Rozdział 9 Josh

14 2 94
                                    

- Trzymaj się stary - przytuliłem Tylera na pożegnanie tak jak robią to przyjaciele - pamiętaj kiedy masz wysiąść - szepnąłem to tak, że stojący za nami rodzice nie mogli tego usłyszeć - Będzie mi ciebie brakować ten tydzień - To już powiedziałem głośniej, gdy odsunąłem się mrugnąłem.

- Tak mi też - powiedział tylko niszcząc tym moje epickie pożegnanie na niby. 

Teraz przyszła kolej na Jennę. Poszedłem trochę dalej, by dać im przestrzeń. 

- Patrz jacy oni słodcy Josh - zagadała Mama Tylera przyglądając się moim całującym się przyjaciołom - nie mogę się już doczekać ślubu - rozmarzyła się. Nie lubiłem myślenia o relacjach z wyprzedzeniem, ale tak Tyler i Jenna nadawali się na parę, która spędzi razem resztę życia. Czy ja i Debby też? Jeśli starczy nam szczęścia.

- Dobra jedźmy już! - krzyknął z samochodu jeden z braci Joseph. Wszyscy zajęli swoje miejsca chwilę potem na ulicy staliśmy już tylko ja i Jenna. 

- Szkoda, że nie mają więcej miejsc i tak jadą w tą samą stronę - zagadałem wyciągając z krzaków mój bagaż - nie widzi mi się podróż autobusem.

- Myślałam o tym, ale mają zawalony bagażnik. Nie dałoby się wcisnąć - zarzuciła plecak na plecy i poprawiła swoje blond włosy.

- Chcesz powiedzieć, że w innym wypadku jechałabyś trzy godziny w bagażniku?

W odpowiedzi się tylko uśmiechnęła. 

- Dobra nie było pytania. Jak dobrze, że ja tu dowodzę. 

"Jak dobrze, że ja u dowodzę"

Tak, ale zostawiam Banditos. Chciałem im napisać dlaczego, ale nie chciałem rozmowy o tym, że znowu mnie nie będzie. Debby obiecała z nimi zostać. Wyjaśnić to tak by każdy mnie zrozumiał. Wiem, że będzie się starać, ale i tak mam wyrzuty sumienia.

- To się zbieraj dowódco. Mamy za dwadzieścia minut autobus, a jeszcze trochę do przejścia.

~~~

Jakiś mężczyzna obok mnie obrzydliwie ślinił się przez sen i momentami coś mamrotał o jakieś Susan, a konkretnie by go nie zostawiała. Nie wiedziałem czy się bardziej go brzydziłem czy było mi go żal, więc po prostu to nagrałem jako jedno z pierwszych ujęć naszej wielkiej przygody poszukiwania Nedów. Myślałem, że jak zabiorę ze sobą kamerę poczuję się jakbym był na początku bycia Bandito i nagrywałem filmiki z Tylerem, ale to nie nadeszło. Zamiast tego poczułem jaki los jest dziwny. Minęło tyle i wróciłem do kamery. Koło życia.

Jenna siedziała dwa fotele przede mną. Panował tu taki tłok, że nie mogliśmy usiąść obok siebie. 

Nie chciałem używać telefonu, by nie rozładować go, bo mógł się przydać później. Nie mogłem patrzeć w okno, bo siedzący obok mnie mężczyzna skutecznie je zasłaniał no i trochę nie chciałem patrzeć w jego stronę. W końcu skończyłem myśląc o Banditos. Przydali by się na tej misji.

Ray by prowadził. Petekey... zrobiliby coś dziwnego, ale pomocnego.

Ale nie mogliśmy iść w tyle osób. Dema mogłaby nas zauważyć. Przez tą głupią organizację znowu musimy się dzielić. Czy to zawsze jest konieczne?

- Susan! Nie proszę! Kto zrobi wigilię w tym roku jak nie ty?! - mężczyzna otworzył oczy głośno przeklął, a potem zaczął mnie przepraszać.

- Nie ma problemu - zacząłem, ale przerwał mi jakiś głos z tyłu autobusu. Wychyliłem się, by zobaczyć co się dzieje. Ostatecznie nie musiałem, bo przyczyna przyszła do mnie.

Żółta Taśma 2 Blurryface [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz