Alexis Pov
Środa. Ranek. Znów to samo. Wstałam w jak zwykle ubrałam się i spakowałam książki do plecaka. W kochani przygotowałam śniadanie oraz zastrzyk energii w postaci kofeiny czyli kawa.
W poniedziałek matka była na swoim pierwszym spotkaniu AA. Gdy wróciła od razu opowiedziała co na nim było i jacy ludzie byli z nią. Nie interesowało mnie to. Nie chciałam słuchać o innych ludziach z podobnym problemem jaki ona ma. Miałam tego po dziurki w nosie. Udawałam jednak, że wszystko jest dla mnie ważne. Każdy szczegół oraz każdy wyraz wypowiedziany w moją stronę.
O dziwo chciała zająć się Sophie. Tak normalnie się zająć. I o dziwo jej się udało. Z jednej strony się cieszyłam. W końcu mała mogła spędzać normalnie czas ze swoją matką.
A z drugiej byłam zła. Nie na to, że kobieta się stara. Tylko za moje przypuszczenia. Podejrzewałam, że jej zmiana może trwać najwyżej kilka tygodni. Nie liczyłam na wiele. Ale co z Sophie? Co mam jej powiedzieć gdy znów zapyta się gdzie poszła jej mama i dlaczego nie ma jej z nami? Jak wytłumaczyć jej, że dla jej matki ważniejszy był alkohol? Nie dam rady.
Te myśli nie dawały mi spokoju w szkole. Myślałam tylko o Sophie i matce. Później do moich zmartwień dołączyła myśl o szkole i moich planach. Wszystko się waliło, a ja nie wiedziałam co zrobić by to zatrzymać.
Nic nie działo się po mojej myśli. Ani szkoła. Ani dom. Ani życie prywatne. Nic.
- Ej, co masz taką minę srającego kota na pustyni? - usłyszałam jedząc śniadanie.
- Luke, nie mam humoru na te twoje żarciki - warknęłam.
- Przecież nie chciałem cię złościć. Spokojnie. Lepiej powiedz o co chodzi.
- Gdyby to było takie proste.
- Jest proste. Po prostu powiedz co cię trapi.
I w tej chwili chciałam powiedzieć mu o wszystkim. Chciałam żeby wiedział o co chodzi. Chciałam żeby podpowiedział jak sobie z tym poradzić, co zrobić. Chciałam żeby był w tej chwili dla mnie. Ale co ja powiedziałam?
- Po prostu martwię się sprawdzianem z fizyki. Dziś Miley oddaje sprawdziany.
To powiedziałam. Bo przecież Luke nie wiedział, że spotkałam się z Anderson w parku zabaw. Przecież on nawet nie wie, że to ja chodzę z Sophie w takie miejsca.
Spojrzałam na chłopaka. Patrzył na mnie podejrzliwie. Nie uwierzył mi? Nie możliwe. Czy myśli że byłabym zdolna by go okłamać? Jeśli tak to mam przesrane.
- Każdy się tym martwi. Już zdążyliśmy się przekonać o jej charakterku - powiedział w końcu.
Odetchnęłam z ulgą. Wróciłam do spokojnego jedzenia. Tym razem jednak starałam się jak najwięcej rozmawiać z brunetem.
Po dzwonku przyszedł czas na fizykę. Poniekąd nawet cieszyłam się z tej lekcji. W końcu nie miałam powodu do obaw. Czułam jakby Miley mnie trochę polubiła. W końcu już kilka razy rozmawiałyśmy i obie żyjemy. To był plus.
Ale gdy zobaczyłam jak czarnowłosa idzie w naszą stronę od razu wiedziałam, że lekcja nie będzie należała do tych przyjemniejszych.
Otworzyła drzwi od klasy. Weszła pierwsza powstrzymując tym kilka osób stojących przy wejściu.
W końcu i ja weszłam do klasy. Wszystkie ławki z tyłu były zajęte, a wolne miejsca zostały tylko w pierwszych.
Dotarło do mnie, że nie tylko ja zauważyłam zły humor Miley.Byłam więc zmuszona usiąść w pierwszej ławce w środkowym rzędzie. Jedynym plusem było to, że nie siedziałam naprzeciwko biurka kobiety.
- Dzień dobry wszystkim. Zanim zaczniemy lekcję chciałam powiedzieć, że sprawdziłam wasze sprawdziany. Gdy wyczytamy wasze nazwisko macie podejść i odebrać sprawdzian - oznajmiła.
CZYTASZ
I Couldn't Stand You Until....(GirlxGirl)
RomantizmNie zawsze istnieje powód dla którego nie lubimy danej osoby. Czasem po prostu tak jest. Nie znosimy jej chociaż praktycznie jej nie znamy. A czasem nienawidzimy jej bo zrobiła nam coś, co zapamiętaliśmy do końca życia. Jednak czasem może okazać się...