XXXIV

2K 172 104
                                    

I ostatni rozdział przed wami! Pod rozdziałem macie zapowiedź nowego larry ff, który pojawi się dosłownie minutę później niż ten epilog! 

Miłego dnia x


Delegacja ruszyła do wrogiej watahy i Louis miał nadzieję, że wszyscy wrócą cali i zdrowi. Na dworze robiło się coraz cieplej, co dawało więcej słońca każdego dnia. Wataha dowiedziała się też o Erneście oraz o tym, do czego jego rodzice się posunęli. 

Wyszło to szybciej niż sam myślał, ponieważ niektórzy sądzili że Louis zdradzał swojego męża. To mocno zdenerwowało alfę i musiał zająć swoje stanowisko. Członkowie watahy byli oburzeni na zachowanie byłych przywódców.

Jay dosłownie z płaczem uciekła ze zgromadzenia, nie wierząc że jej własny syn odważył się do zrobienia czegoś takiego.

Louis nie czuł się z tym źle, nie po tym w jakim stanie widział Ernesta. Ani przez to jak jego rodzice traktowali Harry'ego, a i do niego samego nie raz mieli pretensje. Nie mógł tego przyjmować za każdym razem i dawać cierpieć swojej rodzinie.

- Jestem z ciebie bardzo dumny - Harry szepnął do ucha męża. Leżeli nadzy w łóżku, po jednym z uniesień miłosnych.

- Lubię kiedy mówisz takie rzeczy - powiedział zadowolony - Mój alfa czuje się doceniony wtedy, a nie na wszystko tak reaguje. Twoje słowa są dla mnie najważniejsze.

- Zawsze jestem z ciebie dumny, jestem twoim partnerem i kocham cię Louis - otworzył szeroko oczy. Uświadomił sobie, że nigdy nie powiedzieli sobie tego na głos - Jesteś miłością mojego życia alfo.

- Też cię kocham. Miłość to nie zawsze słowa, dużo mówią czyny, a ja od dawna czuję się kochany przez ciebie - uniósł kącik ust - Mam nadzieję, że ty też to czujesz z mojej strony.

- Na każdym kroku - potwierdził, skradając kolejny pocałunek z wąskich warg - Mój alfo.

- Moja omega - oddał chętnie pocałunek - Jesteś dla mnie naprawdę ważny Harry, nikt by mi ciebie nie zastąpił. 

- I nie zrobi tego - przysunął się do męża, dosłownie swoim brzuchem naciskając na ten jego.

To sprawiło, że Louis zaraz poczuł na swojej skórze kopniaki szczeniaków.

- Są aktywne - alfa czuł jak zawsze podekscytowanie przy temacie ich szczeniąt - Dają mamusi w kość, a to dopiero początek przygody z nimi. 

- W końcu mamy tam małego alfę, a to zawsze większe rozrabiaki - spojrzał w dół i nacisnął kilka razy na napiętą skórę palcem, za co dostał zaraz w odpowiedzi kopniaka w tym miejscu.

- Charakterek jest - przyznał szatyn - Szybka odpowiedź, ale podoba mi się to w zasadzie. Jestem dumny jak dobrze nosisz moje szczeniaki. 

- Lubię to - zarumienił się lekko przez komplement, którego tak naprawdę się nie spodziewał - Czuję się jak ryba w wodzie...

- Jak ogarniemy naszą trójeczkę, a ty się zregenerujesz porządnie, będziemy mogli pomyśleć o następnym - Louis cieszył się na taką możliwość. 

- Nawet jeśli byś nie chciał, to bym cię przekonał - przysiągł, pewnym siebie głosem.  

- Nie musisz mnie przekonywać, chyba że jak się ta dwójka urodzi i będzie nam dawała w kość to zmienię zdanie - zaśmiał się i sam położył dłoń na boku brzucha Harry'ego. 

- A co powiesz na kolejną rundkę? - zaryzykował, przez ostatnie dni jego libido drastycznie podskoczyło.

- To bezpieczne w twoim stanie? - uniósł brew, bo już przy pierwszym razie miał obawy, które teraz już musiał powiedzieć na głos. 

The Pack//larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz