7. Kim jestem?

79 6 17
                                    

Z perpektywy Sherlocka

Jak zwykle wstałem rano i narzuciwszy na siebie szlafrok pomaszerowałem do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem Johna w salonie. Była dopiero 7:00.

- John? Dlaczego wstałeś tak wcześnie?

- Hm? A, jakoś szybko się wyspałem. Nie potrzebowałem spać dłużej. - Odpowiedział i skinął głową na fotel naprzeciwko swojego. - Siadaj. Zrobiłem już nam herbatę.

- Oh. Dziękuję. - Usiadłem we wskazanym miejscu i patrząc na Watsona zacząłem powoli pić mój napój. Po chwili chyba się skapnął, że go obserwuję, bo uniósł wzrok znad gazety i spytał z uśmiechem:

- A Ty co? Dedukujesz mnie? Chyba już nawet nie trzeba. Wszystko o mnie wiesz. - Zaśmiał się i wrócił do czytania. Cóż, tutaj chyba nie miał racji.

- Co? Niee, ja tylko czytam gazetę.

- Mówisz? Odbija się w moich oczach?

- Nie. Tak jakoś mi oczy do góry idą, ale czytam. Umiem czytać z innej strony. - Powiedziałem bez przekonania, co doktor swkitował parsknięciem. Akurat nie miałem sensownej wymówki. - Jest tam może jakaś sprawa?

- Niestety nie. Chyba czeka nas kolejny dzień nudy.

Z perpektywy Johna

Tak, kolejny dzień nudy. Chodź nazwa sugerowała kompletną nudę, to 'dni nudy' wcale takie nie były. Wtedy zazwyczaj grałem z Holmesem w jakieś gry i wspólnie oglądaliśmy filmy. Zdarzało się także rysowanie, eksperymentowanie, a nawet przebieranki.

Przypomniawszy sobie jeden z takich dni, uśmiechnąłem się w duchu. Cóż, był on świetny:

- Dobra Sherlock. Moim tematem dla Ciebie jest... Hmmm... O! Gwiazda Rock'a! - Powiedziałem wtedy w końcu po krótkim zastanowieniu.

- Serio, John? Ja Ci dałem temat 'listonosz', a Ty mi gwiazdę Rock'a?

- No cóż. Mogłeś się bardziej postarać. Wracamy tutaj za 10 minut, a Ty masz wyglądać jak najbardziej szalony rockandrollowiec jakim tylko da się być! Inaczej zniszczę cały twój eksperyment z rakami!

- Nie, John! Tak nie można!

- Więc nie masz wyboru. Leć się przebierać! 9 minut!

W tym czasie zarówno Sherlock jak i ja pobiegliśmy do naszych sypialni i szukaliśmy ubrań idealnych do naszych ról. Ja wybrałem niebieską koszulę, jeansy, czarny kaszkiet i dużą torbę na ramię, do której wsadziłem jakieś papiery mające symbolizować listy. Po tym zbiegłem do salonu i wyczekiwałem naszego pięknego rockman'a. W końcu po 5 minutach stanął przede mną Sherlock. Nic nie mogłem poradzić na to, że zacząłem się okropnie głośno śmiać i z wrażenia, aż upadłem na podłogę.

Sherlock miał na sobie czarne dzwony w czerwone gwiazdy i koszulę z prześwitującego materiału. Do tego ubrał jeansową, brokatową kurtkę z grafiką ognia oraz różnego rodzaju srebrne łańcuchy i pierścienie. To jednak nie był koniec. Swoje loki chyba starał się postawić na żel, próbując zrobić irokeza. Jednak zamiast tego miał je całe pozlepiane i sterczące w każdym kierunku.

W końcu podniosłem moją mokrą od łez śmiechu twarz i znowu spojrzałem na mojego współlokatora, którego mina wyrażała tylko "Zabiję Cię, John". Pomrugałem parę razy, żeby wyostrzyć obraz przede mną i wtedy zauważyłem, że powieki Sherlocka są maźnięte czarnym cieniem i eyelinerem. Ponownie nie wytrzymałem. Próbowałem wstać, ale z powodu coraz to większego śmiechu zdołałem jedynie usiąść po turecku.

- No tak, John. Ty również doskonale odegrałeś swoją rolę. Nienawidzę Cię za to. - Powiedział wtedy obrażony Holmes i skierował się w stronę swojego pokoju.

Śledztwo miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz