Prolog

1.5K 23 5
                                    

-Wstawaj! Ashley Josephine Monroe!-usłyszałam głos mojej rodzicielki.

-Boże mamo jeszcze chwila!-próbowałam krzyknąć ale wydałam dziwny dźwięk.

-Nie chwila! Teraz! Chris nie bedzie na ciebie czekac!

-Idę...!

Niechętnie wstałam. Pościeliłam łóżko,schowałam moja pościel i przykryłam szarym kocem. Poszłam do łazienki. Uczesałam swoje brazowe wlosy w luźnego koka,przemyłam twarz i wykonałam lekki makijaż. Gdy wróciłam do pokoju,ubrałam się. Ubralam czarne dzwony i troszke dłuższy top. Wzięłam plecak,mojego iPhone'a i zeszlam.
-Cześć mamo.-podeszłam do rodzicielki i pocałowałam ja w policzek. Oto moja matka,Josephine Sophie Cameron. 43-letnia brunetka z zielonymi oczami ktore odziedziczyłam po niej. Miała figure jak sama Megan Fox! Zreszta tak jak ja. Figurę odziedziczyłam również po niej,jestem z tego zadowolona.
-Ja lecę,papa dzieciaki!
-Pa mamo!
-Do zobaczenia Josephine.
Spojrzalam na blondyna. Stal przedemna Christopher Thomas Cameron. Wysoki blondyn z ciemnymi oczami. Jest to moj przyrodni brat. Jak mialam 4 lata,moi rodzice sie rozwiedli. Po kilku latach moja matka poznala Thomasa Matthewa Camerona. Jest to moj ojczym,bardzo go lubie! Ma duza i znana firmę wiec nie narzekamy na brak pieniędzy. Jest to jedna z najbardziej znanych firm w stanie Illinois. Wracając, moja matka wziela nazwisko Thomasa ,a ja zostawiłam nazwisko mojego biologicznego ojca. Tak samo,z Chrisem miałam tez dobry kontakt. Szybko zalozylam moje czarnobiale jordany i wyszlismy z domu. Chris mial 17 lat,dostal swoje auto. Ja na moje musze jeszcze czekac. Chris jeździł czarnym mustangiem. Wsiadlam od strony pasażera. Zauważyłam ze pojechalismy w przeciwna strone,nie do szkoly.
-Chris,gdzie ty jedziesz? Szkoła jest w tamta strone!-zaczęłam krzyczeć.
-boze uspokoj sie...jade po przyjaciela bo rozjebal auto.
Alan Jason Wood.Chlopak ma 18 lat,starszy od Chrisa o rok. Bierze udział w nielegalnych walkach,wyścigach. Jest to brunet z lokami i zielonymi oczami. Z mysli wybudził mnie pisk opon. Uslyszalam otwieranie drzwi i zobaczylam w nich Alana.
-siema stary!-moj brat przywitał sie z kumplem
-siema mordo! Czesc mloda.-odparł.
-czesc Alan.
Nie zebym nie lubiła Alana.wręcz przeciwnie. Bardzo go lubie. Chris i Alan znaja sie od podstawowki.
Chlopcy pogrążyli sie w rozmowie. Podjechaliśmy jeszcze po jakiegos kolege i pojechalismy do szkoly. Gdy wjechalisny na teren szkoly,wyszlam z auta i zamknęłam drzwi. Weszlam do szkoly i szlam przez szary korytarz. Natknęłam sie na Malory.
-czesc Malory!- podbiegłam do dziewczyny i pocalowalam ja w policzek.
-o czesc Ashley!
Malory Julie Thorne to moja walnięta przyjaciółka . Znamy sie od dziecka. Nasi ojcowie pracują razem. Jest to niska blondynka z jasnymi oczami. Chłopaki latają za nia ,tak jak za mną.
-A ze mna sie nie przywitasz,Ash?
Usłyszałam niski glos. Odwrocilam sie i zobaczylam Marcusa Gabriela Andersona. Jest to wysoki brunet z ciemnymi oczami. Jest to mega ciacho. Kazda laska go chce,jednak to jest przyjaciel moj i Malory,wiec mamy go całego dla siebie.
-wygladasz jak gówno,Ash
-i vice wersa Marcus.
Patrzylismy a siebie poważnymi a potem zaczelismy sie smiac. Podszedl do nas moj brat i Alan.
-zabieramy wam na chwile Marcusa.
Gdy chlopcy odeszli,blondynka zadała mi pytanie.
-jak z Alanem?
-ni spoko jest Mal. Ale on nie liczy na nic wiecej,wiec nic sobie nie wmawiaj!
-nie martw sie! Idziesz na imprezę do Erica?
Eric Baker robi co tydzien w soboty imprezy na jakis temat. Jego starzy sa bogaci,ma wielka chatę.
-oczywiscie ze ide!
-może wyrwiemy sie z biolki?Pójdziemy do galerii coś kupić.
-noo dobra. A Marcus?
-on miał iść z Jasperem do niego grać w coś. Nie chce mu sie.
-okeej.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Nic sie nie działo oprocz tego,że Marcus pobił się z jakimś typem,a ja wyrwałam jakieś typiarze kłaki,bo zaczeli wyzywać Malory. Okej,to że pijana przelizała się z jakims typem nie oznacza że jest dziwką,prawda?
A pozatym zawsze będę po stronie Thorne.
-masz kase na autobus Ashley?-zapytała moja przyjaciółka,gdy wsiadałyśmy do środka autobusu.
-niestety nie,wydałam na chipsy i batoniki w sklepiku. I pożyczyłam Lilly kase na lizaka.
-to jedziemy ja gapę.
U nas w Chicago większość autobusów nie sprawdza biletów,więc nie mamy sie o co martwić. Po 20 minutach byliśmy pod galerią. Wysiadłyśmy i weszłyśmy do środka. Pochodziłyśmy troche. Kupiłam nowe pary conversów. Mialam czarne i czerwone,teraz mam jeszcze szare. Kupiłam niebieskie dresy i strój. Malory nie wie jak wyglada,ale dowie sie jutro gdy przyjdzie do mnie z Marcusem. Blondynka tez kupiła sobie buty,Air Force,czarne i szare dresy i oversize koszulke. Strój ma. Poszłyśmy potem zjeść pizze.
-kurwa,Malory!-zaczełam sie drzeć.
-co sie dzieje?
-autobus odjechał. To był ostatni!-
Nie miałyśmy jak iść,miałyśmy do domu około 10 km. I na dodatek zaczęła się burza.
-Marcus nie odbiera.-narzekała Malory.
-Chris jest u kolegi,pijany.
-Moze...Alan?
-Niech bedzie. Innego wyjścia nie mamy.
Wybrałam numer do Wooda.
-Halo?Monroe?
-Alan?Jesteś w pobliżu Galerii?
-Jakiej?
-Tej obok domu Elizabeth Smith?
-byłbym za 10 minut,a co?
-Mozesz przyjechać po mnie i Malory? Nikt inny nie może a-
-bede za 10 minut.
Rozłączył się.
-i co?-zapytała z nadzieją blondynka.
-bedzie.
-czekamy.
Po 10 minutach podjechał. Wsiadłam do przodu a Malory do tyłu. Alan podwiózł nas do Malory.
-dziekuje Alan.
-nie ma sprawy młoda. Do zobaczenia.-zamknął szybę od swojego czarnego porsche i odjechal. Weszlismy do Malory. Rodzice w pracy wiec chata wolna. Ogarnelysmy sie i poszlysmy do salonu ogladac. Najpierw jakies bajki,potem The Walking Dead a na koncu Titanic. Była...2.30 a na 9.00 mamy lekcje. Super! Jutro na szczęście piątek,więc mamy lekcje do 15.00.
_____
-Wstawaj,Malory!-próbowałam obudzić Thorne ale nie chciała wstać. Była 7.47,musze sie szykować. Poszłam do pokoju Mal,i otworzyłam szafę. Ja i Marcus mieliśmy u Mal swoje ubrania. Wzięłam moje zielone dresy,dużą koszulkę Andersona z jakimś nadrukiem i...to w sumie tyle. Jest 14 czerwca,wiec za niedługo wakacje. Za 10 dni,dokładnie.
Poszłam do łazienki,gdzie minęłam się z Mal. Zrobiłam makijaż i wyszłam.
-Siema Kurwy!-usłyszałam krzyk. Do domu wparował Marcus, Chris wraz z Alanem , Jasperem i Laurą. Jasper Fernsby to wysoki blondyn z brązowymi oczami. Jest kapitanem drużyny koszykówki do której chodzą chłopaki. Za to Laura Sallow to niska szatynka z zielonymi oczami. Bardzo lubię Laurę,mimo że jest w drużynie cheerleaderek,nie zachowuje się jak pozostałe laski.
-gdzie Malory?-zapytał Chris podchodząc do mnie.
-Szykuje się.
O wilku mowa, Thorne zeszła. Była ubrana w to co ja,tylko miała niebieskie dresy i inna koszulke Marcusa. Wyszliśmy z domu. Ja pojechałam z Marcusem, Malory i Alanem czerwonym Mclarenem Andersona. Laura,Jasper i Chris pojechali czarnym Mercedesem Laury. Współczułam Cameronowi,musiał słuchać jak te dwie papużki nierozłączki komplementują się na wzajem. Po 20 minutach byliśmy pod szkołą.

Czeeeść. Jest to pierwszy rozdział,nie pisze wybitnie książek wiec jak są jakieś błedy to wybaczcie.
Do nastepnego!

,,Monroe...Ja nie potrafie kochać.''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz