Pov. Peter
Po żmudnych 40 minutach wreszcie usłyszałem zamknięcie drzwi. Pan Thomas wyszedł, a więc wreszcie mogłem się ruszyć. Narzuciłem na siebie w pośpiechu czarne dresy i czarną bluzę z kapturem. Już po chwili skarciłem się za szybkie ruchy.
Dalej czuje jakby on..tam był. Zresztą jak zawsze po tym.
Zacisnąłem usta w kreseczkę, próbując się nie rozpłakać. Jak zacznę płakać, zrobię to na dobre, a teraz muszę iść sprzedać towar. A w narkotykowym świecie nie ma miejsca na emocje, takie jak płacz. Tam musisz być twardy. Grać dobrą minę do złej gry. Bo i tak nikogo nie obchodzisz. Mam tu paru "swoich", jednak jakbym im powiedział co się dzieje, olali by to. Zresztą byłoby to nie na miejscu. Ja im daje towar, oni mi płacą, ewentualnie z "moimi" idę gdzieś na fajkę czy wciągnąć co nie co. Może trochę porozmawiać, czasem się napić i to tyle.
Zgarnąłem 3/4 tego co dał mi najemnik do plecaka. Zarzuciłem go na ramię i założyłem kaptur. Zerknąłem na zegar - 20:56. Idealnie wręcz. Wyszedłem z mieszkania, a następnie z baru. Skierowałem się od razu do jednego z najbardziej odwiedzanych miejsc przez ćpunów i alkoholików w całym Queens - ruiny. Jak nazwa sama mówi tam są po prostu 2-piętrowe ruiny, gdzie impreza trwa od 21 do 7 rano. Przesiaduje tam zazwyczaj od 40 do nawet 80 osób. Zależy od dnia.
Po 10 minutach drogi, stałem niedaleko ruin. Jeszcze nikt nie był w stanie mnie stamtąd zauważyć, więc pospiesznie wyjąłem fajkę i ją odpaliłem. Mocno się zaciągnąłem i ruszyłem do docelowego miejsca. Już po chwili znalazłem się obok tutejszego "ochroniarza". Czemu w opuszonym budynku jest ochrona? Sam nie mam zielonego pojęcia. Najpewniej Deadpool go wynajął, żeby wiedział kogo wpuszczać. Bo tak w sumie, tu są sami jego ludzie.
Zbiłem z ochroniarzem pionę, po czym wszedłem na nielegalną imprezę. Po kilku minutach przechodzenia przez tłum odnalazłem "moich" ludzi.
— Siema Spidey! — pierwsza zasada, nigdy nie mów swojego prawdziwego imienia. Dlatego tutaj każdemu się przedstawiam jako Spidey. Nie wiedziałem na początku czy to dobry pomysł zważając na podobieństwa ksywki ze Spider-Man. Jednak ludzie tu są zbyt przy ćpani i przechlani, żeby w ogóle o tym rozmyślać. — Co dziś masz?
— Amfetaminę, morfinę i.. kokainę — odpowiedziałem w tym samym czasie zbijając ze wszystkimi charakterystyczną piątkę.
Po tych słowach każdy zaczął rwać się do mnie z wyciągniętymi pieniędzmi. Podczas co niektórych sprzedaży ktoś podawał mi wódkę czy fajkę. Zawsze od wszystkich brałem. Wiedziałem, że nie mogło być zatrute. Od razu bym to wyczuł, a każdy się mnie tu bał. Nikt nie próbował mnie oszukać. Oni wszyscy byli w jakimś stopniu pode mną. Co mi w pewien sposób ubliżało.
Powoli zacząłem czuć jak wcześniej wzięty narkotyk zaczyna mi schodzić. Zerknąłem na wyświetlacz mojego telefonu, który dostałem od Pool'a, aby się z nim kontaktować. Było już grubo po północy. Nie zauważyłem, jak ten czas mi szybko zleciał. Po kolejnych kilku osobach kolejka się skończyła i zaczęli podchodzić pojedynczy ludzie. Po chwili ktoś zaproponował mi na swój koszt amfetaminę. Oczywiście się zgodziłem. Jak zawsze. Pospiesznie wziąłem z kolegą narkotyk i potoczyłem z nim krótką rozmowę. Nawet nie wiem jak się nazywa, czy jaką ma ksywkę. Ale koleś będzie myślał, że jak teraz postawił mi działkę, będziemy się kumplować, a on będzie miał zniżkę czy coś. Niedoczekanie.
Oparłem się o jedną z kolumn. W moich uszach odbijała się muzyka. Amfetamina w połączeniu z alkoholem to piękne uczucie. W tym momencie nic nie miało dla mnie znaczenie. Widziałem jak świat wirował, a ja powoli przestaje kontrolować swoje zmysły. Kilkoro osób kupiło jeszcze ode mnie towar, po czym ten się skończył, więc następnych ludzi zacząłem spławiać.
Pogadałem z ludźmi, jeszcze bardziej się naćpałem i najebałem, po czym zacząłem wracać do domu. Było grubo po 3, ale nie widziała mi się opcja zostania z tymi ludźmi do 7 nad ranem. Choć sam byłem jednym z nich, zaczęli mnie obrzydzać. Wszyscy są tam zarzygani, mają te same ubrania, często nie wracają do domów tylko zostają tam do kolejnej imprezy. Jedyna różnica między nimi a mną, że oni mieli wybór. Słyszałem opowieści o matkach, które czekają na nich, a ich komentarze to "niech se czeka, ja wolę się najebać" czy "chuj w tą matkę, trzeba się wybawić". Coś we mnie buzuję, gdy to słyszę. Ja nie miałem matki, tak naprawdę od zawsze.
Ale miałem ciocię May. I ile ja bym oddał, żeby móc do niej pójść. Móc się w nią wtulić i poczuć jej zapach. Tak bardzo chciałbym, żeby upiekła mi znów ulubione ciasteczka, czy ugotowała na obiad pyszną zupę pomidorową. Żebyśmy znów obejrzeli razem film i śmiali się z jakiegoś głupiego tekstu w komedii. Żeby znów mówiła mi jak dumna jest z moich ocen.
Tak za nią cholernie tęsknie..
Pov. Tony Stark
— Fury nie teraz — jęknąłem odbierając telefon. Byłem na ważnym tropie deadpool'a. Normalnie olałbym telefon od mężczyzny, ale po 10 razie, gdy dzwonił stwierdziłem, że to coś ważnego.
— Mamy trop w jakich miejscach przesiaduje deadpool — na te słowa od razu zerwałem się z krzesła. — Agenci tarczy widywali go wraz z niejakim Robertem Thomasem w Queens. A dokładniej na Queens bridge.
W moich oczach znów zabłysnęła iskierka nadziei. Jeśli znajdziemy najemnika lub Roberta z łatwością znajdziemy Petera. A to jedyne o czym marze od miesiąca.
— Dziękuje Fury, naprawdę — wymamrotałem ze łzami w oczach.
Nacisnąłem zegarek, który zwołuje obrady z drużyną. Napisałem na czacie grupowym "chodzi o pajączka" mając nadzieje, że każdy z Avengerów się stawi. Mniejsza z tym, że było grubo po 3. Tu chodzi o Petera.
— Jarvis, wszystkie kamery na Queens bridge mają wyłapywać rysy twarzy zgodne z Robertem Thomasem i Peterem Parkerem. Jeśli będzie ten gość z nagrania podpisanego "porwanie", od razu mnie poinformuj, nie ważne co robię, jasne? — zwróciłem się do sztucznej inteligencji.
— Oczywiście, sir — rozbrzmiał robotyczny głos, a ja jedynie uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem do sali obrad, gdzie powinna się znajdywać cała drużyna.
Stwierdziłem, że pójście schodami będzie lepszą opcją. Nie widzi mi się czekanie w tej windzie. Tym sposobem pospiesznie wbiegłem po schodach. Już po niecałej minucie byłem na odpowiednim piętrzę. Pewnym ruchem otworzyłem drzwi, a wzrok całej drużyny, która była ubrana w piżamy, skierował się na mnie.
— Mamy to — uśmiechnąłem się, nie zwlekając robiąc niepotrzebne napięcie. Normalnie bym to zrobił, ale byłem zbyt podekscytowany. — Mamy to!
— Co mamy Tony? — zapytała zaspana Natasha. Jak widać nie podzielała mojego dobrego humoru. Co z tego, że akurat została wybudzona ze snu.
— Agenci Tarczy dali raport. Deadpool był widziany kilka razy z Robertem Thomasem. Na tylko jednej dzielnicy. Queens bridge. Tam ich znajdziemy. Gdy złapiemy tych skurwieli, znajdziemy Petera — wpatrywałem się w reakcje innych. Wszyscy z olbrzymiego szoku, przeszli na ogromne uśmiechy.
— W końcu! — krzyknęła Wanda. — Kiedy jedziemy?
— Pojedźmy jutro od rana, będziemy się wymieniać — zarządził Steve. — Bez sensu dziś, jest środek nocy.
— Racja — stwierdziła Natasha. — Znajdziemy go, choćby nie wiem co.
YOU ARE READING
Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE
FanfictionPeter Parker - 15-letni chłopiec, który stracił rodziców w wieku zaledwie 5 lat, wujka Bena w wieku 14 lat i teraz ciocię May w wieku 15 lat. A teraz ma opiekuna, którego nie daży niczym, oprócz nienawiści. Ale Peter nie został sam. Peter ma milion...