30

224 16 0
                                    

Pov. Peter Parker

— Przepraszam — wymamrotałem cicho. 

— Dzieciaku, spokojnie nie masz za co nas przepraszać — starszy zaczął się do mnie zbliżać na co automatycznie zamknąłem oczy i skuliłem się w kulkę oczekując na cios. Jednak taki nie nastał. Czemu? Przecież widział jak handluje.. Niepewnie otworzyłem oczy i ujrzałem jak mentor powoli się cofnął trzymając ręcę w górze — Widzisz mały, nic ci nie zrobię. Jesteś już bezpieczny. Chodź pojedziemy do wieży. Każdy na ciebie czeka.

— N-nie mogę.. m-muszę wrócić, bo pan deadpool będzię zły, a jak będzie zły to on.. — urwałem i zacząłem cicho szlochać. — On wam zrobi krzwydę. Nie mogę na to pozwolić.. ja wytrzymam z nim, ale nie chce, żeby wam się coś stało naprawdę..

— Hej, mały, mały, spokojnie — zaczął pan Barton. — Deadpool nic ci nie zrobi. Znaleźliśmy go i zamknęliśmy w celi. Tak samo Thomas. Jesteś bezpieczny. Możesz z nami wrócić do wieży.

— C-co.. — spojrzałem na nich z niedowierzaniem. Czy ja przesadziłem z narkotykami i mam omamy? Zacząłem patzreć się na swoje dłonie, aby rozróżnc co jest prawdą. Ale to.. chyba była prawda. To niemożliwe.. — J-jestem b-bepieczny?

— Tak Pete, jesteś bezpieczny — stwierdził mentor posyłając mi serdeczny uśmiech.

— P-po c-co mam jechać do wieży? — spytałem niemrawo. Szczerze mówiąc nie rozumiałem co się wokół mnie dzieje. Nie byłem pewny kto stoi naprzeciw mnie.

— Jak to po co — iron-man zaczął się śmiać cicho. — To jest twój dom, Pete.

Pov. Tony Stark

— Jak to po co — zaśmiałem się lekko — To jest twój dom, Pete.

Wpatrywałem się w oczy chłopaka. Źrenice miał ogromne, przez co wiedziałem razem z Clintem, że chłopak jest naćpany. W dodatku było czuć od niego odór alkoholu. Na co się lekko skrzywiłem. Był zdezorientowany sytuacją. Wiedziałem, że nie wie co się wokół niego dzieje.

— Pete, możemy jechać? — spytał Barton łagodnym tonem, tak aby nie przestraszyć chłopca. W tym momencie zorientowałem się, że pajączek nie odpowiedział już 2 minuty.

— Tak, tylko... muszę zapalić — powiedział po chwili namysłu.

Już chciałem coś powiedzieć, ale Barton kiwnął głową dając mi znak, abym mu pozwolił. Gdybym teraz zaczął mu mówić, że to złe i takie tam, to mógłby się przestraszyć. Mogłby pomyśleć, że jestem zły i zaraz go uderzę. Dzieciak by uciekł i znów byśmy byli w punkcie wyjścia.

Nastolatek wyjął paczkę i trzęsącymi rękami zaczął odpalać fajkę. Zaciąnął się opierając o ścianę. Widziałem, że próbuje wszystko sobie przeanalizować.

— Skąd się tu wzieliście? — spytał po chwili ciszy. — Nie mieszkacie  w tej części.

— Szukaliśmy cię, mały — odparłem bez wahania na co nastolatek spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem. — Przez cały miesiąc. Dzień w dzień chodziliśy na patrole, robiliśmy konferecnje prasowę z prośbą o informację, mieliśmy obrady, Nick Fury za moim poleceniem zatrdunił 50 agentów aby cię szukali 24 godziny na dobę. Nie odpuściliśmy cię Pete. Wiem, o tym, że Wilson ci mówił, że mieliśmy cię w dupie, ale nie wierz mu. Nie mieliśmy. NIe chodziliśmy na akcje, bo tak bardzo chcieliśmy cię znaleźć. Każdy tak za tobą tęsknił.

— N-naprawdę? — dzieciak wyglądał, jakby spodziewał się rekacji, że zaraz zacznę się smiać, że w to uwierzył. 

— Tak, Pete. Kochamy cię. Jesteśmy twoją rodziną — wyszeptałem, tak aby chłopiec jescze bardziej się uspokoił.

— To niemożliwe, przecież jestem tylko zabawką, da się kochać zużytą zabawkę? — pajączek popatrzył mi się w oczy, a mi pękło serce. Czemu on myśli, że jest zabawką?

W sumie doskonale wiem, czemu tak myśli. Bo ten skurwiel wmówił mu to, że jest tylko nią. Tylko głupią zabawką, które może się zabawiać w najlepsze. Ale tak do cholery nie było! On był sto razy bardziej wartościowy od jego opiekuna. Spojrzałem na Clinta, nie wiedząc jak na to odpowiedź by nie zranić jeo uczuć, ani go nie przestraszyć.

— Pete, nie jesteś zabawką. Jesteś pełnowartościowym człowiekiem, który zasługuje na miłość. Uświadomimy ci to — Barton posłał nastolatkowi słaby uśmiech, którego ten niestety nie odwajemnił.

Nagle pajęczak zacisnąl mocno powieki i zaczął zsuwać się po ścianie. Po chwili zaczął zaciskywać zęby.

— Wszystko dobrze? — spytałem zmartwiony stanem nastolatka.

— B-boli — chłopiec jęknął cichutko.

— Gdzie? — spytałem powoli do niego podchodząc, aby go nie wystraszyć.

— Pod żebrem — gdy usłyszałem to od razu domyśliłem się co się stało.

— Pete, mały, możesz podwinąć bluzę, żebym to zobaczył? Nie będę cię dotykać, słowo — powiedziałem łagodnym głosem, mając nadzieje, że młodszy mi zaufa.

Nastolatek niepewnie pokiwał głową i zaczął podwijać materiał. Uchyliłem lekko usta aby coś powiedzieć, lecz zabrakło mi słów. To było okropne. Upadłem na chodnik dalej wpatrując się w ciało malca. Co oni mu zrobili..

Jak wcześniej ciało Petera, było w okropnym stanie, a teraz jest w 20 razy gorszym! Wszędzie na jego brzuchu były rocięte rany, zapewne od bicza. Nie było ani milimetra niezranionej skóry. Wyglądało jakby po prostu Peter miał czerwoną skórę. Na tułowiu miał czerwone odciski po rękach, najpewniej zrobione przez Roberta. A pod żebrami.. to wyglądało jakby ktoś próbował przeciąć go na pół. W dodataku chłopak jeszcze bardziej schudł. Przez sporą bluzę było to nie widoczne, lecz teraz żebra mu znacznie wystawały.

— Chryste.. Pete.. j-ja.. — nie wiedziałem co powiedzieć. — Musimy jechać do wieży. Muszą cię tam zbadać. Błagam dzieciaku.

— D-dobrze.. — powiedział praktycznie szeptem.

Po chwili ujrzałem jak moja zbroja leci w naszym kierunku. No tak, zapomniałem, że ją zawołałem. Spojrzałem na Clinta pytająco, co robić.

— Leć z dzieciakiem, ja sobie poradzę. Przekażę Avengersom, żeby wracali jak najszybciej do wieży — machnął rękom. Posłałem mu wdzięczny uśmiech i z chłopcem na rękach poleciałem do wieży.

Wreszcie...

Pov. Natasha

Właśnie spotkałam ze Stevem Thora i Bruca. Nic dziwnego każdy krąży w kółko. Tak naprawdę każdy już dawno stracił nadzieję. Nie chcieliśmy mówić Tonemu teo w twarz, ale graniczy z cudem, żeby go znaleźć. Oczywiście każdemu z nas cholernie zależało aby się chłopak znalazł, jednak uważam, że lepiej bby było poczekać kilka dni, aż najemnik się złamie.

Westchnęłam zrezygnowana widząc od nich spojrzenie, że niczego nie widzieli.

— Słuchajcie, może trzeba powiedzieć Tonemu, że zmusimy Deadpoola, żeby nam powiedział? — spojrzałam porozumiewawczo na Steva, z którym jeszcze kilka minut temu o tym rozmawiałam.

— Ty do niego dzwoń — rzucił Thor od razu. — No co? To nie mój pomysł.

— Ale się z nim zgadzasz — wyszeptałam praktycznie a bóg piorunów tylko spuścił głowę.

Wyjęłam niepewnie telefon i kiedy miałam, już wybrać numer do Clinta, który jest z milionerem, ujrzałam, że to łucznik do mnie dzowni.

— Natasha, jedźcie do wieży szybko — rzucił pospiesznie.

— Czemu? Co się stało? — w moim głosie rozbrzmiała nutka nadziei.

— Znaleźliśmy Petera — powiedział z wyczuwalnym szczęściem w głosie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Moi kompani już doskonale wiedzieli o co chodzi i też zaczęli się cieszyć. — W sumie bardziej to on znalazł nas.. tak w sumie to nas uratował przed pobiciem, ale to opowiem wam wszystko w wieży. Pete jest mocno ranny więc poleciał z Tonym do wieży. Pospiescie sie.

— Juz lecimy — pożegnałam się pospiesznie z przyjacielem.

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now