Wskoczyliśmy do Batmobilu. Vic wyglądał na zszokowanego. Odkąd dostaliśmy wiadomość od Jenny był dziwnie cichy, chociaż on zawsze jest cichszy ode mnie. Teraz jednak czułem jakieś napięcie.
- Powiedz mi w końcu o co chodzi. Jesteś zły, że już nie masz szansy zawieść nas tam gdzie chcesz?
Vic wskazał mi ręką, że mam iść za nim. Lepsze to zawsze niż milczenie. Weszliśmy do przedziału Batmana.
- Wiesz jak jechać? - zapytał go.
- Nie do końca, ale jak Andy naprawi mi GPS to jakoś dam radę - powiedział i czułem w jego głosie, że nie szczególnie się cieszy towarzystwem mojego chłopaka. Vic pewnie też to wiedział, więc złapałem go za rękę, by jakoś mu pomóc. Cokolwiek.
- Daj mi prowadzić. Od samego początku chciałem tam jechać. Znam drogę - tego się nie spodziewałem. Pytałem gdzie jedziemy, ale on nic nie mówił. Ewentualnie zbywał mnie drobnymi szczegółami.
- A co jeżeli to pułapka? - pytanie wydało się same z moich ust.
Batman popatrzył na nas poważnie po czym wzruszył ramionami.
- To bez znaczenia. Jak kazali nam tam jechać to pojedziemy - wychylił się za drzwi i krzyknął na tyły - Andy jak z tym GPSem?!
- Nie ma baterii! - usłyszeliśmy odpowiedź.
- Aaa... No dobra Vic to prowadź.
No nieźle.
____
- Koła Batmobilu kręcą się, kręcą się, kręcą się, koła Batmobilu kręcą się przez cały dzień! - śpiewam z tyłami i wiem, że Ryan już nas nienawidzi. Jon jest jak chorągiewka, bo najpierw śpiewał z nami, a teraz narzeka razem z Ryanem. Nie lubię ludzi bez własnego zdania.
- Ej, a myślicie, że dostaniemy super moce - pyta Batman, a my przestajemy śpiewać nie rozumiejąc - no, bo Jenna jakieś ma skoro rozwaliła cały las co nie? Chciałbym super moce skoro jestem Batmanem.
Gerard obrócił się na fotelu i dołączył do rozmowy.
- Super moce dla superbohaterów są przereklamowane. Killjoys byli spoko i bez tego.
- To Killjoys byli superbohaterami? - wypytał Batman za mnie. Jakoś nie zauważyłem.
- No jasne, że byli głupku - wtrącił się Frank - mieliśmy pistolety i fajne stroje. Planowaliśmy jeszcze zdobyć auto, ale nikt z nas nie ma prawa jazdy.
- Też nie mam - przyznał po prostu Batman. Chyba z tego powodu jesteśmy przestępcami. Na przykład taki Vic miał tylko kartę rowerową.
- E tam koła Batmobilu kręcą się to jest dobrze - zacytował piosenkę Pete. On ją wymyślił. Wcześniej Gerard napisał jakąś mroczną o zabijaniu Biskupów, ale uznaliśmy, że czyni nas złymi i nie może robić za soundtrack misji. Nie, że nie zabijemy biskupów jeśli będzie trzeba. Chyba o to chodzi prawda? Dlaczego my nigdy nic nie wiemy.
- Uwaga uwaga tu wasz kapitan. Mam kilka informacji - usłyszałem Vica przez walkie-talkie, które leżało na kolanach Patricka - jeśli spojrzycie w lewo zobaczycie makro. Jeśli spojrzelibyście na stan paliwa, a nie możecie tego zrobić wiedzielibyście, że już nigdzie nie pojedziemy no i jeszcze dodatkowo nie wiem, które auto jest Keonsa, a Blurry milczy. W skrócie słabo - w tym momencie zatrzymał się autobus - no właśnie o tym mówiłem.
Andy Black pobladł na twarzy.
- Przecież ojciec mnie zabiję jak zostawię jego autobus na środku drogi. DLACZEGO NIGDY NIE WPADŁEM NA POMYSŁ BY NAUCZYĆ SIĘ TO TANKOWAĆ?
- No zdecydowanie powinieneś wcześniej o tym pomyśleć - powiedział sassy Gerard.
Wszyscy zebraliśmy się na parkingu przed makro, a Batmobil majaczył daleko na drodze tworząc korek.
- Proponuję przejrzeć te auta co się da, a jak nic to nie da pójdziemy do makro i kupię każdemu butelkę soczku mandarynkowego i co tam jeszcze chcecie - przekazał Ryan.
Dwadzieścia jeden minut temu staliśmy znowu w tym samym miejscu, a wszystkie podejrzane szare ciężarówki okazywały się " bez Keonsowe ".
- No to idziemy do makro - westchnął Ryan.
- Czy my się właśnie poddajemy?! - krzyknąłem zły, że to wszystko na marne. Inni przyznawali mi rację, że coś jest nie halo.
- A co mamy innego zrobić? - zapytał - od zawsze myślałem, że Demą powinna zająć się policja, a nie banda dzieciaków - zrobił krok do przodu w kierunku makro, ale szybko się cofnął, gdy z piskiem opon przejechała przed nim czerwona ciężarówka z nadrukowaną reklamą pasty do zębów Demy. Przez wysoko umieszczoną szybę ciężko było rozpoznać kto prowadzi, ale nie miałem wątpliwości, że był to były woźny mojego liceum.
Odjechał.
- Cieszysz się, że już po wszystkim prawda? - zapytałem mijając Rossa. Musiałem się na kimś wyżyć, a jego postawa była dobrym pretekstem.
Wróciłem z połową Banditos do Batmobilu. Reszta poleciała do makro, bo Ryan ich kupił, albo po prostu byli głodni co doskonale rozumiem, bo sam bym coś zjadł.
- To naprawdę koniec - powiedział Vic - Blurry zniknął czuję to. Myślę, że on też chciał naszej wygranej. To głupie, ale po co miałby odchodzić teraz, gdy ma idealny pretekst, by mnie męczyć?
- Myślę, że już nigdy się nie dowiemy. Lepiej zacząć myśleć co dalej. Nam będzie łatwiej skoro nie jesteśmy z miasta i pewnie nasi rodzice mają się dobrze. Gorzej z resztą Banditos. Będzie trzeba znaleźć stopa do miasta i dowiedzieć się gdzie uciekli ich bliscy...
- Wiem, że po misji ze śmietnikiem lubisz planować, ale nie męcz swojej głowy poczekajmy na wszystkich.
- Ta, bo Ryan nagle wynajmie detektywów albo zapłaci Demie, by oddali nam miasto. Za bardzo polegliśmy na kimś kto nawet nie jest jednym z nas.
CZYTASZ
Żółta Taśma 2 Blurryface [ZAKOŃCZONE]
FanfictionBanditos próbują zacząć od początku, ale jak skoro wszystkich męczą koszmary i wyrzuty sumienia? (Jeżeli myślałeś, że pierwsza część była chora, a autorka pisząc to nie miała kontaktu z rzeczywistością ta tylko cię w tym utwierdzi)