5. Nie potrzebuje ciebie

1.8K 43 17
                                    

Cały tydzień szkoły zleciał mi dość szybko. Musiałam zacząć się uczyć ponieważ moje oceny nie były zadawalające. Więc cały tydzień po powrocie ze szkoły spędzałam nad książkami. Dziś jest sobota i mam zamiar cały dzień siedzieć w domu. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, jestem sama w domu więc chce z tego skorzystać.

Postanowiłam pójść do salonu w celu obejrzenia jakiegoś serialu. Padło na Outer Banks. Zrobiłam sobie popcorn w mikrofali i udałam się na kanapę. Włączyłam serial i w skupieniu go oglądałam podjadając przy tym przekąski. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się ponieważ cała paczka poszła wraz z Alexem i Norą do kręgielni. Natomiast Sara była jak zwykle u Maddie. Wstałam więc z kanapy i udałam się do drzwi aby je otworzyć i zobaczyć kto mnie niespodziewanie odwiedził.

Otworzyłam drzwi a w nich stał Olivier. Miał rozczochrane włosy które opadały mu na czoło. Ubrany był w szare dresy i czarną zwykłą koszulkę a na to skórzaną kurtkę. Najwidoczniej zauważył że mu się przyglądam bo ukazał swój arogancki uśmieszek.

-Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam, wpuszczając go do domu i idąc za nim do salonu.

Brunet usiadł na kanapie a ja zajęłam miejsce obok niego. Czekając aż mi wyjaśni co robi w moim domu gdy każdy z naszych znajomych jest w kręgielni.

-Przyszłem odwiedzić moją ukochaną przyjaciółeczkę- uśmiechnął się patrząc na mnie.

Widać że dziś miał dość dobry humor. Natomiast zastanawiało mnie to czemu nie jest z naszymi znajomymi.

-Bardzo mi miło ale czemu nie jesteś z resztą w kręgielni?- uniosłam brwi do góry w zaciekawieniu.

-Musiałem pomóc babci więc nie opłacało mi się do nich jechać- wytłumaczył na skinęłam głową. -To co robimy?- zapytał po chwili.

-Oglądałam serial ale mi przeszkodziłeś, więc wymyśl coś- westchnęłam patrząc na chłopaka.

Olivier uśmiechnął się i już wiedziałam że powinnam żałować gdy pozwoliłam mu coś wymyślić.

-Przejedziemy się gdzieś- uśmiechnął się biorąc do rąk garść popcornu z miski.

-Łapy przy sobie to moje!- krzyknęłam a po chwili pacnęłam go w rękę. -Nigdzie nie jadę, nie chce mi się- stwierdziłam uśmiechając się.

-Ale ja się ciebie nie pytałem o zdanie. Tylko oznajmiłem że wychodzimy więc zbieraj się- powiedział poważnie ale w jego oczach było wciąż rozbawienie.

-No chyba cię łeb boli, nie ma opcji. Jest zimno co jak się rozchoruję? Nie będziesz widział swojej kochanej przyjaciółki w szkole- zaśmiałam się na co on zrobił to samo.

-Nie tęskniłbym zbytnio- stwierdził, prowokując mnie przy tym.

-Tęskniłbyś i ja to wiem- rzuciłam.

-To się mylisz Harpii- uśmiechnął się.

Na przezwisko które wypowiedział w moją stronę, zachciało mi się momentalnie śmiać. Harpi? Co to niby ma być, przecież to jest żałosne.

-Harpii? a co ja pies jestem?- zapytałam, wybuchając śmiechem.

-Nie jesteś, ale teraz tak będę do ciebie mówił. Zbieraj się nie mamy całego dnia- powiedział wyganiając mnie ruchem ręki.

-Dobrze, Olivierku- sarknęłam wstając z kanapy.

-Jak ty mnie nazwałaś?- zapytał, zmieszany.

-Olivierek- oznajmiłam, uśmiechając się cwanie.

Byliśmy blisko ale wciąż daleko od siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz