I

3.9K 204 67
                                    

Witajcie w kolejnym ff! Zapraszamy do komentowania i reakcji 💚

Mężczyzna siedział w gabinecie, lekko pocierając swoją brodę. Miał przymknięte powieki, a jego wilk był niezadowolony, patrząc w jakim miejscu życia teraz byli.

Władał watahą, przejął ją od swoich rodziców rok temu, po swoim ślubie. Wymuszonym, musiał przyznać niechętnie w swojej głowie.

Mimo, że nie miał przymusu do ślubu z kobietą i trafił mu się męski omega, to wciąż nie był ten ktoś dla niego i jego wilka.

Złapał za długopis i zacisnął dłoń w pięść sprawiając, że urządzenie pękło pod jego naciskiem. Ku jego szczęściu tusz się nie rozlał, jednak narobił sporego bałaganu odłamkami plastiku.

Czasem nie potrafił do końca zapanować nad swoim wilkiem, szczególnie jeśli w grę wchodziły uczucia oraz wataha. Poczuwał się do odpowiedzialności za nią, jednak żałował, że jego szczęście odeszło na dalszy plan.

Wstał ze swojego miejsca i wyrzucił do kosza odłamki, zaraz po tym pocierając swoje dłonie o siebie.

- Wejść - powiedział zgorzkniałym tonem głosu, słysząc ciche pukanie.

- Masz zamiar pojawić się na posiłku, czy znowu jesteś zapracowany? - omega patrzyła na niego intensywnie, trzymając swoje dłonie na już mocno odstającym brzuchu.

- Wiesz, że mam dużo pracy - spojrzał w zielone oczy męża, unosząc lekko swoją brew - Znowu masz zamiar płakać? - Louis złapał się za koniuszek nosa - Dobrze, zejdę. Tylko dlatego aby szczeniak nie przejmował od ciebie negatywnych emocji.

- Oczywiście, dla szczeniaka - pociągnął nosem mimo wszystko - Stół jest już gotowy, tak samo jak i jedzenie. Po prostu chodź.

Tomlinson złapał z biurka klucze, które przeważnie miał przy sobie. Wskazał ruchem głowy, aby ciężarny przeszedł pierwszy przodem i zamknął za nimi swój gabinet. Nikomu nie ufał przy najważniejszych papierach w watasze.

- W którym właściwie jesteś już miesiącu? - dopytał.

Wstyd przyznać, ale nie interesował się ciążą, jak i samą omegą. Nie tak, jak powinien kochający alfa, jednak jedno się zgadzało, nie kochał tej omegi. Nienawidził rodu Styles i miał to wpojone od małego szczeniaka.

- Mógłbyś chociaż sprawiać pozory, że interesujesz się choćby tym maluchem - brunet ochronnie położył dłonie na wypukłości - To połowa siódmego miesiąca Louis, ten szczeniak niedługo pojawi się na świecie.

- Nie mogę, doskonale o tym wiesz - ledwo powstrzymał werk na omegę - To byłoby przeciwko mojemu wilkowi. Samo pokochanie tego szczeniaka będzie ogromną trudnością.

- To też twoje dziecko mimo wszystko. Sam nie jestem zachwycony, dobrze o tym wiesz, ale musisz wziąć na siebie cholerną odpowiedzialność - wycedził.

- Uspokój się - powiedział prosto, zajmując swoje stałe miejsce w jadalni i lekko zmarszczył nos na dziwne zapachy - Znowu masz dziwne zachcianki?

- Jestem w ciąży, mam różne zachcianki i to nie od wczoraj - przewrócił oczami na komentarz męża - Nie musisz tego komentować.

- Po prostu dziwnie pachnie - westchnął i po spojrzeniu na omegę, nałożył sobie trochę posiłku na talerz, mimo że kompletnie nie miał na to ochoty. Chciał mieć zdrowy żołądek.

- Smacznego - omega wzięła tylko głęboki oddech i zaczęła jeść porcję, którą już zdążyła sobie nałożyć.

- Smacznego - odpowiedział z lekkim wysiłkiem, w pomieszczeniu doskonale było odczuwalne napięcie. I nie to mile się kojarzące.

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz