Rozdział XXI

18 5 10
                                    

Theresa postąpiła słusznie z tym, czego zażyczył sobie William. Wczesnym rankiem załatwiła sprawy związane z drzwiami i dziurą w ścianie w podanych przez Levingstone'a miejscach, powołując się na jego nazwisko i kartkę z podpisem.

Patrzyli na nią podejrzliwie, ale też z uznaniem. W końcu William nie rozdawał remontów jakby to były cukierki.

Teraz wchodziła po schodach, żeby przybyć na spotkanie, które zwołał, ku zaskoczeniu wszystkich, Anthony. Przed drzwiami spotkała go nawet, więc weszli razem.

William leżał na podłodze krzyżem, a Crispin siedział w fotelu, paląc cygaro i opierając laskę o swoje kolana. Podniósł się jednak od razu, jak tylko zobaczył Tessę, żeby zamknąć ją w uścisku i sprawdzić, czy nie jest ranna.

Więc to były te ludzkie odruchy, których tak potrzebowała. Przemknęło przez myśli Willa, kiedy obserwował wszystko z paneli.

— Co tu się dzieje? — zapytała w końcu, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego William udaje zakonnika.

— Pokutuję. — odparł tylko.

— Nie pytajcie — Crispin machinalnie machnął dłonią i wrócił na swoje miejsce. — Anthony, wytłumacz nam, co nas tutaj sprowadza. — zachęcił go.

— Wiedzieliście, że posiadłość księcia jest... jakby to nazwać, panuje tam plaga Skażonych? — wszyscy zmarszczyli czoła.

— Byłem tam wczoraj w nocy, nic nie zauważyłem. — wymamrotał Will.

— Po co tam byłeś? — zainteresował się Vicoletti.

— Otóż, Tessa została napadnięta przez Daniela, który tak na marginesie został przemieniony w Skażonego, na zlecenie Victora. Zdążyłem go złapać, zanim wszedł do środka i zabić. — wyjaśnił, a zielone tęczówki Crispina stały się wydatniejsze przy zmniejszonych źrenicach.

— Zabiłeś jej narzeczonego?! — niemal krzyknął.

— Byłego. — podniósł się z podłogi, otrzepał ubrania i poprawił włosy.

— To nieistotne, jak mogłeś... — ukrył twarz w dłoniach.

— I tak potraktowałem go ulgowo. Miał ładną śmierć, choć niegodną. Powinienem go pociąć na kawałki i dać kotu Tessy do zjedzenia.

— Winston by tego nie tknął — wtrąciła wampirzyca. — Gdyby go nie zabił, Moriatti wiedziałby, gdzie mieszkam. Z jakiegoś powodu coś do mnie ma, więc nie jestem teraz bezpieczna — sprostowała. — Ale wracajmy do tematu. — przeniosła wzrok na Anthony'ego.

— Podobno James trzyma jakiegoś wampira, który jest odporny na osik. Konkretniej kobietę. — wszyscy wymienili spojrzenia.

— Skąd ty to wiesz? — zdziwiła się Theresa. Miała dzisiaj na sobie lekką sukienkę z uwagi na anomalię pogodową. Był po prostu ciepły dzień, chociaż nie powinien, bo o tej porze roku w Londynie temperatura osiągała nie więcej, niż dwanaście stopni Celsjusza.

— Na Jezuska! — Will klasnął w dłonie, uśmiechając się przebiegle. — Znowu poszedłeś na zwiady sam. O, nawet ktoś się do ciebie zalecał.

— Nikt się do mnie nie zalecał — westchnął Tony. — Ta wampirzyca musi być kimś konkretnym. Szukała księcia, więc to istotny fakt. Odporna na osik! — powtórzył.

— Trzeba ją wyciągnąć stamtąd — powiedział Crispin. — To trochę misja samobójcza, ale znam tę posiadłość, więc pójdę.

— Idę z tobą — zawtórowała mu Theresa, ale w odpowiedzi dostała karcące spojrzenie Williama.

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz