Rozdział 15 | Co się ze mną stało? |

462 27 1
                                    

Pov. Peter Parker

— Nic się nie stało, Pete.. po prostu następnym razem powiedz przynajmniej Jarvisowi — westchnął mężczyzna i usiadł obok mnie. Pan Stark skierował dłoń na moją rękę, w której trzymałem papierosa. Kurwa. Mogłem wyrzucić póki nie zauważył. Teraz na pewno będzie zły. — Po to tu wyszedłeś?

— T-tak.. — wyszeptałem.

— Skąd je miałeś Pete? — o dziwo jego głos nie miał w sobie ani krztyny złości. Słyszałem w jego głosie.. troskę?

— Um.. z-zabrałem.. t-to..są Happiego — schyliłem głowę do tyłu. Było mi wstyd, że znów go zawiodłem.

— No tak — westchnął. — Dzieciaku, wiem, że jest ci ciężko. Ale błagam nie niszcz swojego zdrowia.

— Przepraszam naprawdę — mruknąłem zanosząc się cichym szlochem.

— Już spokojnie Peter — poczułem dotyk na ramieniu przez co się mimowolnie wzdrygnąłem. — Nie przejmuj się. Ale teraz wyrzuć tego papierosa i oddaj mi paczkę.

Niechętnie zrzuciłem w dół dopalonego w połowie papierosa. Włożyłem rękę do kieszeni dresów i wyjąłem paczkę. Oddałem ją staruszkowi na co on mi posłał współczujące spojrzenie.

— Pete, musimy porozmawiać — powiedział po chwili ciszy. Od razu skierowałem na niego pytający wzrok. — Opowiesz mi coś o twoim opiekunie?

— J-jasne — przełknąłem nerwowo ślinę. — Pan Thomas... on... miał zasady. Których ja się miałem stosować. Jak ich nie przestrzegałem dostawałem karę. Dość sprawiedliwie.

Pov. Tony Stark

— Jakie zasady? — dopytałem.

— 1. Nigdy nie patrz panu Thomasowi w oczy, nie zasługujesz na to. 2. Nigdy nie brać nic z lodówki. Możesz pić tylko wodę z kranu.3. Nigdy nie mówić nikomu co tu się dzieje.4. Nigdy nie budzić pana Thomasa. 5. Nigdy nie wracać po 19:00. 6. Nigdy nie rozmawiaj z panem Thomasem bez konieczności — wyrecytował na jednym wdechu. — Kazał mi to powtarzać codziennie. Jeśli tylko się pomyliłem lub zatrzymałem się w mówieniu dostawałem karę.

Wszystko stało się jasne. Dlatego Peter nie patrzył na mnie, gdy z nim rozmawiałem. Na ogół nigdy nie patrzy na nikogo. On po prostu.. boi się kary. Nic nie powiedział tez przez tą głupią zasadę. Wyuczył go jak jakiegoś psa, ale on nie był nim.On był pełnowartościowym, wesołym chłopcem, który na to nie zasługiwał.

— J-jaką karę? — musiałem wiedzieć. Musiałem wiedzieć, żeby nie wspominać o czymś, żeby nie dotykać go w niektórych miejscach, żebym dobierał słowa dobre do jego sytuacji. Ale mimo wszystko. Nie chciałem tego słyszeć.

— Zabierał mnie na górne piętro i... — urwał nagle. Widziałem, że próbował sobie wszystko ułożyć w głowie. — kazał zdjąć mi bluzkę. Brał pas i bił mnie aż nie zemdleje z bólu. Czasem były to nawet 3 godziny ciągłego bicia. Bez chwili przerwy. Gdy widział, że zemdlałem zostawiał mnie na górnym piętrze. Nawet do 8 godzin.. Nic tam nie było. Nawet okna. Po prostu zimna podłoga i cztery ściany. Leżałem często po kilka godzin i powoli się wykrwawiałem. Wiedziałem, że muszę zszyć ranę, ale on mnie nie chciał wypuścić. To tak bardzo bolało — ostatnie zdanie chłopak wyszeptał powstrzymując łzy. Nie dziwię się, że chłopak odskakuje, gdy ktoś się do niego zbliża. Cholera.. to przecież tylko dziecko.

Delikatnie objąłem chłopca, na co on się lekko wzdrygnął, jednak po chwili wtulił się w mój tors. Zaczął cicho płakać w moją bluzę.

— Tak mi cholernie przykro dzieciaku — powiedziałem po chwili głaskając go po ramieniu. — Nic ci już nie grozi Peter. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Jesteś tu bezpieczny.

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now