#8

649 15 7
                                    

-Kochanie!-krzyknęła moja rodzicielka z kuchni.
-Co się stało mamo?-spytałam trochę zniecierpliwiona, ponieważ Josephine zakłóciła mi oglądanie Dynastii.
-Dzisiaj na obiad przychodzą państwo Smith.
-Boże oni?-jęknęłam.-Ich syn cały czas sie za mną ugania,mimo że daje mu jasno do zrozumienia że go nie chce!
-Ashley, są to nasi dobrzy wspólnicy.
-Ale mamo, Virginia i Gregory mnie przerażają...wyglądają gorzej niż pani Roberts!
-Ashley Monroe! Młoda damo, co to za słownictwo?-skarciła mnie matka.
-Taka prawda...wyglądają naprawde gorzej niż matematyczka Ashley.-wtrącił się Thomas, na co moja matka zdzieliła go ścierą po głowie.
-Bez dyskusji! Oboje! Otaczam się idiotami...-zaczęła się żalić moja matka.
Państwo Smith są wspólnikami matki i Thomasa od dawien dawna.
Poszłam na górę uciąć sobie małą drzemkę.

Usiadłam na kanapie. Weszłam w instagrama. Wyświetlił mi się post Victorii. Wstawiła zdjęcie jak całuje się z jakimś chłopakiem. Spojrzałam z ciekawości na oznaczona osobę.
Alan Wood.
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Wybiegłam z salonu do siebie.

-Ashley!?-usłyszałam tylko krzyk Josephine. Potem już nic.

Pustka.

Nervous, trip over my words
You're so pretty it hurts
Baby im yours.
Baby im yours.

Obudziłam się. Odetchnęłam z ulgą gdy uświadomiłam sobie że to sen. Spojrzałam na zegarek. Była 14.23. Dzisiaj jest 3 lipca! Koncert! Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do kuchni, prawie wybijając sobie zęby o poręcz.
-Kochanie!-krzyknęła z góry moja rodzicielka.-Ubieraj się! O 15.00 przyjeżdżają państwo Smith.
Kompletnie zapomniałam o ich wizycie. O 20.00 zaczyna sie koncert,a my musimy być tam szybko aby zająć miejsca.

Ashley: Kurwa strzele se w łeb.

Malory: Co się dzieje?

Ashley: Virginia, Gregory i ich popaprany syn Bradley przyjeżdzają na obiad

Malory: Współczuje stara

Gdy skończyłam pisać z Thorne, poszłam na górę. Założyłam granatową sukienkę do kolan i rozczesałam swoje włosy. Wykonałam również makijaż.
Zeszłam na dół aby pomóc Josephine w kuchni.
-Mamoo...Bo ja cie kochaam...-zaczęłam się jej podlizywać aby dała mi kase.
-Ile chcesz?-Westchnęła sięgając do torby.
-50 dolców?
-Nie za dużo?
-Mamoo...
-Masz.-dała mi do ręki ,a ja schowałam do case'a.
-Na co ci w ogóle te pieniądze?-spytała, próbując zupy którą ugotowała.- Zdecydowanie za mało soli. Thomas!! Soliłeś?!
-Nie!-usłyszałam krzyk mojego ojczyma.
-Co za człowiek...-powiedziała bezsilnie moja mama soląc zupę.
-Na koncert. Idę z Malory, Mią, Laurą ,Jasperem i resztą na moje ulubione zespoły.
-Dobra,idź. Ale trzymaj się Chrisa.
-Mamo wieem.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ukazali mi się państwo Smith.
-Dzień dobry, Pani Smith.-zaprosiłam ich do środka.
Virginia Smith ma jasne oczy i czarne włosy. Jest naprawdę ładną kobietą ale jest poważna. Bardzo.
-Witaj, Ashley.
-Bardzo ładnie pani wygląda.-uśmiechnęłam się.
-Dziękuję dziecko, ty też.-odparła bez emocji, wchodząc do salonu.
Za to Pan Gregory jest blondynem z brązowymi oczami. Ten mężczyzna jest bardzo zabawny.
-Dzień dobry Ashley.
I wkońcu wszedł Bradley. Bradley Smith jest wysokim blondynem z zielonymi oczami.
-Cześć Bradley.-odparłam. Miałam ochotę strzelić se w łeb.
-Cześć Ashley. Pięknie wyglądasz. To dla ciebie.-Dał mi bukiet róż, i pocałował mnie w rękę.
-Dziękuję bardzo. Zaraz wrócę, idę wsadzić kwiaty do wazonu.
Pobiegłam na górę. Najlepiej jakbym tą rękę umyła w domestosie,wybielaczu i w jakiejś truciźnie, nie wiem w czym kolwiek aby ją odkazić. Róże były bardzo ładne, więc je zaoszdzędziłam.
_________
O 17.10 wyszłam z kuchni. Powiedziałam że muszę iść. Pożegnałam się i poszłam do siebie. Do czarnej torebki włożyłam chusteczki,jakiegoś batonika i telefon. Wcześniej napisałam aby Marcus podjechał po mnie o 17.45. Ubrałam na siebie szare dresowe spodenki i biały top. Włosy wyprostowałam i pomalowałam się.Założyłam czapkę, moje czarne converse i o 17.39 czekałam na podjeździe na auto Andersona.

,,Monroe...Ja nie potrafie kochać.''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz