Rozdział XVII

18 6 17
                                    

Robiło się już bardzo późno, kiedy Eran stwierdził, że powinien się zbierać. Normalnie zrobiłby to już dawno temu, ale dzięki treningom nie zdobył przyjaciół, a Adeline zdążył polubić na tyle, że jej towarzystwo poprawiało mu humor.

Przeciągnął się na niewygodnym krześle, zwracając na siebie uwagę rudowłosej.

— Już idziesz? — podniosła na niego wzrok. Ostatnią godzinę spędziłam z nosem w kronice.

— Muszę. — skinął brodą na zegar, który wskazywał prawie północ.

— Matko kochana — zdziwiła się. — Jakim cudem tata nie przyszedł mnie pogonić... — zmarszczyła czoło. Zapadła krótka cisza, którą przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Eran szybko odczytał jej treść i się zaśmiał.

— A to ci dopiero — zaczął. — W życiu nie przypuszczałem, że będę musiał szukać Willa.

— Co? — wybełkotała zdumiona.

— Tessa i William gdzieś zniknęli. Wyszli dwie godziny temu z bankietu i rozpłynęli się w powietrzu, według Crispina. Muszę im pomóc — sprostował. Podniósł się z miejsca i rzucił ostatnie spojrzenie na dziewczynę. — Uważaj na siebie.

— Ty też — odpowiedziała niemal natychmiast. — Szkoda by było zmieniać trenera. — uśmiechnęła się czule. Zasalutował jej i zniknął w ciemnościach Londynu.

Chociaż doskonale wiedziała, że jest wampirem i tak jej serce drżało ze strachu. Za bardzo go polubiła, żeby mógł zginąć.


* * *


Theresa nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Przeszywał ją ból głowy i zbyt intensywnie czuła zapach alkoholu, lawendy, dębu oraz popiołu i mieszanki jakichś ziół. Kręciło ją w nosie coś jeszcze i słyszała czyjś oddech.

Chciała podnieść dłoń, jednak zatrzymała ją w miejscu, słysząc:

— Nie dotykaj. Woda święcona — głos William trochę ją uspokoił, jednak wciąż nie wiedziała, co się stało. Leżeli ramię w ramię, a ich nadgarstki były przykute do siebie kajdankami. — Jesteśmy w trumnie. — sprostował.

— Słucham? — szeptała, chociaż nie wiedziała dlaczego.

— W dodatku przysypani ziemią — kontynuował. — Obudziłem się, jak nas wieźli, ale udawałem, że jestem nieprzytomny. Wybacz, nie miałem siły ich powstrzymać, bo... nie spałem odkąd od ciebie wyszedłem, nie jadłem i...

— Jesteś pijany — dokończyła za niego. — Jesteśmy zamknięci w trumnie. Pod ziemią. Umrę. — zaczynała panikować.

— Przeżywasz — stwierdził. — Najwyżej trochę uschniemy. Znajdą nas.

— Ty uschniesz. Jestem półwampirem, William. Potrzebuję jedzenia. — przypomniała mu. Oczywiście, że o tym pamiętał, ale i tak te słowa uderzyły w niego niczym cios wymierzony w policzek.

— W ostateczności będziesz pić moją krew. — odpowiedział. Wiedziała doskonale, z czym to by się wiązało, więc to była ostatnia rzecz, jaką chciałaby poczynić.

Gdyby wypiła jego krew, złączyłaby ich pewnego rodzaju więź, a tego wolała uniknąć.

— Jak niby nas znajdą? — miała ochotę się rozpłakać. Nie tak wyobrażała sobie swoją śmierć.

— Po smrodzie gorzelni — powiedział z triumfem. — Po drodze rozlewałem trochę whisky, a jest tak dobra i droga, że... Crispin na pewno pozna jej zapach. Zachowam dla siebie ból, że musiałem ją wylać. — westchnął. Theresa roześmiała się, łącząc w tym rozbawienie i obawę.

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz