--9--

318 11 6
                                    

Z rana udałem sie na lekcje usiadłem w ławce i przywitałem sie z resztą uczniów. Sara była w szkole i wyglądała na zajętą nauką. Minęło nam i dobrze, bo gdyby nie to sam nie wiem do czego by doszło. Wogóle nie uważałem na lekcjach byłem zanurzony w myślach

-Wilhelm słuchasz mnie?

Spytała nauczycielka

-tak, przepraszam

Przeprosiłem. Nauczycielka podeszła do mnie i spytała.

-może pójdziesz sie przewietrzyć?

-dobrze

Zgodziłem sie. Ubrałem sie i wyszłem na śnieg. Z ziemi wyłaniały sie już przwisniegi ale śnieg lekko padał. Oddychałem głęboko i oglądałem dokładnie chmury. Może i ja kiedyś będę nad ziemią? Będę spoglądał na świat z góry? Jak podobno wszyscy nieboszczycy obserwóją z góry nas. Kiedyś będę u ich boku.

Płatki śniegu kładły się na moich policzkach. Dym leciał za każdym mojim wydechem. Nie powinienem stać tu i nic nie robić gdy Simon cierpi.. On mi pomagał. Na boisku, w szpitalu zawsze był przy mnie. Postanowiłem podjechać do szpitala gdzie leżał simme.

Na miejscu

Wysiadłem z auta gdy śnieg zaczął mocniej padać. Weszłem do szpitala i obsługa przywitała sie ze mną kłaniając się przedemną lekko.

-Gdzie znajdę Simona Erikssona?

-w sali 275 na 3 piętrze. Jesteś tu bez ochrony

-jakby sie zjawiła proszę jej nie wpuszczać

Pielęgniarki spoglądały na siebie ze zaskoczeniem. Udałem sie po schodach na 3 piętro i weszłem do sali. Leżał tam simon. Miał zarumienione policzki i rozczochrane włosy, rane po postrzale pod klatką piersiową. Prawie w serce. Podobno stracił dużo krwi.

Uklęknąłem obok jego łóżka.

-przepraszam że nie zdąrzyłem.. Ja.. Naprawde nie mogę cię stracić.. Kocham cię..

Łzy zaczęły spływać mi po zmarzniętych zimnem stopniałego śniegu polikach.

Wstałem i udałem się w stronę drzwi. Gdy byłem na korytarzu usłyszałem znajomy głos dochodzący zza mnie.

-Wille..

Obwróciłem sie szybko. Stał gam simon oparty o ściane, ledwo stał na nogach.

-Simon! Nie powinieneś wstawać!

Staliśmy 5 metrów od siebie.

Podbiegłem. On już klęczał. Opadał z sił. Nagle zza niego wydobył się głos ochrony

-Księciu!!

Simon zwinął dłoń i oddalił ją odemnie.

-IDŹ JUŻ

Wykrzyczał. Zależało mu na mnie..

Spojrazłem na niego ze łzami w oczach.
On schylił głowę i zauważyłem odobną łzę spływającą po jego poliku.

-SZYBCIEJ!

powtórzył. Ochrona była niemal za nim biegła razem z pielęgniarkami. Spojrzałem na niego spood łba i wiedziałem że widać smutek na naszych twarzach. Łzy mnożyły sie jedna za drugą. Uciekłem.

-NIC ZŁEGO NIE ZROBILIŚMY NIE ZBILIŻYŁ SIE!

wykrzyczał w stronę ochrony

-ZOSTAWCIE GO

Dokończył. Zacisłałem zęby i biegłem płacząc. Uciekłem ze szpitala.

(Mocne nawiązanie do banana fish)^

Wszystko sie waliło. Pobiegłem do jekieś uliczki i zatrzymałem sie tam aby sie uspokojić. Trzeba czasami sie wypłakać.

give me one chance -YOUNG ROYALS-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz