Część 11

97 1 0
                                    

Bose pov*
Gdy się obudziłem powitał mnie ból głowy. Nie wiedziałem co się dzieje i gdy rozejrzałem się po pomieszczeniu zobaczyłem, że jestem podłączony do różnych kabli i jak Schwoz przegląda coś na komputerze.
- Co się dzieje? - zapytałem i spróbowałem usiąść, ale się nie udało więc oparłem się na łokciach.
- Bose... - powiedział Schwoz podchodząc do mnie, a po jego wyrazie twarzy wynikało, że coś się stało - Ty... Ty umierasz.
- Co? To już? - powiedziałem nie wierząc co usłyszałem.
- Przykro mi.
- Ale... Gdzie Chapa?
- Poszła gdzieś gdy dowiedziała się, że umierasz.
- Chcę do niej pójść - powiedziałem i gdy chciałem wstać to mężczyzna mnie powstrzymał.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział dość stanowczo, ale jakoś jego słowa mało mnie obchodziły.
- No weź, chcę potrzymać ją za rękę, przytulić, pocałować, przecież umieram i chcę ten czas spędzić z nią.
- Może jeszcze się uda ciebie uratować, mamy tydzień i może jeszcze uzbieramy tę pieniądze.
- Chcę do Chapy.
- Bose...
- Chcę do Chapy.
- Bose...
- Chcę do Chapy.
- Dobra zadzwonię do niej - powiedział i wyjął telefon z kieszeni, a ja zadowolony uśmiechnąłem się.
Gdy już Schwoz zadzwonił do dziewczyny zaczęło się nie wiadomo ile czekanie na nią. No i czekam i czekam i nie mogę się doczekać. Mija nie wiadomo ile czasu aż w końcu się pojawia. Gdy ją zobaczyłem chciałem usiąść, ale szybko do mnie podeszła i mnie powstrzymała. Patrzyliśmy tak na siebie aż nagle połączyliśmy swoje usta w krótkim pocałunku.
- Jak się czujesz? - zapytała Chapa jak już przerwaliśmy pocałunek.
- Boję się - powiedziałem i odwróciłem głowę w drugą stronę żeby nie patrzeć na dziewczynę.
Gdy na nią patrzyłem czułem radość, ale zarazem wielki smutek, że to może się skończyć nielada chwila. Gdy złapała mnie za rękę zmocniłem jeszcze bardziej uścisk naszych dłoni i gdy następnie spojrzałem nie pewnie w jej oczy ujrzałem w nich ból i zmartwienie.
- To ja może zostawię was samych - przerwał tą ciszę Schwoz, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
- Jeszcze uda nam się uzbierać tę pieniądze - powiedziała Chapa, a ja nie byłem pewien tych słów.
Traciłem już powoli nadzieję, że jeszcze może się udać uzbierać tę pieniądze, już powoli traciłem nadzieję, że jeszcze może się udać mnie uratować.
- A jak nie? A jak się nie uda?
- Bose...
- Boję się... Ja... Nie umiem nadal sobie tego uświadomić, że może już się niedługo to wszystko skończyć.
- Bose... Muszę już iść.
- Co? Ale...
- Kocham cię - powiedziała, a następnie pocałowała mnie w czoło i wyszła z pomieszczenia.
- Ja ciebie też - powiedziałem już bardziej do siebie i niezadowolony, że już poszła.

Niebezpieczny oddział - Bapa Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz