II

189 16 7
                                    

Siedziałem w pokoju, spoglądając się na podłogę, próbując tym samym skupić na czym kolwiek wzrok, byleby nie patrząc na swoje ciało.
Czemu akurat on?
Cicho westchnąłem, czując delikatne mrowienie na brzuchu, co sprawiało mi dużą przyiemność, a gdy moje myśli skupiały się na nim, mrowienie się nasilało, wprawiaiąc mnie w euforię.
Na moich polikach zakwitły rumieńce, które nawet z dużej odległości, można było łatwo zauważyć, co mnie jeszcze bardziej zawstydzało.
Nim się spostrzegłem i zdołałem powstrzymać, myśli moje powędrowały do moich najciemniejszych skrawków umysłu, tworząc najsprośnieisze wizję pewnej osoby.
Poklepałem się po policzku aby odgonić te myśli, które na szczęście, a może niestety, szybko się rozpłyneły niczym drzewa we mgle.
Czemu akurat w nim...?
Odwróciłem wzrok a rumieńce zniknęły, co trochę mnie zasmuciło, gdyż te palące od środka poczerwieniałe poliki były dla mnie najprzyjemniejszą rzeczą jaką mogłem kiedykolwiek doświadczyć. I z pownością były jedyną przyiemnością którą mogłem się zaspokoić emocionalnie.
Spuściłem smutny wzrok na koniec pokoju, gdzie leżała doniczka z kwiatem o dużych liściach i równie dużym kwiatem, lecz niestety, ale nazwy tej rośliny nie pamiętam.
Dostałem to kiedyś od Japoni na 60 urodziny mojego państwa.
Lekko zaśmiałem się, wracając wspomnieniami do tamtego dnia.

Japonia cały dzień odwracała moją uwagę, chodząc ze mną po galeriach czy po parkach, podczas gdy Tako, Hongkong, Vietnam i Filipiny przygotowywali taką naszą wspólną "imprezę urodzinową". Gdy wróciłem, wszyscy mi pogratulowali i wręczyli prezenty, a następnie spędzając razem czas, chodziliśmy po ulicy z alkoholem w dłoni i śmiejąc się, jak i bolejąc nad sprawami naszego świata. Od Hongkongu dostałem taką ładną, czarną mp3, Filipiny mi dał taką ładną apaszkę w kratę o kolorze czerwonym, Vietnam zaś kota, który urodził się w miocie jej kotki, był piękny, taki brązowy z czarną łatą na ogonie, niestety ale zmarł parę lat temu, wpadł pod samochód. Na samą myśl zrobiło mi się smutno, lecz szybko odrzuciłem tą myśl od siebie. Każdy kiedyś umiera, to normalna rzecz w świecie i trzeba się z tym pogodzić.
Tako dał mi słodycze, były przepyszne.

- Musisz dbać o tą roślinę, kiedyś ona urośnie do olbrzymich rozmiarów i urodzi ci przesłodki owoc - powiedziała Japonia z podekscytowanym uśmiechem, gdy wręczała mi tą roślinę. Oczywiście Tako szybko powiedział że jej słowa były kłamstwem, ale muszę przyznać, że były to urocze kłamstwa. Japonia zawsze tak uroczo i szczerze kłamie.

Uśmiechnąłem się do siebie i wstałem z łóżka, mając już nieco poprawiony humor.
Wyszedłem z pokoju i zamknąłem cicho drzwi, aby nie przeszkadzać Northowi, który prawdopodnie jeszcze śpi.
Zszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania, lecz o dziwo, w kuchnii zastałem brata, który już się krzątał po kuchni w różowym, oczywiście moim, fartuchu, i ugniatał ciasto.
Tak, zazwyczaj właśnie on gotował, gdyż jak to kiedyś pięknie ujął:
- Nie mam zamiaru czegokolwiek jeść, co ugotowała taka kapitalistyczna świnia jak ty, dodatkowo nie ufam twoim potrawom, są zbyt zachodnie i amerykańskie. Ja będę gotować, bo ty jeszcze mnie otrujesz.
Oczywiście próbowałem mu powiedzieć coś w stylu "nie musisz dla nas dwóch gotować, ja sam sobie będę gotować a ty sobie", ale jego odpowiedź zawsze brzmiała w stylu "i co, zamierzasz marnować jedzenie? Za dobrze masz, powinieneś parę dni pogłodować to byś docenił co masz".
Nie dogadasz się z człowiekiem niezależnie jakich argumentów użyjesz.

Zaśmiałem się na widok koreańczyka, który jeszcze nigdy nie założył czegoś nie czarnego, a co dopiero różowego i z taką pasją ugniatał ciasto.
- Czego się śmieiesz? - cicho burknął, nie spuszczaiąc wzroku z ciasta.
- nic nic, co robisz? - szybko odpowiedziałem, spoglądaiąc się na farsz z mięsa i kapusty pekińskiej.
- świnie - szybko powiedział i odłożył ciasto na bok. Podszedł do zlewu i wymył dłonie po czym przetarł czoło.
Lekko się uśmiechnąłem do siebie, zadowolony.
Pyanse są bardzo dobre, a North robi najlepsze, nikt tak dobrych nie robi jak on, nawet Chiny, a przecież Chiny uchodzi za najlepszego azjatyckiego kucharza.
Pyansu, nazywane potocznie świniami, to koreańskie placki gotowane na parze z nadzieniem mięsnym i kapustą pekińską, są trochę podobne do chińskich pierożków wonton, lecz w smaku są bardziei podobne do polskich pierogów mięsnych.
Strasznie je lubię, ale niezbyt mi wychodzą...
Ale North robi ie nailepiei. Uśmiechnąłem się do siebie, a na myśl o plackach ślinka podeszła mi do ust.

- Pomóc ci?
Ten tylko odsunął mnie od blatu kuchennego z obrzydzeniem na ustach. Wyglądał tak jakbym powiedział nieśmieszny żart.
- Nie - mruknął i podzielił ciasto na kulki, która zaraz zaczął wałkować z taką lekkością, zupełnie jakby nie sprawiało mu to trudu, mimo że to było dość męczące zadanie.
 - Czemuu?- jęknąłem niezadowolony, spoglądaiąc się ze skupieniem na czynności wykonywane przez koreę.
Ten tylko przewrócił oczami i wyciął za pomocą szklanki koła na masie do placków.
Wziął wyciętę koło do ręki a następnie za pomoca łyżki, nałożył farsz na okrąg.
- Nie chce byś mnie otruł jak ostatnio - zauważył chłodno, nie zwracając wzroku z placka.
- Nie wiedziałem że po pijaku zjesz te grzyby - fuknąłem w odpowiedzi, wiedząc że to ja w tej chwili miałem racię. Ten jednak pacnął mnie ręką w tył głowy z frustracją.
- A ty mi powiedz, jaki normalny człowiek do domu muchomory przynosi?
- Przepraszam - powiedziałem cicho i spuściłem wzrok.
Ten tylko powrócił do lepienie jedzenia, nie zwracając na mnie większej uwagi.

Czemu zawsze tak musi być?
Odwróciłem speszony wzrok, nie wiedząc co zrobić. Zaraz jednak, mój wzrok mimowolnie powrócił na twarz North'a.
Był on ode mnie już wyższy o całe 30 centymetrów, co mnie wewnętrznie strasznie bolało, a z drugiei podniecało. Zawsze chciałem by mój partner był wysoki, i takiiii....męski?
Taki jak on.
Uśmiechnąłem się do siebie, mimo że wyglądało to głupio. W końcu nie miałem powodu do uśmiechania się.
Jednak dalei go mierzwiłem wzrokiem, wyobrażając go sobie, jak się przede mną rozbiera w dość seksowny sposób.
Szybko jednak odrzuciłem tą myśl, czując jak North mnie zabijał wzrokiem.
- Czego robisz minę iakbyś orgazmu dostał? - burknął obrzydzony.
Szybko się odsunąłem speszony.
- n-nie ważne - zdołałem z siebie wydukać, mimo że te słowa ledwo co mi z ust wyszły.
Ten tylko tracąc mną zainteresowanie, znów zajął się lepieniem placków.

Szybko odszedłem od niego i weszłem do salonu, który był połączony z kuchnią a jedyne co go oddzielało to długa na metr ściana o grubości 20 centymetrów pomalowana na szary kolor.
Usiadłem na szarej, małej acz mięciutkiei kanapie i wziąłem ze stolika pilota do telewizora który stał na małej szafeczce.
Cudem udało mi się ubłagać Northa, aby pozwolił postawić w salonie a m e r y k a ń s k i telewizor, który był dość nowoczesny i ładny. dodatkowo drugie tyle czasu trwało aby zakupić również  a m e r y k a ń s k i  dekoder z  a me r y k a ń s k i m i  kanałami. To były długie dwa miesiące, pełne kłótni oraz wyzwisk, sinkaków i butelek alkoholu... Tia... Lepiej do tego już nie wracać.
Włączyłem telewizor i przełączyłem pilotem na kanał z wiadomościami.
- Ukraińscy żołnierze powoli odzyskują swoie miasta, tym samym pokonując wojska rosyjskie... - mówiła prezenterka.
Przełączyłem kanał znużony, nie będąc wyraźnie zainteresowany tym co się tam działo.
- Gdybym to ja prowadził wojnę z Ukrainą - mruknął oschle North, spoglądając się na telewizor - to bym się z nim nie cackał, i w ciągu conajmniej pół roku zdobył całą Ukraine - mruknął oschle, po czym wrócił do lepienia placków.
Przewróciłem oczami.
- Wogóle uczuć nie masz, wiesz? - mruknąłem.
A i tak ten bezuczuciowy potwór mi się podoba...
No ale on jest piękny, czuły, opiekuńczy, tylko boi się tego okazywać.
On jest niczym tsundere jak to często powtarza Japonia. To takie urocze.
Lekko się uśmiechnąłem, spoglądaiąc się w telewizor, w którym właśnie leciało anime, Dragon Ball.

Rozdział już po korekcie

Kwiecista miłość [South Korea x North Korea] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz