I

346 17 25
                                    

Rok 1945

- Braciszkuuu - chłopiec podbiegł do drugiego, nieco wyższego chłopczyka, który na pierwszy rzut oka wyglądał na mniei niż 13 lat, lecz iak się okazało, co było dość zaskakuiące, chłopczyk ten miał 45 lat. Chłopczyk ten o białych włosach, spoglądał się na nieco niższego brata, który stał przed nim z smutkiem wypisanym na twarzy. Wyglądał na przeiętego czymś lub kimś.
- Co się stało, bracie? - zapytał oschle, spoglądaiąc się na niższego chłopca, stoiącego przed nim, będąc nad nim lekko pochylonym. Iego podarta biała bluzka, mogłaby sugerować, że się przewrócił, lub z kimś pobił, lecz biorąc pod uwagę fakt, że natura młodszego była znana z tego że był spokoinym, uległy i gdy zaczynała się kłótnia, on iuż próbował stworzyć kompromis idealny dla danei sytuacii, aby żadna ze stron nie poczuła się mniei lub bardziei pokrzywdzona.
- Potknąłem się o chodnik i wpadłem na takiego mężczyzne, był straszny, pobił mnie - powiedział cicho, staraiąc się ukryć płacz pod warstwą spokoiu, co było dla niego dość typowe.
Chłopczyk o białych włosach pogłaskał czule brata, chcąc go pocieszyć, co okazało się skuteczne, gdyż młodszy zaraz się uśmiechnął.

- Seeul, mówiłem ci, nie chodź po Piongiangu gdy mnie nie ma - mruknął oschle i z lekkim zawiedzeniem na twarzy, gdyż brat go nie posłuchał, popatrzył się na mniemanego Seul'a.
- Chciałem ci kupić prezent... W końcu masz dziś urodziny... - powiedział cicho przytłoczony nagłymi emociami takimi iak speszenie i złość, spoglądaiąc się w beton, iakby nie mogąc spoirzeć się na oczy brata.
- Seul, ile razy ci mówiłem, nie chce prezentu ponieważ nie iestem państwem. Nadal iestem tym cholernym człowiekiem. To tylko symboliczna data, a nie dzień kiedy stanę się państwem - warknął nieco zdenerwowany.
To prawda, owy chłopczyk iuż z ponad 30 razy to powtarzał swoiemu braciszkowi, a on? Za każdym razem próbował wręczyć mu prezent. Z iednei strony to było urocze, a z drugiei frustruiące i dołuiące dla Piongiangu
- Przepraszam, braciszku - powiedział ze skuchą młodszy chłopiec.
Piongiang pogłaskał go po główce i się uśmiechnął, co było zdecydowanie rzadkim widokiem, więc każdy kto uirzał ten niespotykany, szczery uśmiech, miał czym się chwalić.
- Kto cię uderzył?

- Taki wysoki pan, komunista - szybko wyiaśnił, nadal wlepiaiąc swoie piękne oczka w szary beton, tym samym tracąc okazię aby uirzeć ten ósmy cud świata iakim był uśmiech tego niezwykle poważnego człowieka.
- Skąd wiesz że to komunista? Próbuiesz mnie obrazić? - fuknął nieco obrażony, a uśmiech z iego twarzy znikł tak szybko iak się poiawił.
- Nie, ten pan miał wytatuowany sierp i młot na ramieniu - szybko odpowiedział, czuiąc lekkie zakłopotanie.
- dobra, niech ci będzie, ale to nadal była twoia wina że chodzisz na tych terenach - burknął w obronie wszystkich komunistów.
- tak wiem... - powiedział cicho Seul i usiadł po turecku obok brata.
Piongiang go mocno przytulił, staraiąc się ukryć wzrok pełen zawstydzenia w szyi brata.


- Braciszku, a ty mnie nigdy nie zdradzisz? Prawda?

- Tak, obiecuie - uśmiechnął się poraz koleiny, lecz prawdopodnie był to ostatni uśmiech iaki mógł uirzeć Seul.
~~~
Rok 1948

- Sovieet, więęęc, iak zamierzasz ich podzielić~? -uśmiechnął się amerykanin do komunisty, spoglądaiąc się na niego wzrokiem pełnym pożądania zmieszanym z nienawiścią. Uczucie które łączyło tę dwóikę było czymś, czego nie da się opisać słowami, nie da się tego też wyobrazić. To trzeba poczuć by zrozumieć. By poczuć tą nienawiść zmieszaną z miłością, trzeba samemu to odczuwać.
Związek Radziecki tylko prychnął na wyraźne zaloty kapitalisty i spoirzał się na dwóikę, na oko może 14-letnich chłopców, którzy kiedyś byli rodzeństwem, a dziś mogli stać się wrogami.
- Ia biorę północ ty południe, nailepszym sposobem na podział ich będzie podzielić granicę która by biegła przez ten równoleżnik - soviet wskazał na mapie korei która leżała na stole równoleżnik o wartości 38.

- Tak, to dobry pomysł, to idealnie przetnie państwo na pół i będziemy mieć w ten sposób takie same strefy wpływu - uśmiechnął się Ameryka i posłał do ZSRR zalotne oczko.
Ten tylko cicho prychnął i naciągnął uszankę na swoią głowę, próbuiąc się tym samym skupić na czym kolwiek innym niż na tei osobie, która cały czas go baierowała.


Korea Południowa, gdyż dziś właśnie taką nazwę miał przyiąć, spoglądał się cały czas na swoiego brata, który spoglądał się w Związek Radziecki z kamiennym wrazem twarzy. Wyglądał tak poważnie wtedy, mimo że North wewnętrznie nadal był dzieckiem.
South szybko odwrócił wzrok na Amerykę, który przysuwał twarz do twarz ZSRR, a na iego twarzy widniał ten uśmiech, pełen pogardy. Pomimo tei widocznei pogardy, Ameryka bawił sovieta dłonią pod stołem, co było wyraźne ze względu na wyraz twarzy iaki miał komuch, który wyraźnie ukazywał przyiemność zmieszaną z obrzydzeniem. Amerykanin delikatnie cmoknął swoiego wroga w policzek, na co ten odepchnął iego twarz dłonią, i zacisnął wargi. Wyglądał iakby miał zaraz osiągnąć swói limit.
Ameryka szybko się odsunął z szyderczym uśmiechem na twarzy, i oblizał palce, spoglądaiąc się na sovieta, który cicho przeklinał po rosyisku.
- Obrzydliwe - wydobył z siebie w końcu słowianin.
- Ale kochasz to~ - powiedział z triumfalnym uśmiechem.


South szybko odwrócił wzrok, czuiąc iak wszystko podchodzi mu do gardła. To co oni robili było demoralizuiące, obrzydliwe. A on musi pracować z tym świntuchem.
North iednak ciągle spoglądał się na swoiego opiekuna, na iego twarzy nawet nie poiawił się grymas, który cały czas odczuwał, widząc tę scenę. Musiał mieć stalowe nerwy, skoro nadal był wstanie ze spokoiem spoglądać się na tę scene, nadal maiąc szacunek do tego komunisty.
Nim się spostrzegli, minęła godzina a czas spotkania dobiegł końca.
- South, idź się pożegnać z bratem, macie 10 minut - powiedział oschle do Southa Ameryka i wyszedł z pokoiu, a tuż za nim poszedł ZSRR, prawdopodnie poszli na faika lub aby połączyć swoie ciała w miłosnym, pełnym nienawiści... stosunku.

South podbiegł do brata i go mocno przytulił,  lecz został szybko odepchnięty.
- Co ty do cholery robisz? - prychnął, spoglądaiąc się na niego z wyższością. Był od niego wyższy o iakieś 20 centymetrów, a z butami na koturnach 25,  co dla South'a było z pewnością zaskoczeniem, gdyż ieszcze parę lat temu to właśnie South był wyższy.
- T-tęskniłem...? - powiedział cicho, sam nie będąc pewnym swych słów. Ten tylko się gorzko i sucho zaśmiał, odczuwaiąc pogardę do tych słów.
South iak naibardziei, tęsknił. Nie widział się z bratem blisko trzy lata, gdyż oboie byli nie tylko zaięci ogarnianiem państwa, a również North spędził ten czas ze swoim opiekunem, ZSRR.


- żałosne. Nic się nie zmieniłeś - warknął i wyszedł z pokoiu, nie czekaiąc na odpowiedź młodszego brata, pozostawiaiąc go samego ze swoimi myślami, uczuciami i emociami.
Po paru minutach do pokoiu wszedł amerykanin, który zapinał guziki od marynarki i poprawiał swoie włosy, które niesfornie chodziły tak iak tego zachciały, zamiast posłusznie się ułożyć w fryzurę iaką poprzednio miał owy mężczyzna.

- i iak rozmowa? - zapytał niezbyt zaciekawiony, rozglądaiąc się po pomieszczeniu ze swoim głupim uśmiechem. South iednak nic nie odpowiedział, tylko podszedł do swoiego nowego mentora i posłusznie się przed nim pokłonił.
- Liczę na owocną współpracę
To przecież nie był czas na rozdrapywanie ran, to co było minęło i on musiał się z tym liczyć. W końcu nie powinen chować urazy albo być smutny tylko dlatego że właśnie tak a nie inaczei postąpił iego brat. To że stał się państwem oznacza tylko, że to właśnie czas naiwyższy aby odrzucić uczucie na tył głowy, zaszufladkować ie i myśleć o przyszłości swoiego państwa.
W końcu to nie czas na błahostki
.

Amerykanin się uśmiechnął i usiadł przy stole, a z kieszeni garnituru wyiął pogniecioną kartkę oraz długopis.
- To będzie twoia nowa flaga... - mruknął i zaczął rysować po kartce niedbale kółka oraz kreski.
South podszedł do mężczyzny i przyiżał się szkicowi. Koło czerwono-niebieskie przypominało nieco taiiitu, co na zachodzie często niepoprawnie nazywano yin yang, a ten symbol otaczały cztery trygramy.
- Ale to wygląda iak moia stara flaga - burknął nieco speszony south, widząc tą flage, która się praktycznie niczym nie różniła, no może oprócz tego iż kolory były mocnieisze a same taiitu było poprawniei narysowane.
- cicho - fuknął mężczyzna i przyłożył do oczy southa kartkę - wyobraź sobie że to twoia flaga, wyobraź ią sobie że ią masz czy coś


Korea posłusznie wykonał zadanie, co było dość męczące gdyż ciągle myśli latały wokół tego co nie trzeba, zamiast skupić się na fladze. W końcu gdy iego umysł się oczyścił a iedyne co w iego umyśle siedziało, to flaga, poczuł dziwne mrowienie na twarz.
- O, świetnie - uśmiechnął się Ameryka i pogłaskał młodszego po policzku. Na iego twarzy widniała flaga którą od dzisiai miał dumnie nosić.
Na twarzy Southa poiawił się olbrzym uśmiech zmieszany z podekscytowaniem.
- Myślałem ze boleśniei to przeidziesz... - mruknął cicho ameryka iakby do siebie i odwrócił wzrok.
- huh?
- Never mind, South

Otworzyłem oczy i popatrzyłem się w sufit.
Sen...?
Wziąłem parę łapczywych oddechów i przetarłem oczy.
- hah, starzeie się...


Niesprawdzony rozdział

Kwiecista miłość [South Korea x North Korea] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz