Rozdział XXII

17 5 12
                                    

Eran nie miał kompletnie pojęcia, co robi, ale pomylenie go z ogrodnikiem znacznie ułatwiło sprawę. Nie mógł też uwierzyć, że pokojówki dały się nabrać na to, że kwiaty, które losowo wyrwał z ogrodu, są dla panny Martin, jak ją nazwały.

Odetchnął z ulgą słysząc w oddali znajomy stukot laski. Crispin specjalnie dał mu znać, że jest tuż za nim.

— Zastukasz? — poprosiła jedna z dziewczyn, patrząc na drugą. Zrobiła to z jakąś niewytłumaczalną niechęcią, a kiedy rozległo się naburmuszone proszę, cała trójka weszła do środka.

Eran niewiele myśląc zamknął za sobą drzwi. Pokojówki spojrzały na niego pytająco, ale on tylko odłożył skrzynkę na podłogę, niezbyt delikatnie.

— Nie zamawiałam ogrodnika. — prychnęła wampirzyca, kuląc się na ogromny łóżku. Eran zauważył, że jest do niego przykuta.

Eran pomyślał wtedy, że jest śliczna. I bardzo młodo została przemieniona. Miała ciemne brązowe włosy, rozpuszczone na ramiona, a ubrana była tylko w cienką koszulę nocną.

— Księciu powiedzcie, żeby się wypchał tym żarciem. Nic od niego nie tknę.

— Ale panienko, musisz jeść... — próbowała jedna.

— Dobra, nie mam czasu na teatrzyk — Eran zrzucił z siebie czapkę. — Sorry, dziewczyny. — rzucił im przepraszający uśmiech i uderzył o ziemię kulką od Crispina.

Rzeczywiście była bardzo głośno. Piszczało mu w uszach, ale przynajmniej pokojówki zajęły się czymś innym, niż tym, co się działo.

Drzwi otworzyły się z impetem. Stanęli w nich Crispin i Anthony. Oboje starali się szybko analizować sytuację.

— Kim wy, do diabła, jesteście?! — wrzasnęła dziewczyna, odsuwając się, kiedy Crispin się do niej zbliżył.

— Nie krzycz. — polecił jej, a kiedy na nią spojrzał i jednym ruchem laski uderzył w kajdanki, rozwalając je, poczuła coś dziwnego. Że powinna mu zaufać.

— Wyjdziemy piwnicą, wybiłem wszystkich skażonych. — zawiadomił Anthony. Crispin zdjął z siebie płaszcz i okrył nim wampirzycę, a tuż po tym cała czwórka pędziła za Anthony'm.

— Jakim cudem książę nic nie zauważył? — zapytał Eran w biegu.

— Rackford nam pomógł — odparł pospiesznie Crispin. — Jak się nazywasz? — zapytał w końcu. Nie zdawała sobie sprawy, że cały czas ciągnie ją za nadgarstek.

— Celine. Celine Martin. — potrząsnęła głową. Nie rozumiała, co się właściwie dzieje i dlaczego ją ratują.

— Jesteś odporna na osik?

— Niestety. — żachnęła się.

— Czy ty nie mówiłeś, że ich wybiłeś?! — przeraził się Eran, kiedy horda skażonych biegła wprost na nich.

— One się mnożną na potęgę, nie wiedziałeś? — zaśmiał się. — Masz trochę żywego treningu, młody. — wyjął zza pasa dwa sztylety i rzucił się na pierwszą trójkę, którą pokonał bez najmniejszego problemu.

Eran poczuł, że to jest okazja, żeby się porządnie wykazać, dlatego wykorzystał wszystkie nauki, jakie nabył do tej pory. Crispin czuł dumę widząc, że chłopak radzi sobie z każdym skażonym świetnie.

Sam natomiast jedna ręką osłaniał Celine, drugą wymachiwał laską, żeby torować im drogę.

— No zdechnij w końcu. — młody wampir próbował dobić potępionego, ale kiedy ten się nie poddawał, oderwał mu głowę. Celine pisnęła przerażona tym widokiem, ale nikt się tym nie przejął.

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz