Rozdział 33

1K 78 1
                                    

Alexis Pov

Przez kolejne dwa tygodnie nie byłam tak blisko Miley jak w wieczór moich urodzin. Przez wiele dni rozpamiętywałam tamten dzień. I przez te dni nie mogłam zrozumieć tego co się stało.

Dałabym sobie rękę uciąć mówiąc, że między nami była chemia. Że przez chwilę znów to wszystko wydawało się prawdziwe. Możliwe. Realne. Jednak później okazało się, że straciłbym jedynie rękę i że to wszystko nigdy nie miało i nie będzie miało szansy na cokolwiek.

Dzięki temu jednemu dniu ja i czarnowłosa powoli wracałyśmy do tego co było przed pocałunkiem. Nie było to proste choć żadna nie chciała tego przyznać. Cieszyłam się jednak, że jest w moim życiu. I może przez pewien nie chciałam jej widywać ale tak naprawdę nie zniosłabym rozłąki z nią.

***

Gdy przyszłam do szkoły była prawie dziesiąta. Mecz zaczynał się o dwunastej. Było jeszcze trochę czasu dlatego zamiast do szatni poszłam pod pokój nauczycielki niecierpliwie czekając na dzwonek.

Razem z dzwonkiem wszyscy opuścili klasy. Miley również po czym podeszła do pokoju. Zauważyła mnie. Uśmiechnęła się szeroko po czym dała znak ręką, że zaraz przyjdzie.

Tak też było. Wyszła z drugim śniadaniem w ręku.

- Cześć - zaczęłam. - Jak mija ci dzień?

- Póki co w porządku. Bez większych zmian. To chyba dobrze - powiedziała otwierając pudełko z sałatką w środku. - Nie ćwiczysz? - zapytała zmieniając temat.

- Ćwiczyć? Przed czym?

- Przed meczem oczywiście - odpowiedziała pewnie.

- Mam jeszcze trochę czasu. Przyjdziesz? - zapytałam opierając się o parapet.

- Oczywiście, że przyjdę - jej oczy rozświetliły się na wspomnienie o meczu. - Nie ominęła bym go  - dodała. - I trzymam kciuki za waszą wygraną.

- Dzięki.

Rozmawiałyśmy resztę przerwy. Znów czułam się swobodnie w jej obecności. Znow mogłam jej mówić o wszystkim i....znów te uczucia wracały chociaż obiecałam sobie że będziemy tylko przyjaciółmi.

Po rozmowie pożegnałam się i poszłam do szatni w której nikogo nie było jednak pomieszczenie było całe w ubraniach moich koleżanek z drużyny. Słyszałam jak druga szatnia huczała. Nasze przeciwniczki nie chciały się nawet rozgrzać.

Szybko przebrałam się w strój z nadrukiem nazwy naszej szkoły na plecach i poszłam na salę gimnastyczną gdzie była reszta chociaż mecz miał odbyć się na zewnątrz.

***

Mecz przebiegał nadwyraz spokojnie. Oczywiste było to, że piłki nożnej nie graliśmy z Clinton. To dawało mi nadzieję na wygraną. Nie wiedziałam jednak jak gra Ganon (bo tak nazywała się szkoła naszych przeciwniczek.

Przez pierwsze piętnaście minut żadna z drużyn nie zdobyła punktu. Niby to nie była wygrana ale przegrana też nie.

Na zewnątrz było jeszcze zimno. Jedyną dobrą rzeczą było to, że mecz zaczął się w południe, a mi było gorąco już po kilkunastu minutach meczu.

Co chwilę rozglądałam się po trybunach szukając znajomych twarzy. Zauważyłam wielu chłopaków x mojej klasy wykrzykujących co robimy dobrze, a co nie. Dostrzegłam też resztę dziewczyn z klasy kryte nie grają w piłkę. Były też oczywiście te na ławce rezerwowej.

Przeleciałam po nich wzrokiem niczego nie oczekując. Jednak zatrzymałam się widząc Luke'a po jednej stronie ławki oraz Miley stojącą po drugiej stronie. Kibicowali nam jak reszta. Może nawet wydali mi się głośniejsi od pozostałych głosów. Ale to pewnie dlatego że to właśnie na nich się skupiłam.

I Couldn't Stand You Until....(GirlxGirl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz