3. Stój, natychmiast!

120 8 18
                                    

Z perspektywy Sherlocka

John spędził w szpitalu jeszcze 4 dni. Odwiedzałem go codziennie. Jednak teraz, gdy był już wybudzony spędzałem z nim tylko jakieś 3 godziny dziennie, nie tak jak wcześniej - praktycznie cały czas. Uważałem, że uznałby to za coś dziwnego i mógł nie chcieć być cały czas w moim towarzystwie. Odwiedzał go także Gerald, Molly i Pani Hudson, z którą miałem okazję porozmawiać gdy wprowadziłem się na Baker Street. Lestrade opowiedział jej o mnie przed moim przyjściem, więc na szczęście nie dostała zawału. Wydawało mi się, że wprost skakała z radości, gdy dowiedziała się, że znowu zamieszkam tutaj z Johnem.

Z satysfakcją przeniosłem wszystkie moje rzeczy z domu Mycrofta do mojego mieszkania. Nie było tego dużo. Wiele rzeczy zostawiłem tutaj przecież już dwa lata temu. Teraz przyniosłem walizkę z ubraniami, rzeczami codziennego użytku oraz książkami. Przeniosłem także pudła z moimi eksperymentami. Ten o odciskach karłów ustawiłem na komodzie naprzeciwko łóżka. Był najważniejszy!

Siedziałem właśnie w piżamie, w swoim fotelu z filiżanką herbaty w dłoni i wyczekiwałem na przyjazd Johna. Gavin powinien przywieźć go za 3...2...1...są! Wychyliłem się przez okno i zobaczyłem doktora opartego o ramię Grahama, który szedł z walizką w ręce. Chyba przez jakiś czas Watson znowu będzie musiał korzystać ze swojej starej laski. Jego prawa noga będzie musiała wytrzymać w gipsie jakieś 3 tygodnie. Siedziałem wciąż z herbatą i już słyszałem jak moi przyjaciele wchodzą po schodach, a wraz z nimi Pani Hudson.

- Oh John... Jak Ty będziesz wchodził z tą nogą do swojej sypialni na górze. Będziesz się tyle męczył. - Narzekała Pani Hudson. Faktycznie, teraz Watson będzie miał trudności z wchodzeniem i wychodzeniem ze swojej sypialni. Z sypialni do kuchni. Z kuchni do sypialni. Z sypialni do łazienki. I tak w kółko. Może wymienię się na ten czas z nim tym pomieszczeniem? W mojej bedzie mu wygodnie ,a to przecież tylko jakiś miesiąc.

W końcu cała trójka weszła na górę. Gerwazy jednak musiał wracać, bo został wezwany na sprawę. Wstałem szybko podekscytowany z zamiarem wysłuchania czegoś ciekawego. Morderstwo? Porwanie? Usiłowanie zabójstwa? PODWÓJNE MORDERSTWO!?

- Nie ekscytuj się tak Sherlock. To tylko kradzież w piekarni u mojej kuzynki. Do zobaczenia wam! - Krzyknął zbiegając ze schodow. Ehh, poczułem mocne rozczarowanie. Zatęskniłem za rozwiązywaniem zagadek.

- Tak, eem. - Usłyszałem Johna. - Tak więc może zechciałbyś opowiedzieć mi o tym wszystkim... - Nie dokończył, bo przerwała mu pani Hudson z talerzykiem w ręku.

- Oh kochani! Mam ze sobą ciasteczka! John, na pewno jesteś głodny po pobycie w szpitalu! Zjedź cos. I Ty Sherlock również! Wyglądasz jak zapałka. Nie do wiary. Żeby ktoś tak umiał wytrzymywać bez jedzenia. Ah, kiedyś z moim mężem pozna... - Nie dokończyła, bo wstałem, zabrałem od niej talerzyk z przekąskami i zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem. Fuknęła na mnie cicho, ale zaczęła schodzić po schodach.

- Eh, co za kobieta. - Wyszeptałem do siebie choć wiedziałem, że Watson też mnie usłyszał, bo swkitował to krótkich śmiechem. Zbliżyłem się do niego i wepchnąłem naczynie z ciastkami do ręki. - Proszę John. Zjedz wszystko, Pani Hudson tak rozkazała. Ja i tak nie jestem głodny.

- Sherlock. Moglibyśmy w końcu porozmawiać?

- John. Jest już 23:00. Pójdźmy spać. Zapewne jesteś wyczerpany po tych dobach w szpitalu. Tylko nie zapomnij zjeść ciasteczek przed snem! - Krzyknąłem i zacząłem iść w stronę swojej sypialni, gdy usłyszałem głębokie westchnięcie Johna i jego powolne ruchy w stronę wyjścia, przerywane sykami bólu. Rzeczywiście... przecież miałem wymienić się z nim sypialnią.

Śledztwo miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz