10. Serce zabiło mocniej.

89 7 3
                                    

Z perspektywy Sherlocka

- Sherlock.

Leżałem właśnie na moim miękkim fotelu przykryty fioletowym kocem, co było dziwne, bo nie pamiętałem, iż miałem go na sobie gdy zająłem to miejsce. Z uśmiechem podciągnąłem koc bliżej brody i nie zważając na cichy głos obok mnie znów próbowałem zasnąć.

- Sherlock, wstawaj. - Znowu usłyszałem ten głos poprzez który oczywiście bym się dobrze nie obudził. Był zbyt miękki i spokojny. Niestety po chwili poczułem szarpnięcia na moich ramionach, co sprawiło, iż szybko podniosłem się z fotela i chwiejnie stanąłem na obie nogi wciąż otulony w koc.

- John. Czemu mnie budzisz? Miałem taki dobry sen. - Spytałem blondyna ziewając i lekko się rozciągając.

- Mhm, o czym?

- ... Nieważne. Coś się stało?

- Mike napisał, że będzie tu po Ellę za pięć minut. Pomyślałem, że może chciałbyś się z nią pożegnać, bo już się obudziła. Chyba ją polubiłeś, co?

- Nikogo nie lubię. - Odparłem chłodnym tonem i już chciałem z powrotem ułożyć się na wygrzanym miejscu.

- Aaa no pewnie. Wielki, chłodny, nieczuły i nieprzystępny pan wielofunkcyjny socjopata nie ma uczuć, a ludzie którzy go interesują to tylko ci martwi. - Powiedział szybko John, a potem skierował swoje kroki do kuchni w której znajdowała się Ella.

Szczerze mówiąc to byłem dość zaskoczony tą wypowiedzią. Stanąłem wryty, a koc opadł z moich ramion. On tak o mnie myśli? Czy o co chodzi? Nie wiedziałem co o tym myśleć, a przecież ja wiem wszystko. Wszystko. Otrząsnąłem się z chwilowego zawieszenia i pomaszerowałem śladami Watsona.

- John?

- Jednak przyszedłeś się pożegnać? - Rzekł doktor stojąc tyłem do mnie.

- Naprawdę tak o mnie myślisz?

- Co? - Spytał John ze zmarszczonymi brwiami odwracając się do mnie wraz z Ellą na rękach.

- Naprawdę uważasz, że jestem chłodnym, nieczułym i nieprzy...

- A Ty uważasz, że taki jesteś?

Znowu moją twarz pogrążyło zdezorientowanie i skupienie. Chyba wolałbym usłyszeć jego opinię jako pierwszą. Watson powoli unosił kącik ust ku górze, aż w końcu zajął się śmiechem. Podszedł bliżej mnie i chwyciwszy małą dłoń Elli pomachał nią w moją stronę.

- Tatuś przyjechał. Jeżeli wujek Sherlock nie chce się pożegnać to sami mu pomachamy, tak? - Powiedział do dziewczynki, a po tym 'pożegnaniu' wyszedł z salonu i zbiegł po schodach.

Po niespełna czterech minutach usłyszałem wchodzenie Johna po stopniach, a zaraz za nim stukot obcasów Pani Hudson. Szybkim krokiem podszedłem pod drzwi w zamiarze pomówienia z Watsonem, jednak zaraz po wejściu skierował się wraz z naszą gosposią do głębi salonu. Razem zaczęli podnosić z ziemi dziecięce zabawki i pakować je wprost do materiałowych torebek.

- John?

- Chwila Sherlock. Muszę tu posprzątać.

- Jesteś na mnie zły?

- Sherlock. Zaraz porozmawiamy. Muszę tylko znieść te zabawki do Pani Hudson.

- Zostaw to John. Poradzę sobie sama. Wy idźcie porozmawiać do sypialni. Widzę, że to coś ważnego, a tam nie ma pozostałości po Elli. - Włączyła się z uśmiechem do rozmowy Pani Hudson, a po tym powróciła do zbierania pluszaków z naszych foteli.

Śledztwo miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz