6. Nie wywiniesz się z tego Williams!

1.8K 41 22
                                    

-Zaraz przyniosę koc żebyś mogła się ogrzać- oznajmił.

Olivier uparł się że zostaniemy w domku na noc, nie chciałam tego robić bo nie chce zamartwiać babci ani mamy. Natomiast on nie pozostawił mi wyboru i sam napisał do mojej mamy, aby ją poniformować że jestem z nim.

-Trzymaj- rzucił okrycie w moją stronę. -Jesteś głodna?- uniósł brwi.

-A co upichcisz mi jedzonko?- sarknęłam.

-Jasne co tylko zechcesz- uśmiechnął się ironicznie. -Zrobie naleśniki- oznajmił znikając w kuchni.

Postanowiłam się położyć na kanapie i trochę odpocząć. Byłam bardzo zmęczona, ale Williams za wszelką cenę chciał żebym zjadła przygotowany przez niego posiłek.

-Mam nadzieję że będzie zjadliwe- powiedział, stawiając na stoliku talerz z naleśnikami.

-Zaraz się przekonamy- odparłam sięgając po swoją porcję.

Ugryzłam kawałek i jak zwykle musiałam się ubrudzić. Czekolada spłynęła mi na brodę, a ja nie zdając sobie z tego sprawy. Nadal rozkoszowałam się pysznymi naleśnikami.

-Widzę że ci smakuje- rzucił rozbawiony jedząc swoją porcję.

-Mhm- mruknęłam, jedząc ostatniego naleśnika. -Jesteś brudny od czekolady, wytrzyj się- skarciłam bruneta.

-Sama to zrób- uśmiechnął się tym swoim irytującym uśmieszkiem.

-Skoro tak bardzo pragniesz mojego dotyku, mogłeś mówić wcześniej- rzuciłam, dalej grając w zagrywki bruneta.

-Harpii nie bądź głupia, wiemy że sama chciałabyś mnie dotknąć- spojrzał na mnie rozbawiony.

-Niestety, ale muszę cię zmartwić. Ponieważ nie masz racji kochany- sarknęłam, patrząc wprost w piękne tęczówki bruneta.

-Nie bądź taka pewna siebie, bo jeszcze cie to kiedyś zgubi Harper- rzucił prześmiewczo.

-Wole być pewna siebie, niż chować się po kątach i dawać sobą manipulować- odparłam uśmiechając się ironicznie.

Brunet nie odpowiedział mi już na to tylko przysiadł się obok mnie.

-Chcesz iść już spać?- zapytał.

-Jestem zmęczona. Musimy jutro wcześnie wstać żebyś odwiózł mnie do domu. Muszę się naszykować do szkoły- oznajmiłam wstając z kanapy.

-Gdzie idziesz?- uniósł brwi.

-Do sypialni, chce iść spać- odpowiedziałam.

-Nie ma opcji ja śpię na łóżku- oburzył się.

-Chyba cie łeb boli niewychowany buraku- sarknęłam patrząc na niego.

-Dobrze to śpimy razem w sypialni- rzucił luźno.

-Nie- zaprzeczyłam stanowczo.

-Oczywiście że tak, spokojnie nie będę cię macał- wstał z kanapy, uśmiechając się przebiegle.

-Spróbuj tylko mnie dotknąć, a pożegnasz się ze swoim przyjacielem- zmrużyłam oczy chcąc być groźna.

-Wyluzuj- rzucił, po czym podążył w stronę sypialni.

-Ja śpię po prawej, ty po lewej. Trzymamy się swoich stron. Lepiej nie chrap bo cię wyjebię przez ten balkon- ostrzegłam, wchodząc do pokoju.

Brunet wyszczerzył się po chwili zdejmując koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach. Nie powiem że nie ale ciało ma akurat fajne. Nie jest jakoś bardzo wyrzeźbione ale lekko umięśnione.

Byliśmy blisko ale wciąż daleko od siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz