XIX

1.8K 186 88
                                    

- Zayn za mocno - Harry jęknął, kiedy ciemnooka omega próbowała mu zrobić pięknego warkocza w dniu jego ślubu.

Przyszła Luna była ubrana w satynową, białą piżamkę, która idealnie ukazywała jego kształty oraz opaleniznę na ciele.

- Musi się trzymać, a nie rozpaść za kilka minut - nie brał zbyt mocno do siebie słów Harry'ego i dalej robił swoje.

- Tylko żebym nie został łysy - skrzywił się dość mocno, ale postanowił już nie marudzić, nie na głos.

- Nie zostaniesz. To, że trochę ciągnę nie oznacza że wyrywam. Louis chyba by mnie zagryzł za to - prychnął pod nosem.

- Myślisz? Tak lubi moje loki? - co jak co, ale on jako jedyny w domu rodzinnym Styles posiadał loczki. Po swoim dziadku.

- Uwielbia twoje włosy, te wianki idealnie je podkreślają. Tylko Louis nie zawsze mówi na głos niektóre rzeczy, ale jest oczywisty - powiedział lekko Zayn, w końcu znał swojego przyjaciela.

- Bardzo ciekawe - złapał za lusterko i spojrzał na swoje odbicie w nim - O dziwo się wyspałem, mimo myśli w głowie. Nie wyglądam jak trup w dniu swojego ślubu.

- Wyglądasz ślicznie Harry. Nie widać po tobie nerwów - komplementował Malik - Obaj zresztą wyglądacie kwitnąco.

- Byłeś u Louisa? - mocno się zainteresował, nie widząc narzeczonego od wczorajszego wieczora.

- Byłem sprawdzić jak się ma - potwierdził - O dziwo jest naprawdę spokojny, ale to dobrze świadczy.

- Może to magia przeznaczenia? - odłożył lusterko na miejsce - Cieszę się, że mnie akceptujesz, jesteś bardzo bliski dla mojego alfy. I przepraszam, za to jak cię kiedyś oceniałem pod pryzmatem słów ciężarnego brata.

- Spokojnie Harry, sytuacja była mocno specyficzna, ale zaczęliśmy od nowa i jest dobrze. Nawet nie wiesz jak się cieszę, mając omegę w swoim otoczeniu - głos Zayna wyrażał wdzięczność.

- Mam tak samo - uśmiechnął się szczerze.

W tym czasie trzaśnięcie drzwi wybiło ich z rozmowy, a Anne z nieszczęśliwą miną weszła do środka. Miała na sobie czarną sukienkę, wciąż obchodząc żałobę, nawet w takim dniu. Dla niej to nie był szczęśliwy dzień.

- Mamo... - Harry odchrząknął, chcąc być grzecznym i dać uwagę kobiecie jak dobry szczeniak.

- Przyniosłam coś starego, zgodnie z tradycją - powiedziała, unosząc z wysiłkiem kącik ust i podchodząc na ciężkich krokach bliżej.

- Dziękuję, że pamiętałaś - powiedział dość niepewnie - Co masz dla mnie?

- Wsuwki do włosów twojej babci - otworzyła zgrabne pudełeczko - Dałbyś to radę jakoś wplątać w jego włosy? - zwróciła się z mniejszą życzliwością w głosie w stronę Zayna.

- Myślę, że damy radę to wkomponować - sięgnął po ozdobę, by zaraz przykładać ją do fryzury omegi, pamiętając o wianku.

- Wiem, że nie jesteś szczęśliwa mamo, ale chociaż udawaj... Dla mnie - Harry poprosił, z ogromną nadzieją w głosie.

Wianek wylądował na głowie Stylesa i Zayn za pomocą reszty wsuwek mógł go dobrze zaczepić do fryzury Luny.

- Znasz moje zdanie Harry. Do tego tak szybko, nie wiem czym cię ten alfa omotał - nie powstrzymała się.

- To ja chciałem szybciej ślub, jesteśmy przeznaczonymi mamo - odparł, spoglądając na nią bokiem, aby Zayn mógł w spokoju kończyć swoją pracę.

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz