IX

149 17 4
                                    

Kwiaty powoli rozkwitały w mojej buzi, a niektóre gałązki już z niej wychodziły. Z pewnością wyglądało to pięknie, ale bolało mnie bardziej niż postrzał w brzuch.
Kolce kwiata przebijały mi różne wewnętrzne części ciała, płuca, przełyk i język.
Chciało mi się płakać za każdym razem gdy czułem ból.
Ale przecież nic z tym nie zrobię.
A zresztą, nawet gdy w końcu umrę, odrodzę się za parę dni, tygodni czy miesięcy.
Jako nowa osoba, nowy charakter... Nowa osobowość z nowymi wspomnieniami.
A więc czy nie lepiej byłoby przejść operację? Wyszło by na to samo przecież.
Ale.
Chciałbym dotrwać do końca tej choroba, czuć te cierpienie. W końcu... To chyba największy dowód mojej miłości, a sama chęć śmierci spowodu miłości jest taka romantyczna. Piękna.
Idealna.
Każdy by chciał zasnąć w zimny sen i nigdy się nie wybudzić, czując przy tym tą miłość jaka cię wypełnia.

To... to jest piękne...

Ale i tak chciałbym aby on choć raz do mnie przyszedł... Pogłaskał mnie po policzku. Zaczął cicho szeptać urocze słówka, choć trochę ukazać swoje zmartwienie.
Tylko tego pragnę.
Niczego innego, tylko odrobiny uwagi z jego strony.
Ale przecież on dał mi tą uwagę jeszcze parę dni temu, pogłaskał mnie, nie odepchnął.
Czyli co?
Jestem zachłanny?
Najwyraźniej...
Każdy jest zachłanny pod tym względem. Każdy pragnie nie odrobiny, a całej masy miłości i uwagi, kochania.
Ale tylko ja tego nie otrzymam, mimo że muszę za to płacić.

Wzrok swój przerzuciłem na drzwi, które ciągle były zamknięte A za nimi nie było słychać żadnych dźwięków.
A może on wyszedł z domu? Zostawił mnie bo nie chciał się na mnie patrzeć?
Bo jestem taki żałosny...
Po policzkach zaczęły spływać krople słonej wody zwane łzami.
Zachciało mi się płakać z tego wszystkiego, z tych emocji i myśli.
Jestem strasznie uczuciowy, a to mnie strasznie denerwuje, ale daje mi również przyjemność. Co jest ze mną nie tak do cholery?

Obejrzałem się na sufit, oglądając się z zaciekawieniem na pęknięcie przy żyrandolu.
Wykrztusiłem z siebie parę płatków kwiatów, zbrudzonych krwią, i cicho jęknąłem.
- Kurwa... - syknąłem.
Jak to cholerstwo piecze i boli...
Do pokoju wparowała ku mojemu zaskoczeniu Japonia, a za nią stał North który z frustracją przyglądał się dziewczynie, paląc przy tym papierosa.
- SOUUUCIIIK - podbiegła do mnie i się we mnie wtuliła. Jej ogon machał podekscytowany na boki bez przerwy na odetchnienie, a uszy stały jak na baczność rozprostowane.
Lekko się uśmiechnąłem i pogłaskałem ją po uszkach.
- Tęskniłam, Jezu ale cię dawno nie widziałam, martwiłam się, myślałam że nie żyjesz, Tako mi o wszystkim powiedział, byłam strasznie smutna i zdołowana, przez pierwsze dwa dni siedziałam z depresją w pokoju i jadłam lody, South, nie umieraj miiiii - zaczęła mi nadawać jak szalona, nie łapiąc nawet oddechu.
Chciałem się za śmiać, ale tego nie zrobiłem, bałem się że znów mnie wszystko w środku rozboli.

- South! Ja wszystko ogarnęłam, wiesz co zrobiłam? Wyszłam z tym pajacem na dwór, i tak mu skopałam dupe - zaczęła mówić podekscytowana.

- Zamknij dupe chory pojebie -warknął zza drzwi brat.
Uśmiechnąłem się do niej.
Ta tylko wyjęłam z kieszeni parę kartek z japońskim pismem.
- Postraszyłam go swoimi starymi dobrymi klątwami i demonami - zamerdała ogonem zadowolona z siebie.
- Wcale się Ciebie nie bałem! - prychnął North i wyrzucił petka do doniczki z kwiatem która właśnie stała przy moich drzwiach.
-Tak tak, ja wiem, ale nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, ale mam na stanie parę groźnych i krwiożerczych yokai, chyba nie chcesz mnie w domu takiego stworka, prawda? -uśmiechnęła się ironicznie. - A wspominałam że mam w domu słynną lisią demonice?
Ten szybko odsunął się i pokazał jej środkowy palec. - Wariatka. - burknął. Japonia się uśmiechała głupio i schowała kartki do bluzy.

Ale ona kochana jest. Nie ma drugiej takiej przyjaciółki.

- Ale! Oczywiście że Nie skończyłam ze zwykłym użyciem przemocy, bo to przecież miało swój powód. Chciałam go w ten sposób zmusić do uczuć co do Ciebie - wyjaśniła zadowolona.
- Nie mam zamiaru go kochać ani nic z tych rzeczy! - warknął z tyłu North.

- Chcesz aby przez twoją ignorancję, Soucik zmarł?! Chcesz tego? Naprawdę podoba Ci się to że on będzie cierpiał przez Ciebie?! - zaczęła krzyczeć jak pod jakimś natchnieniem, a z policzków zaczęły jej spływać łzy.
Aż mnie serce zabolało.
Japonia rzadko kiedy płacze, ostatni raz płakała gdy była odizolowana od świata.
A to było chyba dwieście lat temu, nawet więcej.

-N-nie płacz - cicho szepnąłem, i pogłaskałem ją po ramieniu. Ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi.

- Tak, bardzo mnie to będzie satysfakcjonowało, wiesz?! - warknął z ironią i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Dziewczyna pobiegła za nim, wyraźnie nie mogąc pojąć czemu on tak się zachowuje.
Ale on po prostu taki jest.
Skryty, kłamliwy, cichy, wstydliwy, nie lubiejący okazywać uczuć. I to jest właśnie w nim urocze.
Lekko uśmiechnąłem się do siebie i podniosłem się do siadu, a nogi skrzyżowałem.
Nagle usłyszałem huk, a potem głośny krzyk, a zaraz po nim kłótnie.
Skuliłem się nieco wystraszony. Źle się z tym czuje że przeze mnie się kłócą...
Wstałem z łóżka, i nie zważając na ból, wyszedłem z pokoju. Obejrzałem się po korytarzu.
Nie było ich tam.
Podszedłem do pokoju North'a, który był tuż obok mojego, i wyjżałem za drzwi które były uchylone.
Dziewczyna siedziała na podłodze nieco skulona a nad nią stał North i głośno warczał.
- Nie będziesz mi rozkazywać,  idiotko - fuknął.

- A-Ale... - cicho szepnęła. Po chwili dziewczyna wstała i podeszła do brata.
- Chcociaz spróbuj, ja nie chce by on umierał, a potem się urodził, nie pamiętając mnie... O-on jest moim przyjacielem, i nie chce tworzyć naszej więzi od nowa- powiedziała cicho, spoglądając się  w koreanczyka wzrokiem pełnym pragnienia.
- Brzydze się tym - syknął, oglądając sie na nią sfrustrowany. Wyraźnie powstrzymywał się od jebnięcia ją w twarz. Bo przecież nawet gdyby chciał, to nie może, bo on kobiet nie bije a traktuje z szacunkiem, i jest zawsze co do nich cierpliwy.
- Ty się tym nie brzydzisz, ty się brzydzisz uczuciami do niego! Myślisz że nie widziałam jak prowadzałeś się z młodymi chłopcami? - syknęła, a same słowa ledwie jej przez gardło przechodziły.
Oczy mi się zaszkliły.
Czyli problem tkwi we mnie...?
Łzy mimowolnie spływały po moich polikach potokiem wręcz, a kolana uginąły się pode mną z bólu jaki właśnie odczułem.
Powinienem się zmienić...?
Ale co powinienem zmienić? Wygląd? Zachowanie?
Odsunąłem się, i zakasłałem, prawie się dusząc.
Kolejne płatki...

Japonia szybko podbiega do mnie, i mnie przytulał do swojej piersi, jak to często robiła gdy wiedziała że mi smutno.
North stał dalej w swoim pokoju, oglądając się na mnie z irytacją, jaką to często się spoglądał na ludzi, a sama taka mina mu nie schodziła z twarzy przez większość jego życia.
- Soucik, kochany, nie umieraj mi - jęknęła, starając się nie rozpłakać.
Wtuliłem się w ciało kobiety.
- Nie mogę ci obiecać- wydukałem.
North podszedł do Japonii i ją odsunął ode mnie.
- Wyjdź, idź do domu, nie przeszkadzaj mi

Ta miała już zaprotestować, lecz widząc zimny i poważny wzrok mężczyzny, podkuliła ogon i położyła uszy po sobie.
- Przyjdę do Ciebie za 3 godziny - szepnęła i poszła w stronę schodów, a po chwili wyszła z domu.
Już chciałem wrócić się do swojego pokoju, zapewne po to aby pogrążyć się w rozpaczy, gdy jednak, o dziwo, North przysunął do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- P-postaram się, ale nie oczekuj ode mnie zbyt wiele - burknął, po czym uciekł do swojego pokoju.

-H-huh...?

Kwiecista miłość [South Korea x North Korea] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz