XXV

1.8K 178 92
                                    

I kolejny rozdział dla was, jest dłuuuugi więc prosimy o komentarze!

Nagła burza śnieżna zaskoczyła wszystkich. Nie było jeszcze świąt, alfy nie zdążyły przygotować domów pod zimę, a oni byli dosłownie zasypani w śniegu. Biały puch oznaczał też, jak bardzo wyraźnie temperatura uległa zmianie. Śnieg dosłownie "chrupał", pod nogami.

Dawno nie mieli takiej sytuacji i takiej ilości śniegu. Szczeniaki miały siedzieć bezpiecznie w domu, aby nie przemarzły, ani nie zrobiły sobie krzywdy. Tak samo było z większością omeg, które były raczej delikatne.

Louis musiał od rana opuszczać dom, do późnych godzin wieczornych ciężko pracując. Na alfy spadło odśnieżanie różnych ważnych miejsc, a do tego sprawienie aby wataha ponownie poprawnie działała jak najszybciej się da. Najciężej było ze znalezieniem właściwego opału, aby móc ogrzać w domach.

Nie ominęły też ich mniejsze lub większe szkody, które musieli jak najszybciej naprawić, przed pogorszeniem się ich, czy stwarzaniem zagrożenia życia dla innych.

Alfa na sam koniec dnia wrócił do posiadłości przemoczony i głodny, było już też późno i nie liczył nawet że jakaś beta czeka na niego w kuchni, aby przygotować mu jedzenie czy herbatę. To była dla niego i watahy nauczka na kolejną zimę.

To już był trzeci, jak nie czwarty dzień walczenia z tym wszystkim i nie sądził, aby byli gdziekolwiek blisko końca.

Zsunął z siebie prędko ciuchy, nie chcąc stać w mokrym i to na zimnie, musiał się prędko przebrać. Ciężko mu się zdejmowało rzeczy, jednak jakoś się finalnie rozebrał do bokserek.

- Louis - usłyszał ochrypły głos męża, a później na jego ramionach wylądował gruby koc - Mój biedny alfa.

- Czemu nie śpisz? Powinieneś odpoczywać i się wygrzewać ile można - przyjął z wdzięcznością materiał mimo swoich słów.

- Robiłem to cały czas. Liam przyszedł z drewnem i nagrzał nam w sypialni oraz łazience, chodź weźmiesz kąpiel -  bardzo delikatnie pociągnął Louisa na przód.

- Nie musiałeś, wiesz o tym? - czuł ciepło w klatce piersiowej, na to jak młodszy o niego dbał - Nie odmówię gorącej kąpieli. 

- Co masz na myśli, że nie musiałem? - pospieszał męża w ruchach, czując zimno promieniujące z każdej strony.

- Czekać na mnie i skakać teraz wokół mnie. Ty jesteś w ciąży, ja powinienem to robić - tłumaczył się, wiedząc że nie może się rozdwoić przy sytuacji krytycznej z pogodą. To irytowało jego wilka.

-  Nonsens, nie mógłbym spać bez ciebie bezpiecznego w łóżku - dotarli do sypialni, gdzie Harry szczelnie zamknął drzwi i dał kilka koców na dół, aby zimno nie przechodziło do pomieszczenia -  Uch, cieplutko.

- Jest przyjemnie, w końcu przestaję się trząść - przyznał Louis, samemu momentalnie czując różnicę - Pogoda jest naprawdę nieprzychylna dla watahy. Ale na szczęście wszyscy dziś mają ciepło. 

- Chociaż w jednym pomieszczeniu. Glenn dosłownie śpi jak zabita, szczęśliwa dziewczynka - spojrzał na łóżeczko, które Louis trzy dni temu przeniósł do ich sypialni.

-  Całe szczęście, musimy na nią uważać przy tych temperaturach. Na ciebie z resztą też, szczególnie w twoim stanie - jego zmarznięta dłoń wylądowała na brzuszku omegi -  Jest naprawdę zimno, a śnieg sięga praktycznie ponad kolana.

 
- Jest okej, teraz nasza wataha jest najważniejsza - złapał ponownie dłoń Louisa i przeszli do łazienki - Hop do wanny.

- Wejdziesz ze mną czy za ciepła woda? - spytał z nutką nadziei w głosie. 

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz