#3

744 13 2
                                    

-To kto z kim jedzie?-zapytała Mia gdy staliśmy w kolejce do najbardziej ekstremalnej i dużej kolejki w całym Chicago.
-Malory z Marcusem,Ja z Jasperem,Alan z Ashley no i Chris z Mia.-odparła Laura. Widziałam jak Cameron i Harrison na siebie patrzą. Wsiedliśmy do kolejki i zaczeliśmy jechać.Podczas spadu,darłam się.
-Kurwa!!!!!-darłam się dosłownie cały czas.
-Bez trzymanki Monroe!-krzyczał Alan. Cieszyłam się,że sie cieszy.
-Trzymaj sie baranie!
-Martwisz sie?
-Nie! Tylko...nie chce aby policja mnie przesłuchiwała gdy zaliczysz zgona!
Alan caly czas mnie wkurzal. Gdy wyszliśmy dostał odemnie kopa w łydkę. Potem chłopaki wygrali coś dla mnie,Mal,Mii i Laury. Miałam różowego jednorożca,Laura niebieskiego,Mia fioletowego a Mal żółtego.
-AAAAA!-pisnęła Laura.
-Co sie dzieje?-spytałam.
-Arctic Monkey,The Weekend i The Neighbourhood u nas graja!!!! 3 lipca!!!!!
-AAAAA!-piszczałyśmy z Mal i Mią. Kochałyśmy ich! Chłopcy zatykali uszy a ludzie gapili na nas jak na przybyszów z marsa.
-idziemy!!-piszczałam z Laurą.
-Uspokójcie się...-powiedział głośno Chris. W jego głosie można był wyczuć rozbawienie jak i wkurzenie.
-Dobra sorry chłopaki!
-To ci których macie na ścianach?-spytał Marcus wskazując na mnie i na Malory palcem. Mal kiwnęła głową a ten sie złapał za głowę.
-O boże!-krzyczał Anderson.
-Baranie uspokój się!Ludzie pomyślą że przyszliśmy z jakimś chorym człowiekiem,co widzi wesołe miasteczko po raz pierwszy.-skarciła go Thorne.
-Laura też ich ma...-żalił się Jasper.
-Mia też,co nas czeka?-Alan teatralnie złapał się za głowę.
-Dobra idziemy dalej! Chce iść...
-Idziemy na to!-chciałam powiedzieć żebyśmy szli na ławeczkę ale Mia chciała iść na... młota. Myślałam że zejdę!
-Ja nie ide!-krzyknęłam.
-Napewno?-upewnił się Chris.
-Pójdę z nią. Coś zjemy a potem będę dzwonić do ciebie Jasper.-Alan wtrącił się na co Fernsby kiwnął głową. Odeszliśmy od nich i poszliśmy coś zjeść.
________
Rano w niedziele obudziłam się około 10. Wczoraj rozmawiałam i gadałam z Alanem długo. Potem Jasper i reszta przyszli do nas i pojechaliśmy wszyscy do domu.
Wstałam i przeciągnęłam się. Weszłam na social media i poodbierałam powiadomienia. Poszłam do łazienki sie ogarnąć. Zrobiłam skincare,pomalowałam się i ubrałam. Padło na koszulke Chrisa i zielone dresy. Zrobiłam luźnego koka i zeszłam na dół. Tata pojechał do mamy do Seattle i wrócą albo jutro czyli w poniedziałek,albo za tydzień. Zależy. Zrobiłam sobie płatki i je zjadłam. Chris wysłał mi wiadomość,że jest u Jaspera. Wyjęłam z szuflady popcorn i go zrobiłam. Usiadłam pod kocem i włączyłam Outer Banks. Nagle telewizor się wyłączył.
-Co jest kurwa?
Wywaliło prąd. W domu były ciemne rolety,więc było ciemno. Chciałam iść do piwnicy aby włączyć korki. Potknęłam sie o coś,albo raczej o kogoś i wpadłam do piwnicy. Zleciałam z tym kimś z ze schodów.
-Monroe?
Zna moje nazwisko?? Kurwa!
Zaczełam wrzeszczeć i bić mojego napastnika. W pewnym momencie uderzył głową o kant stolika.
Zaświeciłam latarką. Spojrzałam na tą osobę. Wood?
-Boże Alan! Zabiłam go!
Podniosłam chłopaka i jakoś wyniosłam go z tej piekielnej piwnicy. Zobaczyłam przez kuchenne okno jak moja matka wjeżdża swoją Mazdą na parking. Wprowadziłam szybko chłopaka do pokoju.
-Ashley?
-Właź do szafy! Moja matka tu jest.
W ostatniej chwili wepchnęłam Alana do szafy.
-Cześć kochanie. Jak tam?
-Cześć Mamo,dobrze! Miałaś wrócić jutro.
-wróciłam wcześniej.
Alan zaczął sie ruszać w szafie.
-Co tam jest?
Josephine chciała podejść do szafy ale ją wyprzedziłam.
-Kot!
-Jaki kot?
-Nasz!
-Nie mamy kota.
-znaczy...Chri-eee Laura dała na przechowanie!
-Sallow?
Kiwnęłam głową.
Mama wyszła a ja wyciągnęłam chłopaka.
-Ashley?
-Przepraszam.
Machnął ręką. Weszła moja mama. Ja nie wiem co ona wyprawia do cholery!
-Alan?
-Ma-
-Dzień dobry pani Cameron. Ja na chwile.
-Czyli to jest ten kot od Laury,tak Ash?-spytała moja rodzicielka i zdjęła skarpetkę z głowy zdezorientowanego Alana.
Po chwili ciszy wyszła.
-Wybacz Alan.
Przybliżył się do mnie. Spojrzałam w jego cudowne oczy. Brązowe tęczówki. Nasze usta się do siebie zbliżały. W pewnym momencie poczułam jak dotykamy swoich ust.

Pov Alan
Spojrzałem w jej zielone oczy.Były cudowne. Muskałem powoli jej usta swoimi. Miała takie delikatnie te usta. Duże,pełne malinowe usta. Chwilę całowaliśmy się delikatnie. Później coraz bardziej zachłannie,namiętnie i nagannie. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Uświadomiłem sobie- Muszę to przerwać,zanim będzie za późno.Nagle oderwałem się od niej i poszedłem do okna.
-Dobranoc,Monroe.-powiedziałem i zeszłem po rynnie.

Pov Ashley
Zadzwoniłam szybko na FaceTime do Laury,Mii i Mal.
-Co tam Ashley?-odezwała się Mal.
-Kurwa musze wam powiedzieć coś,co sie odjebało.
-Co takiego?-zapytała Laura.
-Przyszedł Alan. Wyjebało prąd wiec szłam do piwnicy. Wpadłam na Alana i walnęłam go i spadliśmy do piwnicy. Gdy weszła moja matka wepchnęłam go do szafy. Gdy go odkryła spytała czy to ten kot którego Laura dała mi na przechowanie.
-Co ty pierdolisz?-Sallow złapała się za głowę.
-Powiedziałam jej że to coś w szafie to kot od ciebie.
-Co?!
-Potem kurwa Alan mnie pocałował. Na końcu zjechał kurwa po jebanej rynnie,halo?
-CO KURWA?!-wydarła się Malory a Laura i Mia zaczęły piszczeć.
-Yeah!!!!!-krzyczała Mia.
-Nasz ship! Się spełnia!-we 3 zaczęły krzyczeć.
-Jaki ship do cholery?!
-Ashley x Alan!
-Boże jesteście pojebane...-zaśmiałam się.
-Za to nas kochasz kochanie.-parsknęła Laura.
-Tak w ogóle,Alan ma walkę.-powiedziała poważnie.Moje serce sie zatrzymało.
-Co?kiedy?-spytała Malory.
-W sobotę.
-Jest czwartek...
-Idziemy tam Laura. Musimy.-powiedziałam błagalnie.
-Nie Ash-
-Bije sie z Walkerem.
-C-co...?
Spytałam załamana. Walker jest jednym z najniebezpieczniejszych bokserów. Wiele ludzi doprowadził to krytycznego stanu,nawet chyba kilkoro zabił.
-Może sie wycofać!-krzyczała Malory.
-Nie,Mal. Postawili na niego zbyt duże pieniądze.-wyjaśniła Laura a ja wpadłam w płacz.
-Kto?
-Ludzie.
-Tym bardziej muszę iść. Przynajmniej...będę przy nim.-wyjaśniłam.
-Jeden za wszystkich,wszyscy za jednego. Idziemy z tobą Ashley.-odpowiedziała mi miło Mia.
-Kochasz go?-spytała Malory.
-Nie!Znaczy...chy-Nie!Napewno nie!-Jąkałam się.
Po 10 minutach skończyliśmy gadać. Chris oglądał na dole film z Jackiem,Harrym i Conradem. Jego koledzy z klasy-są okej. Poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Umyłam,zmyłam makijaż,załatwiłam się i poszłam do łóżka. Siedziałam chwilę na telefonie. Już wiedziałam od Marcusa dokładne informacje o walce Wooda. Wie że ide,tak samo jak Jasper i Chris. Chris był do tego średnio nastawiony,ale Anderson go przekonał.

Czesc,to kolejny rozdzial! Staram sie wrzucac czesto rozdzialy,wiem ze nie sa dlugie za co przepraszam.

,,Monroe...Ja nie potrafie kochać.''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz