Rozdział 2

177 7 7
                                    


Sophie pov.





Spokojny sen przerwało mi coś mokrego na mojej twarzy. Obudziłam się gwałtownie. Moja twarz i włosy, były mokre od wody, a tuż nade mną stał, śmiejący się jak opętany, Tommy, z plastikowym wiaderkiem w rękach.

Teraz chłop to sobie nagrabił...

Sph: TY PIEPRZONY DUPKU! - krzyknęłam wściekła, zrywając się z łóżka, gotowa by zamordować tego gnoja.

Blondyn wybiegł z mojego pokoju, a jego śmiech nieco ucichł. Jednak wciąż cicho chichotał pod nosem, kiedy zbiegał po schodach i biegł prosto do kuchni, chowając się za moim bratem.

W: Co się dzieje? - zapytał Will, gdy wbiegłam do kuchni, z żądzą mordu w oczach.

Sph: TEN DEBIL, NIE DOŚĆ, ŻE WSZEDŁ DO MOJEGO POKOJU, MIMO WYRAŹNEGO ZAKAZU, TO JESZCZE OBUDZIŁ MNIE, WYLEWAJĄC NA MNIE WIADRO WODY! - krzyknęłam, starając się jakoś wyminąć brata, za którym stał blondyn.

Will złapał mnie za ramiona, uniemożliwiając mi rozszarpanie Tommy'ego na strzępy.

W: Uspokój się - powiedział spokojnym głosem, a ja, nie chcąc wyprowadzać go z równowagi, wzięłam kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić.

Brat podał mi niewielki ręcznik, żebym mogła wytrzeć twarz i włosy. Gdy byłam już w miarę sucha, starszy obrócił się w stronę młodszego i spojrzał na niego surowym spojrzeniem.

W: Prosiłem cię, żebyś DELIKATNIE ją obudził, a nie żebyś topił ją we śnie.

Uśmiech zszedł blondynowi z twarzy. Spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę. Zupełnie tak, jakby mój brat był jedyną osobą, która potrafiła przemówić mu do rozsądku.

W: Przeproś ją i nie było tematu.

Chłopak spojrzał na mnie i po dłuższej chwili, wykrztusił od niechcenia...

Tm: Przepraszam.

Wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą, po dłuższej chwili, przyjęłam. Will zabrał Tommy'emu wiaderko, żeby go nie kusiło, po czym wszyscy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść śniadanie.

Atmosfera w pomieszczeniu, mimo wszystko, była napięta. Dalej byłam zła na chłopaka, za ten mało śmieszny żart. Nawet Will to wyczuł. Pare razy zbierał się w sobie, żeby zacząć rozmowę, ale za każdym razem, rezygnował. W ciszy zjedliśmy śniadanie, po czym pomogłam bratu w pozmywaniu naczyń.

W: Bądź gotowa do wyjścia na lodowisko o 11:10 - powiedział, podając mi umyty talerz.

Sph: Ale trening mam dopiero o 14:00. To o wiele za wcześnie.

W: Tommy i ja, też idziemy pojeździć.

Gdy to usłyszałam, talerz, który trzymałam, wypadł mi z rąk i rozbił się z hukiem o podłogę. Tommy, który cały czas siedział przy stole, nie wydawał się być zaskoczony.

Sph: Co proszę? - zapytałam z niedowierzaniem.

Tm: A co? Uszu nie masz, że nie słyszałaś? My też idziemy pojeździć.

Sph: Że Will, to rozumiem. Ale ... ty?!

Tm: Ja - powiedział, posyłając mi ten wredny uśmieszek.

Popatrzyłam na brata, który zamiatał potłuczony talerz z podłogi. Myślałam, że coś powie, ale on jedynie wzruszył ramionami.

W: Lodowisko otwarte jest dla wszystkich. Tommy też ma prawo do jazdy.

Spojrzałam na blondyna, który dalej wrednie szczerzył się w moją stronę. Marszcząc niezadowolona brwi, pokazałam mu środkowy palec i wróciłam do pomocy Willowi w sprzątaniu.














Shared passion (TommyInnit x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz