Rozdział 2

979 52 65
                                    

Kiedy zimna woda spływa po moim ciele a wszelkie pozostałości szamponu truskawkowego ulatniają się z mojego ciała- mój telefon zaczyna wibrować.

Szybko zakręcam wode i w pośpiechu opuszczam kabine prysznicową.

Szybkim ruchem chwytam za biały ręcznik który na czas prysznica rzucony był na pralkę.

Wycieram dłonie i klikam zieloną słuchawkę.

- Stary nie mialeś kiedy zadzwonić?- pytam poddenerwowany.

-A co srasz?- pyta powstrzymując sie od parsknięcia śmiechem.

-No pewnie że tak a co innego mógłbym robić?- pytam, ironicznie akcętując moje słowa.- Myłem się. Stwierdzam.

- To kończ sie myć bo zaraz będziemy pod twoją hatą.- wtrąca w tle Zane.

-Jak coś to ojca jak zwykle nie ma.- stwierdzam.- Możecie wbijać nawet bez pukania.

-Tak właśnie zrobimy.- rzuca Kai a następnie się rozłącza.

W pośpiechu uwiązuję szorstki recznik w pasie mojego brzucha i biegnę prosto do mojego pokoju.

Wygrzebuję z szafki parę bokserek i pośpiesznie nakładam je na siebie.

Chwytam w dłoń te same zielone spodnie jakie towarzyszyły mi dzisiaj w szkole,
Nakładam na siebie również czarną koszulkę z krótkim rękawem a w uszy wsadzam małe czarne kolczyki które poza szkołą są bardzo często noszone.

Słyszę jak drzwi mojego domu otwierają się z hukiem a z korytarza dobiega donośny głos Kai'a.

-Nie spodziewałeś się nas tak wcześnie!- Krzyczy donośnie szatyn.

Jestem pewien że Zane teraz błaga go na kolanach by przestał się wydzierać.

Wybiegam z pokoju w obawie o własne drzwi a moim oczom ukazuje się kai trzymający w dłoni mojego buta.

Nim się obejżałem, oberwałem czarnym kozakiem prosto w twarz.

- No czy cie pojebało!?- Rzucam oburzony.

-Słuchaj.- mówi stanowczo Zane.- Złość piękności szkodzi.- dodaje wyraźnie rozbawiony.

Ja im zaraz wierdole.

Ostrożne odkładam buta na ziemię i
podchodzę do chłopaków.
łapię ich za nadgarstki i gniewnym krokiem prowadzę ich do salonu
by po chwili rzucić nastolatków na kanapę.

-Siedzieć na dupach i niczego nie ruszać. - Rozkazuje obdarowywując chłopaków groźnym spojżeniem.

I tak wiem że jak tu wrócę to jest szansa że mój salon magicznym sposobem znajdzie się w kosmosie.

Kocham ich ale czasami tak bardzo działają mi na nerwy.

Jakby granie na nerwach było by uznawane za talent- oni zdecydowanie wygrali by pierwsze miejsce w każdym istniejącym konkursie.

Do pokoju wchodzę tylko po telefon i po schowaną do szuflady biórkowej- gumkę do włosów.

Wplatam garstkę czarnych włosów w małą kitkę z tyłu głowy tak, by nic nie właziło mi do oczu podczas spotkania.

Kiedy wychodzę z pokoju, kai i zane czekają posłusznie w korytarzu.

Przechodzę niepewnie przez przedpokój i nakładam na nogi czarne buty zimowe.
Nakładam szybko tą samą czarną kurtkę a następnie razem z chłopakami wychodzę z mieszkania.

-Czemu wogóle idziemy na impreze w środku tygodnia?- pytam obojętnie krzyżując dłonie na piersi.

- Po pierwsze to jest piatek sherlocku.- odpowiada rozbawiony kai.- a po drugie to tydzień temu też wychodziliśmy- przypomina chowając zimne ręce do kieszeni jego kurtki.

Pełnia Możliwości | LavashippingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz