Podnoszę karton z płytami Aerosmith i prawie wpadam na Ryana niosącego inne. Siedzę tu od rana, a kawa skończyła się już dwa dni temu. Nikt z nas nie funkcjonuje.
- Możesz przestać na mnie lecieć? - Ross zwinnie mnie wymija, a ja chwilę zastawiam się nad sensem tych słów.
- Chłopaki skończcie już układać ten rock, bo mamy jeszcze z pięć gatunków muzycznych na magazynie! - usłyszałem krzyk wujka z zaplecza. Przyznałem się rodzinie do sprzedaży płyt. Teraz gdy byłem "bohaterem" miałem traktowanie ulgowe, a naprawdę miałem dość sekretów.
Mój najlepszy przyjaciel położył karton koło kaloryfera i rozpakowywał płyty równo i alfabatycznie.
- Nadal twierdzę, że dobrze zrobiłeś mówiąc o tych płytach, ale nie podoba mi się harowanie tutaj. Wcale nie jestem tani, więc przestańcie mnie brać za tanią siłę roboczą - płyta z hukiem trafiła na szafkę i na chwilę oby dwoje wstrzymaliśmy oddech - No super kolejna złamana w tym tygodniu.
- PRZYPOMINAM, ŻE JEST PONIEDZIAŁEK.
- Mam ci przypomnieć kto wrzucił cały karton winyli do wiadra z wodą do podłóg, bo się zamyślił o tym czym żywią się Biskupi?
- No, ale to jest ciekawe!
- Ciekawe to było płacenie za te płyty z moich alimentów
- Wcale nie. Z resztą lubisz tamten zespół i sam mówiłeś, że uznajesz to za prezent ode mnie.
- Ale narzekać mogę!
- właśnie nie możesz! Otwieramy za tydzień, a nadal tu wygląda jakby przeszło tędy stado Biskupów! - Wujek po nagłośnieniu sprawy Demy stał się zapalonym fanem wszystkiego co było związane z Banditos. Mało kiedy mówił coś bez nawiązań. W jego obsesji były jednak dobre rzeczy: zdecydował się ponownie otworzyć sklep i ja z Ryanem będziemy tu pracować. Albo już to robimy.
- A kupiłeś kawę? - krzyknąłem w trakcie szukania litery "M" na pułkach by postawić płytę Metallici.
- Nie zasłużyliście.
- On jest gorszy niż Sensei Wu - szepnął do mnie Ryan.
- Bardziej jak jakiś bezLloydowy Garmadon.
- Chyba bezmózgi.
- Może to synonim.
Płyt rosło na półce, aż w końcu na siłę udało mi się wcisnąć egzemplarz Mechanical Animals Mansona. Siadamy na podartych kartonach aktualnie robiących za dywan.
- Jak my mu powiemy, że mamy dzisiaj wyjść wcześniej? - zapytał Ryan w przerwie rozrywania kartonu na części pierwsze tak by potem trzeba było go zamiatać.
- Nadal nie wiem co wymyśliłeś, więc myślę, że wcale - strzelam z bąbelkowej folii, która chociaż próbowała zabezpieczyć płyty, ale było jej tak mało, że wątpię w jej użyteczność.
- Zaraz się dowiesz. Skoro ty mi dajesz prezenty w postaci zalanych płyt też ci muszę coś dać.
Patrzę na niego o dwie sekundy za długo, a w mojej głowie rozrasta się pytanie "czym sobie na niego zasłużyłem?".
Pewnie powiedziałbym coś. Coś bardzo pick me w stylu "dlaczego marnujesz się z tak okropną osobą jak ja", ale przerywa mi wujek.
- Wychodzę pilnujcie sklepu - drzwi się otwierają i dzwoni dzwonek, a gdy zamykają ponownie. Czekamyw milczeniu, aż ucichnie.
- Teraz? - pyta Ryan gdy dzwonek lekko odbija się od drzwi tak, że trzeba się wsłuchać by go usłyszeć.
- Teraz - odpowiadam i biegniemy do biurka w poszukiwaniu kolorowych karteczek i długopisu. Znajduję je po lewej stronie biurka i zapisuję szybko: "Musieliśmy iść na Bandito misję, wybacz". Szacunek wujka do Banditos to rzecz, którą można wykorzystać na wiele sposobów. Ryan mówi, że skoro już całe miasto ma go za jednego z nich powinniśmy mieć z tego korzyści. No i mamy.
CZYTASZ
Żółta Taśma 2 Blurryface [ZAKOŃCZONE]
FanfictionBanditos próbują zacząć od początku, ale jak skoro wszystkich męczą koszmary i wyrzuty sumienia? (Jeżeli myślałeś, że pierwsza część była chora, a autorka pisząc to nie miała kontaktu z rzeczywistością ta tylko cię w tym utwierdzi)