— Wywozisz mnie do lasu? — zapytałam prześmiewczo Matta.
Właśnie jechaliśmy do „tajemniczego miejsca" jak, to brunet ujął. Stresowałam się, bo nie chciałam, żeby robił sobie nadzieję na coś więcej. Raczej ja i on to nie zbyt dobre połączenie.
— Tak. Zamknę cię w szopie i będę torturować. — zaśmiał się. — Zaraz będziemy na miejscu. — oznajmił, unosząc kąciki ust do góry.
Oparłam się więc znów o szybę i podziwiłam piękne widoki. Jechaliśmy już jakieś dobre dwadzieścia minut. W końcu chłopak zatrzymał się na parkingu, a po chwili spojrzał na mnie.
— Wesołe miasteczko? — zapytałam, widząc kolorowe kolejki i stoiska z grami.
— Nie gadaj, tylko chodź. Musimy iść na wszystkie kolejki. — uśmiechnął się, wysiadając z auta.
— Już naprawdę myślałam, że wywieziesz mnie do lasu. — prychnęłam, dotrzymując mu kroku.
— Bez przesady nie jestem seryjnym mordercą. — odparł. — Na co chcesz najpierw iść? — zapytał.
— Na tamtą! — wskazałam palcem na kolejkę z łabędziami, w których siedzieli ludzie.
Chłopak na moje słowa zaczął się niekontrolowanie śmiać. Spojrzałam na niego zdezorientowana, gdy ten zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
— O co ci chodzi? — uniosłam brwi.
— Serio chcesz iść na tą kolejkę? — zapytał śmiejąc się.
— No tak, a co w niej takiego złego? — odparłam, krzyżując ręce na piersiach. — Przecież powiedziałeś, że musimy pójść na wszystkie kolejki. — dodałam po chwili.
— Miałem na myśli kolejki dla większych, a nie dla pięciolatków. — zaśmiał się.
— Doskonale się składa, bo właśnie jestem tutaj z takim jednym pięciolatkiem, który zaraz akurat z tej kolejki skorzysta. — sarknęłam, na co chłopak od razu przestał się śmiać.
— Nawet nie myś o tym. — zagroził mrużąc oczy.
— Właśnie o tym myślę. Lepiej się pośpiesz i podejdź do kasy po bilety. — odparłam, uśmiechając się zwycięsko.
— Nienawidzę cię. — mruknął po nosem, na co się zaśmiałam.
***
— No to co, widzimy się dopiero po wycieczce? — zapytał, stawając na podjeździe mojego domu.
— Na to wygląda. Jeszcze raz dzięki za dziś. — uniosłam kąciki ust do góry.
— Do usług szefowo. — zasalutował na co się zaśmiałam.
— Dobranoc Matt. — odparłam, wysiadając z auta.
— Dobranoc Harper. — mruknął.
Obróciłam się w stronę auta, by zobaczyć czy chłopak już odjechał. Po czym weszłam do domu.
— Już jestem! — krzyknęłam na cały dom.
Było lekko po siedemnastej, więc w domu mogła być tylko Sara lub Nick. Jednak nie tym razem. Williams opierał się o ścianę, patrząc na mnie, jakby badał całą moją duszę.
— Nick jest na górze? — zapytałam, będąc pewna, że brat jest w domu. Bo jak inaczej mogłabym wytłumaczyć pojawienie się Oliviera?
— Jest z Carterem i Ethanem u jakiegoś kolegi. — odpowiedział, na co zdziwiona skinęłam głową.
CZYTASZ
Byliśmy blisko ale wciąż daleko od siebie
Teen FictionNARAZIE NIE DOCZEKA SIĘ KONTYNUACJI!! Są tacy którzy uciekają od miłości ponieważ sądzą że jest słaba. Taka właśnie jest Harper, ale czy na długo uda jej się uciec przed swoimi uczuciami? Część pierwsza dylogii Close