kremowa, nie licząc obszaru wokół lewego oka - tam pozostała czarna. Jego włosy, ku ich zaskoczeniu, były całkiem jasne, a oczy zmieniły się w jasnozielone. Na nosie miał czerwone okulary.

- Ja poproszę... - SapNap zastanowił się chwilę - tą pomarańczową.

- Jasne! - Bad podał muffinkę, nie zwracając uwagi na to, że Nick nadal patrzył na niego nieufnie. - A ty, Karl?

- Podziękuję. Ej, Bad, mam pytanie. Czy ty... Jesteś tutaj jedynym Liberosem? Jak ty to zrobiłeś, w sensie tą przemianę?

- To były dwa pytania - zauważył, ale nie powiedział tego złośliwie. - Odpowiadając na pierwsze, to nie jestem do końca Liberosem. Długa historia. Jestem mieszańcem. W moją matkę wszedł demon. Dosłownie i w przenośni. Wolę nie znać szczegółów - wzdrygnął się. - A co do drugiego, to jest dla mnie naturalne. Ta część liberoska i ta demoniczna. Potrafię zmieniać postać, co jest przydatne, gdy muszę piec muffinki - wzruszył ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

Karl miał ochotę dopytać, o co chodzi z tym wejściem demona w jego matkę, bo brzmiało to dość dwuznacznie, ale Bad sam powiedział, że woli nie znać szczegółów. Tutaj akurat mu się nie dziwił.

Druga sprawa, której dowiedział się drogą dedukcji: muszą być tutaj inni. Przecież Bad musiał mieć miejsce, by piec muffinki i komu je rozdawać.

- Hej, Bad, mam pytanko. Kolejne - uśmiechnął się, by zamaskować zdenerwowanie. - Gdzie mieszkasz?

Miłośnik Muffinek przyjrzał mu się. Jego oczy na chwilę rozbłysły bielą, ale zaraz powróciły do dawnego odcieniu. Bad odwzajemnił uśmiech.

- W domu. Nasza wioska nie jest zbyt duża, ale jest dość znana. Rzadko kiedy wychodzimy za mury... No, chyba że w ekstremalnych przypadkach.

- Ekstremalne przypadki?... - SapNap zerknął na niego zdziwiony.

- Tak. Czasami woda wyrywa się spod kontroli. Czasem muszę rozdać muffinki. Czasem, tak jak teraz, musiałem nazbierać jakiejś trawki - zmarszczył nos, a Nick powstrzymał się od komentarza co do tego ostatniego. Coś czuł, że Bad i Quackity dogadaliby się świetnie.

Bad na dowód swoich poprzednich słów wyjął z kieszeni woreczek, a w środku było pełno rozdrobnionych liści.

- Są to jakieś roślinki lecznicze. Ta akurat jest na zakażenia - wyjaśnił Bad, chowając sakiewkę. Odwrócił się w stronę Karla i Nicka. - No, w każdym razie... Chyba możecie pójść ze mną. Nie widzę, byście mieli jakieś złe plany - powiedział, ale chyba nie zdał sobie sprawy, że jego oczy znowu na chwilę stały się białe, gdy spojrzał na nich. A konkretniej na miejsce, w których były ich wisiorki.

Eye of the Dark [Karlnap]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz