XI

2.3K 207 8
                                    

Wybaczcie, że tak rzadko rozdziały ale zeszłego tygodnia zaczęłam pracować i potrzebuję odrobiny czasu aby moje ciało przywykło do zmian :)

Miłego dnia! 

Pozostawcie coś po sobie, to będzie bardzo miłe :D

I nadszedł pierwszy dzień lata. Louis z daleka obserwował od rana, jak ludzie ze starszyzny wraz z pomocą innych ważnych osób organizują uroczystość, pamiętając o jego słowach.

Z tego, co się zdążył dowiedzieć, wieczorem miało się odbyć ogromne ognisko, przy którym będą jedli oraz bawili się. A wcześniej miały się odbyć przeróżne atrakcje, o których miał średnio pojęcie.

Harry od rana spędzał czas z Glenn, ponieważ potem miała zająć się nią Marie, kiedy oni będą uczestniczyć w uroczystościach i zabawach z watahą.

To był nawet ich obowiązek, nie mogli być niewidzialni w takim dniu jak właśnie ten.

- Zayn? Czy wianek dotarł do Luny? - szatyn zwrócił się do przyjaciela.

Jak mówił, miał zamiar adorować omegę i walczyć o jej względy jak prawdziwy samiec alfa. A prezenty z różnych okazji były czymś naturalnym.

- Doręczyłem go osobiście. Harry był zaskoczony i całkowicie się zarumienił na informację, że jest od ciebie - nie ukrywał uśmiechu na swoich ustach.

- Cieszy mnie to, mam nadzieję, że go założy na wyjście - od razu się rozchmurzył na słowa ciemnookiego.

- Zapewnił mnie, że pojawi się na jego głowie - dodał Zayn - Był zachwycony doborem kwiatów i kolorystyką.

Louis uśmiechnął się mocniej, wracając zaraz wzrokiem do okna, gdzie wszystko coraz piękniej wyglądało.

- Czyli jest między wami prywatnie coś więcej - Zayn chciał usłyszeć to prosto od przyjaciela.

- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - odparł, nawet nie zaszczycając wzrokiem Malika.

- Po przyjacielsku nawet? Nie służbowo - jęknął Zayn - Ja to widzę, chcę tylko usłyszeć to od ciebie Louis.

- Jestem szczęśliwy, Harry jest inną omegą niż się spodziewałem - powiedział, widząc ogromne starania Malika - Będzie inaczej niż z Edem.

- Powiedzmy, że potwierdziłeś mi to - pokręcił głową, jednak się zaśmiał pod nosem - Pójdę sprawdzić, czy wszystko idzie bez problemów.

- Leć leć - machnął w jego stronę ręką, śmiejąc się pod nosem.

Nie miał nawet zamiaru ruszać tego dnia cięższej pracy. Skoro mieli świętować, on też miał zamiar skorzystać z odpoczynku, który należał się każdemu.

Miał przygotowane wcześniej rzeczy, w które później zamierzał się przebrać, w końcu nie zamierzał świętować w garniturze. To byłoby niewygodne i niepraktyczne.

Postanowił jeszcze sprawdzić co u Glenn i miał zamiar zostawić jej trochę swojego zapachu, aby ta miała komfort na najbliższe kilka godzin.

- Och, przepraszam - od razu obrócił się, wszedł do pokoiku w trakcie karmienia przez mamkę.

- Potrzebujemy dosłownie chwili panie Tomlinson, potem mogę oddać panu córkę do odbicia - kobieta zachowała spokój, mając przy sobie szczeniaka.

- Oczywiście, bardzo chętnie - pokiwał ostrożnie głową, nie ruszając się ze swojego miejsca.

Po dosłownie kilku minutach, Glenn została przekazana w ręce swojego taty, a mamka mogła opuścić pomieszczenie, zostawiając ich samych.

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz