5. Przyłapani?

75 8 17
                                    


Z perspektywy Johna

Następny dzień zaczął się spokojnie. Na szczęście tym razem mogłem spać aż do południa, gdyż Holmes z rana wyszedł na miasto w sprawie, jak to powiedział wczorajszego wieczora 'znalezienia identycznego narzędzia zbrodni, które łatwo doprowadzi nas do wyznaczenia mordercy'. Siedziałem więc w fotelu i przeglądałem książkę kucharską w zamiarze zrobienia czegoś dobrego na obiad. Nie zdążyłbym się jednak za niego nawet zabrać, bo drzwi od salonu otworzyły się z trzaskiem ukazując Holmesa z dwiema torbami.

- John. Co robisz? - Spytał lekko ssapany. Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, gdy rzekł. - To świetnie, że nic. Musisz mi pomóc.

- Pomóc? W czym? I co jest w tych torbach?

- Lniane szale oczywiście! Kupiłem cztery pasujące. Ten, którym została uduszona ofiara jest nowy. Ma najwyżej półtora tygodnia. Na pewno został zakupiony w Londynie. Gdy odnajdę właściwy szal to łatwo w sklepie dowiem się kto go kupił. I voilà, morderczyni mamy w garści. Jestem tego pewien!

- Okej... I co ja muszę zrobić? - Zapytałem nie rozumiejąc na czym ma polegać moja pomoc w tej sprawie.

- Musimy odtworzyć scenę zabójstwa! Każdy szal czymś się wyróżnia, więc każdy zostawi inne ślady na szyi i będzie inaczej zachowywał się w rękach zabójcy. - Na tą wypowiedź dostał tylko moją zmieszaną minę. - Oj tam. I tak tego nie zrozumiesz. Po prostu będziesz robił co mówię, okej?

- No dobrze. Więc?

- Ja położę się na podłodze, a Ty będziesz dusił mnie szalem. - Powiedział spokojnie, a ja wytrzeszczyłem w zdziwieniu oczy.

- Że co, przepraszam!? Chyba sobie żartujesz. - Wykrzyczałem niedowierzająco. To był strasznie dziwny pomysł.

- Jooohn. Musisz mi pomóc! Już zakupiłem szale. Chyba cztery godziny chodziłem po tych wszystkich sklepach. Lniane szale to jakaś rzadkość, że aż tak trzeba się nachodzić? Ile mi to zajęło, o rany! - Wykrzyczał Holmes. Boże, co on wymyślił. Westchnąłem, ale poddany zgodziłem się na jego dziwny wymysł.

Sherlock podał mi torby z tkaninami, a następnie ułożył się na środku salonu. Spojrzałem na niego pytająco, a on przywołał mnie ruchem dłoni dając znak żebym do niego podszedł.

- Dobrze. Teraz weź jeden z szali i przyłóż do szyi.

Zrobiłem co kazał. Wziąłem szal i próbowałem jakoś go 'udusić'? Rany, to było takie głupie. Mój sposób nie spodobał się jednak Holmesowi.

- Nieee John! Nie tak. Kto próbuje kogoś zabić kucając przy nim w ten sposób!? Jeszcze z tą twoją zagipsowaną nogą chwiejesz się na boki. Morderca nie jest tak nieporadny! Musisz sobie wyobrazić, że chcesz kogoś udusić. No co byś zrobił?

- Yy, no nie wiem. Boże Sherlock, skąd ja mam to wiedzieć!? Jakoś nigdy nikogo nie chciałem udusić! Nie narzekaj na mnie tylko po prostu mi powiedz co mam zrobić. - Odpowiedziałem lekko zły na marudzenie Holmesa. Każe mi robić taką dziwną rzecz i jeszcze ma pretensje.

- Dobrze. Zabójczyni kłóciła się przez chwilę z ofiarą. Jeśli ta wylądowała na podłodze to zapewne ta druga ją popchnęła, a potem zablokowała jej drogę ucieczki. Jestem pewny, że zrobiła to siadając na brzuchu Pani Hansen. - Powiedział z powagą Sherlock. A ja zaniemówiłem. Miałem na nim usiąść? Nie no co tu się dzieje.

Jednak widząc ponaglające spojrzenie detektywa westchnąłem i usiadłem okrakiem na brzuchu bruneta. Mimo, że wyglądało to pewnie dość dziwnie to musiałem przyznać, iż faktycznie, w ten sposób było mi wygodniej trzymać szal i całkowicie kontrolowałem sytuację.

Śledztwo miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz