Z perspektywy JohnaNastępny dzień zaczął się spokojnie. Na szczęście tym razem mogłem spać aż do południa, gdyż Holmes z rana wyszedł na miasto w sprawie, jak to powiedział wczorajszego wieczora 'znalezienia identycznego narzędzia zbrodni, które łatwo doprowadzi nas do wyznaczenia mordercy'. Siedziałem więc w fotelu i przeglądałem książkę kucharską w zamiarze zrobienia czegoś dobrego na obiad. Nie zdążyłbym się jednak za niego nawet zabrać, bo drzwi od salonu otworzyły się z trzaskiem ukazując Holmesa z dwiema torbami.
- John. Co robisz? - Spytał lekko ssapany. Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, gdy rzekł. - To świetnie, że nic. Musisz mi pomóc.
- Pomóc? W czym? I co jest w tych torbach?
- Lniane szale oczywiście! Kupiłem cztery pasujące. Ten, którym została uduszona ofiara jest nowy. Ma najwyżej półtora tygodnia. Na pewno został zakupiony w Londynie. Gdy odnajdę właściwy szal to łatwo w sklepie dowiem się kto go kupił. I voilà, morderczyni mamy w garści. Jestem tego pewien!
- Okej... I co ja muszę zrobić? - Zapytałem nie rozumiejąc na czym ma polegać moja pomoc w tej sprawie.
- Musimy odtworzyć scenę zabójstwa! Każdy szal czymś się wyróżnia, więc każdy zostawi inne ślady na szyi i będzie inaczej zachowywał się w rękach zabójcy. - Na tą wypowiedź dostał tylko moją zmieszaną minę. - Oj tam. I tak tego nie zrozumiesz. Po prostu będziesz robił co mówię, okej?
- No dobrze. Więc?
- Ja położę się na podłodze, a Ty będziesz dusił mnie szalem. - Powiedział spokojnie, a ja wytrzeszczyłem w zdziwieniu oczy.
- Że co, przepraszam!? Chyba sobie żartujesz. - Wykrzyczałem niedowierzająco. To był strasznie dziwny pomysł.
- Jooohn. Musisz mi pomóc! Już zakupiłem szale. Chyba cztery godziny chodziłem po tych wszystkich sklepach. Lniane szale to jakaś rzadkość, że aż tak trzeba się nachodzić? Ile mi to zajęło, o rany! - Wykrzyczał Holmes. Boże, co on wymyślił. Westchnąłem, ale poddany zgodziłem się na jego dziwny wymysł.
Sherlock podał mi torby z tkaninami, a następnie ułożył się na środku salonu. Spojrzałem na niego pytająco, a on przywołał mnie ruchem dłoni dając znak żebym do niego podszedł.
- Dobrze. Teraz weź jeden z szali i przyłóż do szyi.
Zrobiłem co kazał. Wziąłem szal i próbowałem jakoś go 'udusić'? Rany, to było takie głupie. Mój sposób nie spodobał się jednak Holmesowi.
- Nieee John! Nie tak. Kto próbuje kogoś zabić kucając przy nim w ten sposób!? Jeszcze z tą twoją zagipsowaną nogą chwiejesz się na boki. Morderca nie jest tak nieporadny! Musisz sobie wyobrazić, że chcesz kogoś udusić. No co byś zrobił?
- Yy, no nie wiem. Boże Sherlock, skąd ja mam to wiedzieć!? Jakoś nigdy nikogo nie chciałem udusić! Nie narzekaj na mnie tylko po prostu mi powiedz co mam zrobić. - Odpowiedziałem lekko zły na marudzenie Holmesa. Każe mi robić taką dziwną rzecz i jeszcze ma pretensje.
- Dobrze. Zabójczyni kłóciła się przez chwilę z ofiarą. Jeśli ta wylądowała na podłodze to zapewne ta druga ją popchnęła, a potem zablokowała jej drogę ucieczki. Jestem pewny, że zrobiła to siadając na brzuchu Pani Hansen. - Powiedział z powagą Sherlock. A ja zaniemówiłem. Miałem na nim usiąść? Nie no co tu się dzieje.
Jednak widząc ponaglające spojrzenie detektywa westchnąłem i usiadłem okrakiem na brzuchu bruneta. Mimo, że wyglądało to pewnie dość dziwnie to musiałem przyznać, iż faktycznie, w ten sposób było mi wygodniej trzymać szal i całkowicie kontrolowałem sytuację.
CZYTASZ
Śledztwo miłości
ContoPo dwóch latach były doktor wojskowy John Watson oraz wysoko funkcjonujący socjopatyczny detektyw Sherlock Holmes znowu się spotykają. Czy po takim czasie wszystko wróci do normy, czy może nie będzie tak jak kiedyś? Czy w końcu ostatnie mury runą, a...