- Nie ma to jak wrócić do Demy. Te puste korytarze z dziurami po neonach. Wszędzie stojące kartony. No super miejsce. Idealny ten remont zrobili. Taki przeprowadzka core - Mikey jak nigdy nic nagrywa live'a, więc to ja jestem zmuszony rozglądać się czy nikt nie idzie. Korytarz jest ciemny przez zdjęcie neonów, więc zmuszony jestem świecić latarką. Nie jestem szczególnie dobry w podróży w pół świetle, więc potykam się o stojące niedaleko kartony. Mikey jest wpatrzony w telefon, więc robi to samo. Pete poszedł z Andy'm i Joe co jest dziwne. Znaczy wszyscy się przyjaźnimy i ma prawo, ale naprawdę nie pamiętam kiedy widziałem jego i Mikey'go oddzielnie.
- Wszystko w porządku z tobą i Pete'em? - zapytałem nie mogąc uciszyć ciekawości. No i trochę się martwiłem.
Mikey spojrzał na mnie wzrokiem jakbym zabił mu psa. Spłoszony zrobiłem kilka kroków do przodu.
- Dobra koniec live'a jak mówiłem nic ciekawego tu nie ma. Same ściany - usłyszałem jak mówi do telefonu. Już byłem pewien, że coś jest nie tak - Zrobiliśmy sobie przerwę - oświadczył. Była to najdziwniejsza rzecz jaką słyszałem, a trzeba zaznaczyć, że cały rok szkolny spędziłem na walce z mrocznymi biskupami.
Przysnąłem, aby mnie dogonił.
- Ale jak to? Gdyby Pete chciał zrobić coś takiego powiedziałby mi. Z resztą on świata poza tobą nie widzi. To głupota.
- O to właśnie chodzi. Mówi, że przeze mnie nie jest w stanie skupić się na sobie - ruszył znowu korytarzem. Teraz i on świecił latarką, więc lepiej nam się szło.
- Może zrobi wam to dobrze? - odważyłem się powiedzieć.
- Jak ma być dobrze skoro ja nie wiem co bez niego mam robić! Chciałem pogadać z Frankiem to olał mnie dla Gerarda! Mój najlepszy przyjaciel!
- Wiesz aktualnie gadasz ze mną.
- Wiem co robię. Po prostu nagle przestałem wszystkich obchodzić. Idziemy walczyć z Demą możemy nie wyjść z tego cało, a on zarządza przerwę? Zawsze był taki głupi?
A ty taki samolubny?
- Pete po prostu czasami potrzebuje być sam. Nigdy nie był ekstrawertykiem. Gdy go poznałem ledwo się odzywał. Jak zabrałem go na imprezę nie wytrzymał tam pół godziny. Taki już jest no i jeszcze ta jego choroba...
- To Pete jest chory?! Cooo...
Nie no thanks Pete teraz muszę uświadamiać twojego chłopaka o twoim stanie zdrowia.
- Ma bipolara - wyplułem chcąc, by ta rozmowa się skończyła. Nie powinienem się mieszać w związek mojego najlepszego przyjaciela.
- MA DWIE OSOBOWOŚCI?!
- Nie krzycz, bo zlecą się biskupi. Jasne, że nie ma. Po prostu czasem jest zbyt aktywny, a czasem wcale. Myślę, że teraz będzie to drugie.
- Nie wierzę. Pokochałem chłopaka, który nie istnieje.
- Mikey to tak nie działa...
- Nic już nie mów - odbiegł korytarzem przed siebie. Nie oddalił się jednak na tyle bym musiał go gonić. Póki widziałem jego plecy wszystko było okej. Względnie.
- Emosy nie, że coś, ale za dziesięć godzin mam występ, więc może załatwimy to szybko? - usłyszałem Brendona z walkie-talkie.
- Jakby to zależało, w ogóle od nas - odpowiedział mu Pete. Chciałem mu powiedzieć o Mikey'im, ale nie mogłem tego zrobić w taki sposób.
- Hello there Banditos tu Josh - usłyszałem zniekształcony głos naszego dowódcy, który jednak nas nie porzucił - znaleźli nas Nickowie. Opiszcie gdzie jesteście to Jenna po was przyjdzie. Zna to miasto najlepiej.
Włączyłem nadawanie.
- Tu Patrick i Mikey. Idziemy jakimś długim korytarzem bez końca. Weszliśmy tu przez kawiarnię.
~~~
Wszyscy staliśmy w starym pokoju Jenny, który nie wyglądał jak miejsce, w którym by mieszkała. Właściwie był taki sam jak każdy. Jedynym szczegółem różniącym go był wiszący na oparciu krzesła czerwony płaszcz. Pewnie chodziła w nim jako córka biskupa. Okropne.
- Dobra wytłumaczymy wam w skrócie wszystko co się dzieje. Dema straciła większość mocy po naszym ostatnim przybyciu tutaj dlatego postanowili przenieść się do naszego miasta. Wiecie nowe miejsce nowa moc i jeszcze zemsta na nas. Dlatego zastaliśmy głównie puste ściany. Została tu garstka ludzi i może z trzech biskupów. To dobrze. Musimy tylko zakraść się do pokoju z neonami zagrać jeszcze raz jakąś piosenkę rozwalić neon i ziuum wygraliśmy.
- Tak po prostu ziuum? - Frank nie wyglądał na przekonanego.
- Haczykiem jest to, że możemy tego nie przeżyć - wytłumaczył Tyler.
- Super wchodzę w to! - krzyknął Mikey, a ja schowałem twarz w dłoniach.
Joseph zignorował go.
- Gdy to zrobimy Dema po prostu zniknie. Nie jest to zwykle miejsce, więc możemy zostać pochłonieni przez nicość. W najlepszym wypadku po prostu pojawimy się tam gdzie byliśmy wcześniej. Jeżeli ktoś z tego powodu chce zrezygnować może wrócić na powierzchnie.
Nikt nic nie powiedział. Jakoś odruchowo spojrzałem na Ryana jak właściwie większość pomieszczenia. Siedział na samym przodzie trzymając Brendona za rękę. To dziwne, że się zeszli.
- Wiecie misja samobójcza nie brzmi za spoko, więc normalnie to bym się zwinął, ale... Jeśli Brendon chce walczyć też będę.
Mikey prychnął. Działał mi na nerwy tak samo jak było mi go żal.
- No to lecimy rozwalić neon.
~~~
Kolejny raz popełniliśmy ten sam błąd. Nie wzięliśmy żadnej broni. Proste było, więc, że jak zastaliśmy dwudziestkę uzbrojonych mieszkańców Demy, którzy tylko czekali, aż ktoś będzie chciał rozwalić ich Bóstwo poddaliśmy się bez oporu. Siedzieliśmy, więc w tym samym lochu co ostatnio. Kellin wygrywał jakąś znaną piosenkę na prętach klatki, a mnie bolała od tego głowa. Dodatkowo brak snu dawał o sobie znak. Cóż nie wiedzieliśmy, że znalezienie wejścia do Demy równa się dostanie się do środka bez drogi powrotnej. Inaczej poszlibyśmy o normalnej godzinie.
Brendon przypomniał.
- Teraz zostało mi osiem godzin do występu.
Ostatecznie przypominał o sobie co godzinę.
- Została godzina do występu. Oświadczył, gdy przebudziłem się ze snu na brudnej podłodze. Było mi niebywale zimno przez brak kołdry i bolały mnie wszystkie kości.
- Więc zdążysz - usłyszałem dorosły głos, który znałem, ale nie mogłem nikomu przypisać. Podniosłem wzrok. Drzwi od celi otwierał... Keons.
CZYTASZ
Żółta Taśma 2 Blurryface [ZAKOŃCZONE]
FanfictionBanditos próbują zacząć od początku, ale jak skoro wszystkich męczą koszmary i wyrzuty sumienia? (Jeżeli myślałeś, że pierwsza część była chora, a autorka pisząc to nie miała kontaktu z rzeczywistością ta tylko cię w tym utwierdzi)