Miałem unikać cię, byś się skupił na swoim nowo odzyskanym chłopaku. Jednak ignorujesz i jego i mnie (o ile da się ignorować ignorującego) i naprawdę niczego nie rozumiem. Pokłóciliście się? Nie wiem. Może po prostu taki jest w związkach. Katy mówiła, że nie odchodził Dallona na krok. Może tak po prostu robił w szkole, a poza nią jest inny. Nie to nie pasuje. O co ci chodzi Brendon?
To i inne słowa zapisałem w wersji roboczej rozdziału losowej książki nudząc się w pracy, bo Brendon dzisiaj dostał niezrozumiałej energii, a nawet nie tknął swojej kawy. Musiałem pozbierać myśli, a ostatnio nie miałem siły na wiersze. Właściwie nie potrafiłem napisać czegoś sensownego, ale nie umiałem też nie pisać. Tak też dosłownie wylałem swoje myśli na papier i zupełnie mi to nie pomogło. Chciałem usunąć cały tekst backspace'em, ale zajmowało to za dużo czasu, więc w połowie zaznaczyłem wszystko i usunąłem. Bez wiedzy co dalej wpatrywałem się w biały ekran pozbawiony wcześniej napisanego tekstu. Chyba czas zrobić coś poniżej godności Ryana Rossa - posłuchać się taty. Nie zdążyłem zadzwonić do Mikey'go, bo ten sam zadzwonił, gdy tylko wyszedłem z wattpada. No tak w końcu wszystkie umysły są połączone.
- Ryan, Andy się pyta czy jak piecze się snicker-doodles* to czy trzeba je obracać?
- Co jak ty niby chcesz je obrócić?
- Ja nie chcę, bo jestem na misji, ale on jest w centrali i piecze
- Na Emo Boga zepsujecie te ciastka. Idę tam!
- Ale ty nie wiesz gdzie to jest...
- Znajdę was na snap mapie - i się rozłączyłem. Każdy pretekst, by wydostać się ze sklepu jest dobry. Może Brendon tak się zachowuje, bo chce bym poszedł, by miał dla siebie Dallona. W takim razie mu to ułatwię.
Nie wysiliłem się na to by cokolwiek powiedzieć. Po prostu poszedłem do drzwi i wyszedłem.
Wszedłem na Snapa i okazało się, że Mikey ma wyłączoną lokalizację. Włączoną miał jednak Vic, którego miałem na snapie z niewiadomych powodów. Skręciłem w tylko mapie znaną stronę.
___
- Opętało cię coś?! Własnego chłopaka bić, bo masz ze mną spinę?! Kim ty w ogóle jesteś?!"
- Kim-? Co? Ja nikogo nie uderzyłem! Kellin wszystko w porządku? Ja nie chciałem. Znaczy nawet tego nie zrobiłem na Emo Boga znasz mnie!Takie mniej więcej krzyki słyszałem wychodząc zza krzaków. Stanąłem po środku awantury, bo tak doprowadził mnie snapchat.
- Nie ważne kto kogo uderzył powiedzcie mi lepiej, gdzie Andy, bo muszę mu pomóc z ciastkami.
Czterech typa patrzy na mnie jak na idiotę. Po części nim jestem.
- Dodatkowo Vic ma całe ramiona i szyję w czarnej kredzie naprawdę nie widzicie w czymkolwiek co tu się wydarzyło wpływów Blurryface'a?
Czterech typów patrzy na mnie jak na geniusza. Po części nim jestem.
- Blurryface? - oczy Vica przybierają rozmiar dziesięciopensówki.
- Nie wiem tak strzelam. Jakąś tam wiedzę posiadam. To nie wy powinniście być ekspertami?
Odpowiada mi cisza. Oczy chłopaków błądzą do sobie.
- Wierzę Ryanowi i Vicowi - mówi w końcu Kellin - sprawdzi mi tylko ktoś czy nie mam złamanego nosa, bo boli mnie to prawie tak bardzo jak to, że nie słusznie oskarżamy mojego chłopaka.
Vic rzucił się ku Kellinowi i poszli na bok.
- To co z tymi ciastkami? - Wypaliłem.
---------
- Nie wierzę, że udało ci się dorwać w lumpeksie taki świetny różowy piekarnik na baterie - mówię Andy'emu wyciągając ciastka z wspomnianego sprzętu.
- Właściwie to znalazł go pierwszy Patrick, ale to ja go kupiłem
- Tylko dlatego, że ja zabrałem mu dwa złote by mu brakowało - dodał Joe.
- Ale jednak. Ten piekarnik jest tak cenny niczym toster Mikey'go.
- To ile kosztował? - zapytałem.
- Dwa złote.
- Cóż to wiele wyjaśnia...
- No i kupiliśmy go za te dwa złote Patricka, ale nic mu nie mów. Kiedyś mu oddamy.
- Jasne.
Ekipa Vica rozmawiała już od godziny z Joshem na dworze. Przez ten czas z Andy'm, Joe i Alanem udało mi się upiec najlepsze ciastka na świecie, czyli snicker-doodles. Teraz wspomniane cudeńka stygły na blacie szafki.
- Dziwię się, że przyszedłeś - mówi Mikey, gdy wdrapał się do domku - musiało ci naprawdę zależeć na tych ciastkach.
Prostuję się i mówię prosto z mostu:
- Chciałbym wstąpić do Banditos.
- Żartujesz sobie? - Mikey patrzy na mnie krzywo - Przecież jedyne na czym kiedykolwiek ci zależało to nie być dziwnym i nie być Bandito.
- Już zostałem dziwny bez waszej pomocy, więc myślę "co to za różnica"?
- Ryanie Rossie potężnie mnie zszokowałeś - powiedział tylko po czym wybiegł z domku krzycząc: - Josh, Tyler, Jenna! Ross się przełamał macie mu natychmiast zrobić test!
Członkowie ekipy kontaktowej patrzyli na mnie krzywo.
- No co każdy może się zmienić na stare lata. Teraz jesteście sławni każdy będzie chciał do was dołączyć
_____
Wypisz wszystkich nauczycieli, których lubisz i tych których nienawidzisz.
Lubię................................................................................................................
Nienawidzę......................................................................................................Podaj twój ulubiony kolor.
Udowodnij wyższość muzyki emo nad mainstreamem z radia.
Właśnie przed taką kartką siedziałem na pieńku koło domku na drzewie. Tyler mi ją dał i powiedział, że w zależności od tego jak ją wypełnię ocenią czy mnie przyjmą. Powinni dziękować Emo Bogu za to, że tu jestem, a nie. Moje odpowiedzi miały się następująco:
Wypisz wszystkich nauczycieli, których lubisz i tych których nienawidzisz.
Lubię................................................................................................................
Nienawidzę wszystkich i nie każcie mi myśleć o nich w wakacje.Burgundowy
Ponieważ emo muzyka to muzyka, a mainstream z radia to śmietnik.
Jeśli mnie nie przyjmą zwalniam się ze sklepu zaciemniam mój pokój i koczuję w nim do końca wakacji słuchając summertime sadness
- Nie przyjmujemy cię - mówi Jenna po przeczytaniu mojej pracy.
- Serio? - pytam trochę przerażony. Właśnie zostałem wygnany na samotne wakacje w pokoju.
- Oczywiście, że nie serio. Zdałeś. Zaraz się zacznie twoja inicjacja.
- Jestem już wtajemniczony.
- Nie nie jesteś - Mrugnęła do mnie i poszła z resztą dowódców.
CZYTASZ
Żółta Taśma 2 Blurryface [ZAKOŃCZONE]
FanfictionBanditos próbują zacząć od początku, ale jak skoro wszystkich męczą koszmary i wyrzuty sumienia? (Jeżeli myślałeś, że pierwsza część była chora, a autorka pisząc to nie miała kontaktu z rzeczywistością ta tylko cię w tym utwierdzi)