Rozdział 10

142 6 4
                                    


Tommy pov.





Po południu, zgodnie z tym, co mówił lekarz, do szpitala przyjechała policja. Sophie czuła się już na siłach na tyle, żeby móc z nimi porozmawiać.

Do sali weszło dwóch policjantów. Pomogłem Sophie podnieść się do pozycji siedzącej i razem z Willem i Luke'em na wózku, odsunęliśmy się trochę w tył.

Plc1: Dzień dobry Panno Gold. Jak się Pani czuje? - zapytał jeden z nich, patrząc na dziewczynę.

Sph: Lepiej - odpowiedziała, patrząc na niego.

Plc2: Ma Pani może jakieś podejrzenia, co do tego, kto mógł dosypać Pani te narkotyki?

Sph: N-nie. Raczej nie mam żadnych wrogów, a nawet jeśli, to nie pamiętam, żebym u kogoś nagrabiła sobie na tyle mocno, żeby ktoś próbował mnie zabić.

Plc1: Jest Pani pewna?

W odpowiedzi, pokiwała twierdząco głową. Policjanci spojrzeli na nas, po czym jeden z nich, ruchem dłoni pokazał nam, żebyśmy wyszli z nimi na korytarz.

Wykonaliśmy polecenie i po chwili, jeden z funkcjonariuszy zapytał...

Plc1: A może wy wiecie, kto mógł jej to zrobić?

Popatrzyłem na Willa i Luke'a, którzy pokiwali przecząco głowami.

Plc2: Na pewno nie miała z kimś na pieńku?

W: Sophie? Z kimś na pieńku? To najspokojniejsza osoba, jaką tylko znam. Trzeba być naprawdę geniuszem, żeby wyprowadzić ją z równowagi.

Tm: Tylko my dwoje zwykle dopiekaliśmy sobie nawzajem, ale się pogodziliśmy. Ale nawet za tamtych czasów, nigdy nie posunąłbym się do tego, żeby zrobić jej coś takiego.

Plc2: Jest Pan w stu procentach pewien? - policjant spojrzał na mnie podejrzliwie.

Tm: Tak. Jestem pewien. Przecież nie próbowałbym wyeliminować mojej partnerki.

Pierwszy policjant położył dłoń na ramieniu kolegi, przez co ten, odpuścił. Popatrzyłem na Willa, w którego oczach, było wyraźne zmartwienie.

Tm: A ty Will? Nie naraziłeś się komuś ostatnio? Może ktoś próbuje cię nastraszyć.

W: Gdybym komuś zaszedł za skórę, aż tak bardzo, że próbowałby zabić mi siostrę, chyba wiedziałbym, że mam z kimś porachunki i sam bym to załatwił.

Popatrzyłem na Luke'a, siedzącego na wózku inwalidzkim. On jedynie uniósł zdrową rękę do góry, w geście kapitulacji.

Lk: Na mnie nawet nie patrzcie. Nie zrobiłbym krzywdy przyjaciółce i najlepszej partnerce. Te mistrzostwa, to jej marzenie. Nawet, jeśli nie mogę wziąć w nich udziału, nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby jej to niszczyć.

Ciężko westchnąłem. Nie miałem już kompletnie pomysłu na to, kto mógł go zrobić.

Plc1: W takim razie, kto?

Wszyscy wzruszyli ramionami w geście niewiedzy, ale wtedy...

Drk: J-ja wiem - zza ściany wyłonił się ... Drake?

Oczy zabłysły mi ze złości. Myślałem, że zaraz rozszarpię go na strzępy.

Tm: TY?! - już miałem do niego podbiec i łapiąc go za gardło, przyszpilć go do ściany, ale Will, w ostatniej chwili, złapał mnie za ramiona, zatrzymując mnie.

Musieli mu w tym pomóc policjanci, bo za bardzo się wyrywałem.

W: Tommy. Spokojnie. Pozwól mu mówić.

Shared passion (TommyInnit x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz