-Kochanie!-krzyknęła moja rodzicielka z kuchni.
-Co się stało mamo?-spytałam trochę zniecierpliwiona, ponieważ Josephine zakłóciła mi oglądanie Dynastii.
-Dzisiaj na obiad przychodzą państwo Smith.
-Boże oni?-jęknęłam.-Ich syn cały czas sie za mną ugania,mimo że daje mu jasno do zrozumienia że go nie chce!
-Ashley, są to nasi dobrzy wspólnicy.
-Ale mamo, Virginia i Gregory mnie przerażają...wyglądają gorzej niż pani Roberts!
-Ashley Monroe! Młoda damo, co to za słownictwo?-skarciła mnie matka.
-Taka prawda...wyglądają naprawde gorzej niż matematyczka Ashley.-wtrącił się Thomas, na co moja matka zdzieliła go ścierą po głowie.
-Bez dyskusji! Oboje! Otaczam się idiotami...-zaczęła się żalić moja matka.
Państwo Smith są wspólnikami matki i Thomasa od dawien dawna.
Poszłam na górę uciąć sobie małą drzemkę.Usiadłam na kanapie. Weszłam w instagrama. Wyświetlił mi się post Victorii. Wstawiła zdjęcie jak całuje się z jakimś chłopakiem. Spojrzałam z ciekawości na oznaczona osobę.
Alan Wood.
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Wybiegłam z salonu do siebie.-Ashley!?-usłyszałam tylko krzyk Josephine. Potem już nic.
Pustka.
Nervous, trip over my words
You're so pretty it hurts
Baby im yours.
Baby im yours.Obudziłam się. Odetchnęłam z ulgą gdy uświadomiłam sobie że to sen. Spojrzałam na zegarek. Była 14.23. Dzisiaj jest 3 lipca! Koncert! Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do kuchni, prawie wybijając sobie zęby o poręcz.
-Kochanie!-krzyknęła z góry moja rodzicielka.-Ubieraj się! O 15.00 przyjeżdżają państwo Smith.
Kompletnie zapomniałam o ich wizycie. O 20.00 zaczyna sie koncert,a my musimy być tam szybko aby zająć miejsca.Ashley: Kurwa strzele se w łeb.
Malory: Co się dzieje?
Ashley: Virginia, Gregory i ich popaprany syn Bradley przyjeżdzają na obiad
Malory: Współczuje stara
Gdy skończyłam pisać z Thorne, poszłam na górę. Założyłam granatową sukienkę do kolan i rozczesałam swoje włosy. Wykonałam również makijaż.
Zeszłam na dół aby pomóc Josephine w kuchni.
-Mamoo...Bo ja cie kochaam...-zaczęłam się jej podlizywać aby dała mi kase.
-Ile chcesz?-Westchnęła sięgając do torby.
-50 dolców?
-Nie za dużo?
-Mamoo...
-Masz.-dała mi do ręki ,a ja schowałam do case'a.
-Na co ci w ogóle te pieniądze?-spytała, próbując zupy którą ugotowała.- Zdecydowanie za mało soli. Thomas!! Soliłeś?!
-Nie!-usłyszałam krzyk mojego ojczyma.
-Co za człowiek...-powiedziała bezsilnie moja mama soląc zupę.
-Na koncert. Idę z Malory, Mią, Laurą ,Jasperem i resztą na moje ulubione zespoły.
-Dobra,idź. Ale trzymaj się Chrisa.
-Mamo wieem.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ukazali mi się państwo Smith.
-Dzień dobry, Pani Smith.-zaprosiłam ich do środka.
Virginia Smith ma jasne oczy i czarne włosy. Jest naprawdę ładną kobietą ale jest poważna. Bardzo.
-Witaj, Ashley.
-Bardzo ładnie pani wygląda.-uśmiechnęłam się.
-Dziękuję dziecko, ty też.-odparła bez emocji, wchodząc do salonu.
Za to Pan Gregory jest blondynem z brązowymi oczami. Ten mężczyzna jest bardzo zabawny.
-Dzień dobry Ashley.
I wkońcu wszedł Bradley. Bradley Smith jest wysokim blondynem z zielonymi oczami.
-Cześć Bradley.-odparłam. Miałam ochotę strzelić se w łeb.
-Cześć Ashley. Pięknie wyglądasz. To dla ciebie.-Dał mi bukiet róż, i pocałował mnie w rękę.
-Dziękuję bardzo. Zaraz wrócę, idę wsadzić kwiaty do wazonu.
Pobiegłam na górę. Najlepiej jakbym tą rękę umyła w domestosie,wybielaczu i w jakiejś truciźnie, nie wiem w czym kolwiek aby ją odkazić. Róże były bardzo ładne, więc je zaoszdzędziłam.
_________
O 17.10 wyszłam z kuchni. Powiedziałam że muszę iść. Pożegnałam się i poszłam do siebie. Do czarnej torebki włożyłam chusteczki,jakiegoś batonika i telefon. Wcześniej napisałam aby Marcus podjechał po mnie o 17.45. Ubrałam na siebie szare dresowe spodenki i biały top. Włosy wyprostowałam i pomalowałam się.Założyłam czapkę, moje czarne converse i o 17.39 czekałam na podjeździe na auto Andersona.
CZYTASZ
,,Monroe...Ja nie potrafie kochać.''
Teen FictionNie potrafił kochać? Czy nie chciał kochać? Oto jest pytanie, na które odpowie nam Ashley Josephine Monroe. Inaczej...jego miłość.