XXIV

1.6K 174 42
                                    

A macie następny, pozostawcie coś po sobie! Ps. Jak nie czytaliście jeszcze naszego nowego ff u Oli, to zapraszam na jej profil ziallxziall




Praca przed świętami również przybierała tempa. Obaj musieli pracować po kilka dobrych godzin dziennie, aby wszystkie wilki miały cudowny okres świąteczny, bez zmartwień nad swoją głową.

- To tylko twoja mama Lou - Harry ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się wiercącemu Louisowi, kiedy sam miał Glenn na swoim biodrze a ta bawiła się jego lokami.

- To aż moja mama. Wiem na co ją stać, a nie chcę kłótni - wypuścił ciężko powietrze - Ona jest uparta i czasem nie potrafi się powstrzymać. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

- Zdążyłem się tego nauczyć - ucałował czoło dziewczynki - Ale nie zabronimy jej spotkań z wnuczką.

- Oczywiście, że nie. Są rodziną mimo wszystko - skinął Louis - Ale was też będę bronił, nie będę siedział cicho. 

Obaj doskonale zdawali sobie sprawę ze słuszności tych słów, nie tylko omega robiła się czuła w czasie ciąży, ale i alfa. Louis jeszcze jakoś się trzymał, ale bywały momenty kiedy jego alfa nie dawał rady i pokazywał swoje rogi.

Jay przyszła do nich, a Louis postanowił sam przekazać jej Glenn. Nie chciał aby kobieta zbliżała się do Harry'ego zbyt mocno. 

- Jednak posłuchałeś słów taty - powiedziała zaczepnie, po przywitaniu się z wnuczką - To dobrze, bo nie mam ochoty na widok Stylesa.

- Harry jest w pobliżu, nie musisz się martwić - nie skomentował mocniej jej słów, zaciskając jedynie mocniej szczękę - Glenn jest zarówno twoją wnuczką, jak i jego córką, musicie się uszanować. 

- Nie musisz mówić jak zdarta płyta - przewróciła oczami - Idę z Glenn do jej dziadka, wieczorem wrócimy. Mamka o tym wie.

- Tylko bądź ostrożna - poprosił Louis - Jak mała będzie marudzić to przyjdźcie od razu. Czasem mocniej potrzebuje zapachu mojego czy Harry'ego. 

- Twojego to jeszcze rozumiem, ale dobrze - pokiwała głową, poprawiając czapeczkę na czole wnuczki.

- Mamo... - zaczął, biorąc głęboki, dość uspakajający oddech - Po prostu opiekuj się nią dobrze.

Zacisnął dłonie po bokach, czuł się czasem za mocno postawiony między młotem a kowadłem. Nie mógł reagować złością czy krzykiem, wiedząc że mogłby to mocno zadziałać na ciało Harry'ego.

Jay skierowała się do wyjścia z Glenn, a Louis praktycznie odprowadził je do samego końca. Wiedział, że kobieta da sobie radę ze szczeniakiem, to było pewne, ale jego wilk wariował.

Szczerze, nie miał ochoty oddawać szczeniaka pod opiekę swoim rodzicom. Nie miał jednak wyboru, z czasem musiał porozmawiać z nimi ponownie, aby kiedyś nie próbowali mieszać szczeniakom w głowie co do relacji jego i Harry'ego.

Wziął kilka głębokich oddechów i wrócił do Harry'ego, który nie ruszył się ze swojego miejsca ku jego szczęściu. Od razu uśmiechnął się do omegi, chcąc aby ta się nie martwiła.

- Nasi rodzice kiedyś zrobią głupotę przez tą nienawiść - brunet wymamrotał, tępo wpatrzony w kominek.

- Też się o to boję - zgodził się - Są zaślepieni tym konfliktem, a mają wspólną wnuczkę i kolejne w drodze. 

- Wolę chłopców tym razem - z łatwością złapał Louisa za słówko, chichocząc pod nosem i przenosząc na niego swój wzrok.

- Też chciałbym chłopców teraz - miał podobne zdanie - To by była miła odmiana, ale już czuję jak będą się ze sobą kłócić albo psocić razem. 

- Oby jedno z nich było tam alfą - brunet szepnął, marszcząc brwi i przełykając ciężką, nagłą, gulę w gardle, która mu się pojawiła na samą myśl.

- Będzie jak będzie Harry, jeśli nie te, to kolejny - Louis miał kompletnie inne podejście - Nie przejmujmy się tym, ważne żeby były zdrowe. 

- Mówisz tak, jakbyś nagle miał kontrolę nad starszyzną i jej decyzjami - prychnął, doskonale znając realia sytuacji - Nie obchodź się ze mną jak z jajkiem, przez to że jestem w ciąży.

- Jesteś moim przeznaczonym, mam serio gdzieś starszyznę - skrzywił się - Wiem, że to nie jest proste, ale nie odpuszczę. Chcę żebyście ty i szczeniaki byli bezpieczni.

Jego słowa na ten moment nie miały żadnego pokrycia i obaj o tym doskonale wiedzieli, Harry'emu musiały wystarczyć puste w słowa, które mógł sobie wmawiać, że są prawdą w tym momencie.

- Jak się czujesz? - spytał z troską, potrzebując zmienić temat na ten bardziej komfortowy - Nie jest ci zbyt duszno? Lub niedobrze? Jesteś głodny?

Brunet zaśmiał się pod nosem, na nieudaną zmianę tematu przez Louisa. Wiedział, że ten chciał dobrze ale ignorowanie tematu czasem było najgorszą możliwością.

- Nie, jest dobrze. Mam się dobrze - odpowiedział finalnie, bez humoru.

🐾🐾🐾🐾🐾

Tak bardzo jak wcześniej Harry martwił się o brak objawów w ciąży, tak nudności przyszły niedługo później i męczyły go okropnie. Nie spodziewał się, że będzie to tak wyczerpujące i może występować nie tylko rano.

Termin "poranne mdłości", nabierał większego znaczenia kiedy sam to przechodził jako ciężarny i bardzo się dał oszukać tym dwóm zwodliwym słowom.

- Przepraszam, muszę... - wskazał na wyjście, przerywając starszej omedze w trakcie mówienia i wstał prędko od swojego biurka, szybkimi krokami kierując się do wyjścia z biura.

Nudności złapały go w czasie konsultacji, co było niedobre. Jednocześnie nie wysłuchał omegi do końca, ale z drugiej nie był w stanie nad tym zapanować. Na szczęście udało mu się w ostatniej chwili wbiec do toalety i opaść nad sedesem, by zwrócić ostatni zjedzony posiłek.

Nie wiedział ile tak wisiał nad toaletą, ale w pewnym momencie zrobiło mu się najzwyczajniej w świecie słabo. Oparł swoje lekko rozgrzane czoło na zimnej muszli i starał się głęboko oddychać.

W takim stanie znalazł go Liam oraz Louis, dwie alfy zostały poinformowane przez przerażoną omegę, że Luna jak uciekła, tak nie wracała do gabinetu.

- Możesz odprowadzić tę omegę do wyjścia, konsultacje luny są oficjalnie przełożone - Louis poprosił Liama - Przeproś ją - dodał i skierował się do męża - Znowu cię złapało? Moja biedna omega. 

- Mhm - spojrzał niewyraźnie na Louisa i wypuścił powietrze przez nos - Słabo mi, wiesz? Niedobrze też, ale nie mam czym wymiotować już.

- Przeniosę cię do sypialni, co? Otworzę trochę okno i będziesz odpoczywał - zaoferował - Do tego herbatka na nudności i może przejdzie ci chociaż trochę.

Brunet wyciągnął dłoń w stronę Louisa, zaraz stał na chwiejnych nogach i z ogromnym wsparciem Tomlinsona przedostał się do ich sypialni, gdzie niemalże z wypisaną ulgą na twarzy opadł na łóżko, przepełnione ich zapachami.

- Glenn, przyniesiesz ją tutaj? - poprosił męża, czując potrzebę posiadania dziewczynki przy sobie.

- Jasne kochanie, pójdę poprosić o przygotowanie herbaty i od razu pójdę po naszą córeczkę, a potem wrócę po herbatę - powiedział na głos swój plan działania.

Harry pokiwał głową, nos chowając w poduszkę Louisa . Szatyn widząc to, mógł w spokoju zostawić omegę samą na chwilę.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola💚💙💚

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz