Część 7

134 2 0
                                    

Chapa pov*
Siedziałam tak na moim fotelu i tak myślałam o tym dlaczego Bose nie chcę zrobić zbiórki. Przecież to byłoby najłatwiejsze rozwiązanie, to on nie, nie robimy tego i koniec. No i nagle wszedł akurat on do tego pomieszczenia i bez słowa usiadł na swoim miejscu.
- Niech zgadnę... Jesteś zła - przerwał tą ciszę, po nawet długim czasie.
- Nie no skąd... Tylko mój kochany chłopak nie wiem dlaczego nie chce zrobić tej całej zbiórki - powiedziałam i spojrzałam na niego znacząco - Nie widzę powodu żebym miałabym być zła.
- Chapa ale przynajmniej mam to całe urządzenie, więc i tak nic mi takiego nie będzie.
- Masz zdjęcie rentgenu?
- Schwoz gdzieś ma - odpowiedział chłopak i schylił wzrok - Chapa...
- Pokaż mi je - powiedziałam stanowczo.
- Ale po co? Przecież i tak...
- Pokaż - przerwałam dla niego.
- Chodź - powiedział zrezygnowany i poszliśmy do Schwoz'a
Gdy już byliśmy u niego, mężczyzna podał mi to całe zdjęcie rentgenu.
- Więc mógł zginąć? - zapytałam, oddając dla Schwoz'a zdjęcie.
- Mógł... A jak bym mu nie wczepił tego urządzenia to albo śpiączka albo no by miał różne dolegliwości - powiedział mężczyzna.
- Możemy o tym nie rozmawiać? - odezwał się nagle Bose - Mam już tego dość.
- Bose... - powiedziałam podchodząc do niego.
- Mam już dość tego, tych rozmów, że mogłem zginąć, że mógłbym mieć śpiączkę lub takie inne... Mam dość - powiedział i było słychać w jego głosie strach. Bał się tego wszystkiego, to dla niego ciężkie, te wszystkie rozmowy o tym i świadomość, że mógł zginąć.
- Bose... - powiedziałam i przytuliłam chłopaka - Wiem że się boisz.
- To... Nie wiem... Nie wiem czy to się uda, że no... Będzie wszystko dobrze i... Nie wiem - mówił załamanym głosem - Jak... Chcę żebyś wiedziała, że cię bardzo kocham i... I jak odejdę to...
- Nawet tak nie mów - powiedziałam i dotknęłam jego podbródka żeby na mnie spojrzał no i też tak się stało - Wszystko będzie dobrze... Będzie dobrze...
Bose pov*
Patrzyłem uważnie na dziewczynę i po chwili przytuliła mnie, a potem poczułem jej łzy na mojej szyi.
- Nie płacz - powiedziałem i ją przytuliłem - Chapa... Musimy mieć też świadomość... Że może się nie udać.
Gdy to mówiłem czułem strach. Bałem się tego wszystkiego. Miałem świadomość, że może się nie udać, a te urządzenie nie będzie ciągle podtrzymywać mojego mózgu w stabilności, że te urządzenie w końcu przestanie działać.
- Bose... Nie... Nie mów tak - powiedziała i spojrzała mi w oczy.
- Chapa... Skarbie... - powiedziałem i położyłem swoją dłoń na jej policzku.
W tym momencie chciałem się rozpłakać jak małe dziecko, ale nie mogłem. W tej chwili musiałem zająć się dziewczyną. Była cała zapłakana, co chwila łzy leciały z jej oczu. Ten widok łamał mi serce, nienawidziłem tego widoku, nienawidziłem gdy jest smutna, nienawidziłem tego.
- Nie płacz... Proszę - powiedziałem całując ją w czoło - Bo zaraz i ja się rozpłaczę.
- Bose... Proszę cię - powiedziała i wytarła łzę z swojego policzka.
- No tak. Jak ty jesteś smutna to i ja jestem smutny, jak ty płaczesz to i ja mogę się rozpłakać, ponieważ nie lubię tego widoku jak płaczesz - powiedziałem i delikatnie się uśmiechnąłem - Więc nie płacz mi już... Bo się rozpłaczę.
- W sumie jesteś do tego zdolny - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Kocham cię - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek - Ale przestań mi już płakać, bo... Nie dostaniesz... Lodów...
- Lodów?
- Lodów.
- Też cię kocham - powiedziała i mocno mnie przytuliła - A lody to se sama mogę kupić.
- To... Ci zabiorę - powiedziałem szybko coś wymyślając.
- To cię poraże - powiedziała i dała mi całusa w usta.
Gdy to powiedziała zacząłem patrzeć się prosto w jej oczy. Kocham ją i czuję się przy niej szczęśliwy i myśl, że no może to się skończyć... Łamała mi serce.

Niebezpieczny oddział - Bapa Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz