Obudziłam się w poniedziałek. Dzisiaj nie mieliśmy lekcji,ze względu na to że nauczyciele pojechali na spotkanie z innymi wychowawcami ze Springfield. Zeszłam na dół,widząc moją matkę, Thomasa i Chrisa.
-Cześć.-przywitałam się ziewając.
-Cześć Ashley,usiądź.-powiedziała poważnie moja matka.
-Co sie dzieje?-spytałam zaniepokojona.
-Ashley...Twój ojciec złożył wniosek,abyś studiowała w Oxfordzie.
Chris przestał pić herbatę,a Thomas zakrztusił się kanapką.
-Co..?
Zapomnialam dodać,że jakiś czas temu odwiedził nas ojciec. Moja matka mu przebaczyła,gdzie między nim a Thomasem prawie doszło do bójki. On chce mieć ze mną kontakt,po tylu latach?!
-M-mamo...-czułam jak moje oczy robią się mokre.
-Ashley...tak mi przykro...-odparł Thomas.
-Nie! Mamo,nie możesz mi tego zrobić! Moge też studiować w Chicago! Nie rób mi tego!-wycedziłam przez łzy.
-Nie mogę kochanie...Zaakceptowali cię,nie wiem skąd twój ojciec miał twoje wyniki.
-Nie mogę zostawić moich przyjaciół! Malory... Marcusa...Mam ich zostawić? Alana? Laure...?
-Ashley...-próbował ze mną rozmawiać Thomas ale pobiegłam do pokoju. Wpadłam w ryk. Wiedziałam,że jeżeli temu nie zapobiegnę,stracę ich...Alana...Nie chce nawet o tym myśleć!
Przebrałam się w dresy i się zdrzemnęłam.
Obudziłam się o 18.00. Zeszłam na dół.
-Nie Jonathan! Ona nie jedzie!
-Przyniesie wstyd nam! Przyniesie wstyd rodzinie Monroe!
-Naprawde chcesz mnie skazywać na cierpienie tato?-spytałam cicho.
-Ashley-
-Nie! Najchętniej... Zmieniłabym nazwisko! To przez ciebie! Kurwa!
-Słownictwo!
-Ja mówię! Nienawidze cie. Zniszczysz mi życie!
Krzycząc,wybiegłam z domu.Pov Alan
Podczas oglądania ,,American Horror Story,, dostałem telefon. Dzwonił do mnie Chris.
-Co jest Stary?-zacząłem rozmowę.
-Alan,musisz-chciał dokończyć ale ktoś mu przeszkodził.
-Alan,prosze przyjedź. Musisz znaleźć Ashley.-usłyszałem zapłakany głos Pani Cameron.
-Josephine,co sie działo dokładnie?-założyłem szybko moje czerwono czarne jordany i wsiadłem do Porsche.
-Powie ci sama. Zostawiła telefon,wybiegła z domu. Prosze,szukaj jej. Chrisa auto jest w naprawie,a Thomas jest po 2 piwach więc żaden z nich nie może jechać. Malory jest u dziadków na wsi,a Marcus w szpitalu odebrać wyniki.
-Kto jest z wami?
-Przyjechał...Jonathan.-powiedziała matka Ashley. Ten sukinsyn znowu wraca do Ashley i chce zatruwać życie jej i państwu Cameron?
-Co on tam robi?-spytałem wkurwioby. W słuchawce słyszałem jak ojciec Ashley coś krzyczy,ale Josephine go uciszyła.
-Poszukam jej,pani Cameron. Nie wrócę bez niej.
Rozłączyłem się i wsadziłem iPhone'a do kieszeni moich dresów. Jeździłem przez 30 minut bez celu,i przypomniało mi się jedno miejsce. Domek na drzewie.
Jako dzieci,zawsze ja,Chris,Ashley i Laura tam sie bawiliśmy. Potem dołączył Marcus,Malory,Jasper i Mia.
Zajechałem tam i nie myliłem się. Siedziała skulona.
-Ashley...
Spojrzała na mnie. Jej policzki były opuchnięte,oczy przekrwione. Nie ćpała,przez łzy. Z jej nadgarstków...cholera.
-Ashley,co ty zrobiłaś...
-Przepraszam...-odezwała się zachrypniętym głosem.
-Nie przepraszaj. Wracamy.-chwyciłem ją.
-Nie chce. Jeśli tam jest mój ojciec...
-Pojedziemy do mnie.
Wsiadła do auta i pojechaliśmy.
Wszedłem do domu. Po chwili podbiegła moja matka.
-Ashley,dziecko! Alan,weź ją na górę. Zadzwonie do Josephine że jest u nas.-odparła moja matka.
Wziąłem Ashley i wszedłem do łazienki. Odkaziłem jej rany i zabandażowałem. Była zbyt słaba aby okazywać że coś ją boli.
-Dasz radę się wykąpać?-spytałem. Dziewczyna kiwnęła głową. Gdy chciała wstać,zachwiała się.
-Pomogę ci.-zaoferowałem.
-Alan...
-Spokojnie,nie musisz się wstydzić.-odparłem miłym głosem.
Dziewczyna powoli się rozebrała. Wstydziła się. Posłałem jej kojący uśmiech i zacząłem ją myć. Dziewczyna prawie spała na stojąco. Przełknąłem ślinę gdy zobaczyłem rozcięcia na jej brzuchu i udach. Szybko ją wysuszyłem i ubrałem. Dałem jej dresy i za dużą koszulkę. Sprowadziłem ją na dół,gdzie była już Josephine z Thomasem i Chrisem.
-Boże Ashley!-krzyknęła jej matka i podbiegła.Usiadła z nią na kanapie a ja zabrałem głos.
-Ashley cierpi. Bardzo-odparłem prosto z mostu.
-Co?-spytała zdezorientowana matka Ashley.
-Josie...- Moja matka podbiegła do niej.
-Płacze od 3h,bez przerwy. Josephine,musisz ją zapisać do psychologa. Jestem pewny że ten skurwi-
-Słownictwo Alan!-skarcił mnie ojciec.
-Że ten sukinsyn jest przyczyną tego.-wskazałem palcem na Jonathana który też przyjechał.
-Ty gównia-
-Uspokój się Jonathan!-Mój ojciec podszedł do niego i próbował sprawić,aby Jonathan się uspokoił.
-Wyjdź stąd.-Od jakiś 20 minut Ashley odezwała się po raz 1.
Jonathan bez słowa wyszedł. Jak mi działa na nerwy!
-Dlaczego to robiłaś Ashley?-spytała jej roztrzęsiona matka.-Wracamy.
Gdy wychodzili,Ashley podeszła do mnie.
-Dziękuję za wszystko.-brunetka przytuliła mnie. Powoli oddawałem uścisk. Ashley i Państwo Cameron wyszli, a ja wróciłem do swojego raju zwanego pokojem.Pov Ashley
Jestem wdzięczna Alanowi. Bardzo. Nie olał mnie.
Obudziłam się w czwartek o 6.00. Mamy to rozpoczęcie. Wstałam i poszłam do łazienki. Zrobiłam makijaż w postaci pudru,korektora,błyszczyka,rozświetlacza i tuszu. Swoje czekoladowo-kasztanowe włosy uczesałam w dwa bokserskie warkocze. Wróciłam do mojego pokoju. Ubrałam naszykowane wcześniej ubrania. Spódnica w kratkę i koszulę. Nikogo w domu nie było,więc wzięłam szybko jakieś jabłko,do czarnej torebki wzięłam tusz,płyn i jakieś waciki. Będę płakać,skoro to był ostatni rok. Wzięłam ten tusz i płyn, ponieważ nie chce wyglądać tam jak zombie.
Pojechałam z Chrisem. Ten zamknął swoje dziecko zwane autem,i poszedł do Alana, Jaspera i reszty. Ja poszłam za nim. Po 10 minutach zobaczyłam Chase'a. Podbiegłam do niego.
-Cześć Chase.
-O, hej Ashley!
-Dopiero potem zdałam sobie sprawę że ty jesteś ten Chase...-odparłam lekko speszona.
-A tam! Nic się nie stało. Skoro zmieniamy szkoły,mam twój numer.
-Wyjdziemy gdzieś kiedyś Chase?-spytałam zmieszana.
-Jak dam radę. Jadę do Oxfordu.
-Nie gadaj! Ja też!-pisnęłam.
-Naprawdę? Może się zobaczymy!
____________________
Siedzę zapłakana na ognisku. Po apelu dosłownie żegnałam każdego,mówiąc mu miłe słowa. Nawet Mindy i Victorii. Umówiłam Mindy z Marcusem za co oboje są wdzięczni. Żadne z nich nie miało odwagi.
-Gdzie Malory?-spytałam Laury która siedziała obok i pożerała pianki.
-Nie wiem. Chase też zniknął--skarżył się Jasper,który nie miał z kogo się nabijać.
Zaczęłam się śmiać widząc Chase'a,który miał obok ust kawałek szminki.
-Jesteście razem?-spytał głupio Alan,na co kopnęłam go w kostkę.
-Nie!
-Tak.
Odparli w tym samym momencie.Wkońcu przyznali się. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia,więc może mieli kontakt wcześniej? Bardzo możliwe. Ale dlaczeho Malory mi nie powiedziała? Tak samo Cameron i Harrison.Widzę że Chris i Mia mają kontakt bardzo dobry! Balowaliśmy do 1.00.Pożegnaliśmy się z resztą klasy i wróciliśmy wszyscy do swoich domów.
CZYTASZ
,,Monroe...Ja nie potrafie kochać.''
Novela JuvenilNie potrafił kochać? Czy nie chciał kochać? Oto jest pytanie, na które odpowie nam Ashley Josephine Monroe. Inaczej...jego miłość.